piątek, 30 grudnia 2011

Plastikowy Kanarek frunie do...

K: Witamy Państwa. Zebrałyśmy się tutaj, by zdać Państwu relację z gali wręczenia Plastikowego Kanarka. Impreza odbyła się w naszych chorych umysłach oraz za pomocą łącz internetowych, a uczestnikami byli kandydaci do tytułu "Najlepszego głosu lat 90-tych". Tym samym rozstrzygnięta została sonda, która ciągnęła się jak flaczory z olejasem od samego czerwca. Nasi odbiorcy i czytelnicy bloga dopisali liczbą 42 osób, jakie oddały głos w ankiecie, plasując naszą sondę na drugim miejscu pod względem popularności, tuż za corocznym głosowaniem w plebiscycie Tele Tygodnia. Jest nam niezmiernie miło poinformować, że wśród głosujących rozlosowaliśmy atrakcyjne nagrody. Zestaw ołówków otrzymała pani Lucyna z Bytomia, klucz do skrzynki, znaleziony przez Pana Mietka wysłałyśmy już do pana Sławomira z Kołobrzegu, a pompon do czapki, ufundowany przez grudziądzką pasmanterię na ulicy Mickiewicza, przekazujemy rodzinie Kozuniów z woj. Lubuskiego.
A: Gratulujemy zwycięzcom i zachęcamy do głosowania w kolejnej sondzie, która pojawi się już niebawem, zaraz po tym jak wymyślimy, czego ma dotyczyć. Powróćmy jednak do tematu dzisiejszego spotkania... Jesteśmy pewne, że nie zdołamy całkowicie oddać słowami tego, co działo się na minionej uroczystości, tak samo jak ja nie zdołam opisać wam świetności, boskości i cudowności Nick'a Carter'a, członka zespołu Backstreet Boys, jaką obdarzył nas na gali już od samego przejścia przez nasz skromny, ciasny próg... (zostałam dźgnięta łokciem w bok przez Karcię) Ekhm. Tak więc, z tego miejsca pragniemy przede wszystkim, w pierwszej kolejności podziękować osobom, bez których tak ważny dzień w historii naszego bloga by się nie odbył, czyli panu Mietkowi, który raczył nas wyśmienitymi kawami, byśmy nie usnęli, panu Klemensowi, dzięki któremu wszystkie gwiazdy, całe i zdrowe opuściły nasz gmach, nam samym, bo bez nas nic tutaj nie byłoby epickie, a zwłaszcza panu Ryśkowi taxidrajwiarzowi za przywiezienie na miejsce wszystkich zaproszonych.
K: Myślę, że możemy już włączać nasz telewizor marki Philips, by oddać zapis naszych kamer. (sięgnęłam po pilota, włączyłam telewizor, jednak po chwili pilot został mi z ręki brutalnie wyszarpany przez Ann, która oświadczyła po raz setny: znowu wieśniacko włączyłaś) Tutaj mamy... O proszę, na scenę wtargnął pan Axl Rose, który już wyciągał rękę po nagrodę, oznajmiając, że specjalnie urwał się z festiwalu muzyki country w Mrągowie, by odebrać statuetkę Plastikowego Kanarka, nucąc przy tym "Baju baj, baju baj, proszę pana..." i potrząsając frędzlami u swych butów. Po oznajmieniu, że zdobył zaledwie dwa głosy, zrobił rozpierduchę krzycząc, że nie po to, zakładał na zęby nową porcelanę... chińską... we wzorki... by teraz nie otrzymać nagrody, a wychodząc pokazał wszystkim Fuck You, z czego najbardziej ucieszył się Jon z New Kids On The Block. 
A: Trzeba powiedzieć, że Jon gotowy był pójść za Axl'em i opuścić imprezę bez pożegnania się... Oooo! Właśnie teraz, po prawej stronie, widać jak nasza kamera uchwyciła go idącego w stronę wyjścia niczym glina z 20-letnim stażem, czyli podpierając plecami ścianę...Idzie...Idzie...O matko, tak się wczuł, że złożył dłonie na kształt pistoletu. Panie Mietku, przydałaby się jakaś muzyczka, może z "Gliniarza z Beverly Hills?". Doprawdy, istne szaleństwo.. Ale co tu się teraz stało?! Jon wpadł na wózek z cateringiem, który prowadzi... (przybliżyłam się do ekranu) sam Danny z NKOTB! (w kamerę) Proszę Państwa, pan Wood upiekł wszystkie ciasta. Gdyby któraś z pań chciała przepis, możecie wysyłać prośby na jego oficjalnego Twittera, gdzie znajdują się również zdjęcia tych wypieków. Niestety, nie mogę powiedzieć, czy były dobre, gdyż Danny wszystko zjadł sam.
K: Danny skarżył się, że non stop dzwonili do niego Ron Weasley i Hermiona Granger, gdyż uważali, że na wózku ukrywa żelki o smaku wymiocin, a także czekoladowe żaby. Wracając do imprezy, właśnie teraz na ekranie widzimy samego Bono z U2, który przekazał, że docenia wszystkie oddane na niego głosy, a korzystając z okazji chciałby wyrecytować słowa piosenki, jakie napisał z myślą o głodującej Afryce. Po poinformowaniu naszego Bonutka, że raczej te słowa nie pokrzepią Afrykańczyków, gdyż istnieje tam nie tylko deficyt wody oraz jedzenia, ale również telewizorów, Bono uznał: to połączmy się przez Skype'a! Kochany Bono, za wszelką cenę pragnie uratować świat... Zaraz po nim na scenę wszedł Sting z całym zreaktywowanym na ten wieczór The Police, a także z orkiestrą symfoniczną, który pragnąc przebić Bono uznał, że on przekaże ciepłe słowa ludziom w całej Azji, po czym przedstawił swego tłumacza, Bilguuna Ariunbatara. Jednak chwilę później dowiedział się, że i on nie wygrał, po czym zaczął nucić "Fields Of Gold"...



źródło: www.youtube.pl

Ale za moment uznał, że zawsze nadchodzi nowy dzień... Tzn. zrozumieliśmy tylko "brand new day"...



A: Mimo wszystko nawet Sting nie pobył za długo na scenie, bo właśnie, jak widać, wtargnęła na nią ubrana w cztery kożuchy, futro z norek i kozaki ze skóry węża ocieplane futrem z kity lisa... Nie Drodzy Państwo, nie jest to Cruella Demon, to jest Whitney Houston! Spytała się tylko, kremując czerwony nos kremem z wyciągu ze śluzu ślimaka, czy może już dostać nagrodę, bo trochę się spieszy na narty. Jakież było jej zdziwienie, gdy poinformowałyśmy ją, że otrzymała tylko jeden głos,czyli ogólnie zdobyła 2% wszystkich głosów i zaklasyfikowała się tym samym na siódmym miejscu, które musiała do tego dzielić z czteroma innymi osobami! Popłakała się i stwierdziła, że może liczyć tylko na swojego bodyguarda, na co wkroczył na scenę Costner ze słowami "Rozejść się! Proszę się nie pchać! Proszę zrobić przejście!" (chociaż na scenie były tylko 3 osoby), po czym jak widzimy porwał ją w objęcia i pognał w kierunku wyjścia ewakuacyjnego, zakładając na nią jeszcze polar, nauszniki i wyciągając parasol.
K: Whitney, chcąc dodać patosu całej sytuacji, zaczęła wyć: "and aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa jiiiiiiiiiijaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa jiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiijaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaajjjjjjjjjjj...", lecz jej śpiewy przerwał Axl'owy rzut butelką, a komentarzem do jego osobistej sytuacji był pomruk Rose'a: I have nothing... Ale wróćmy na naszą galę, gdzie widać siedzącego na widowni James'a Hetfield'a, któremu zwisało czy wygra, czy nie wygra, lecz nie zwisało to jego koledze Lars'owi Ulrich'owi, który pozwał nas za ch*jowy plebiscyt, wyzwał wszystkich dookoła i nawet startował z pięściami i krzesłem na naszego pana Mietka, lecz został obezwładniony celnym ciosem w łeb od samego James'a, który podsumował zachowanie Lars'a słowem: DEBIL, a do nas machnął ręką, żebyśmy się nie przejmowały i kontynuowały show, podczas gdy sam uspokoił Ulrich'a przekazując mu butelkę Bebiko i pluszowego szczura oraz obiecał, że jak wyjdą, zawiezie Lars'a do lunaparku. W trakcie tego incydentu przyszła Mariah Carey otoczona szklankami i kieliszkami, po czym zaczęła uderzać w wysokie C i rozbijać naczynia wokół, na co Larsowi pękła butelka, ulało się mu na spodnie, a Mariah dostała oficjalny pozew. 
A: Swoją drogą on już tych pozwów tyle ma na swoim koncie, że powinien w sądzie zamieszkać. On już pewnie z Wesołowską na "ty" jest. I nie ma "Paaaanie Urlichhhh...", tylko "Laaaaaaaaarssss...". O MATKO! Proszę teraz zabrać wszystkie dzieci sprzed telewizorów; panie Mietku, dawać czerwone kółeczko w róg ekranu! Właśnie przez kadr przebiegł Kravitz, z gołym tyłkiem... I powiedział, że...ekhm... jemu to "zwisa". Możemy się tylko domyślać, co dokładnie miał na myśli.
K: Tutaj mamy skadrowanego John'a Bongiovi, który trzymając w ręce prostownicę jeszcze na gali pracował nad swym wyglądem i zaczesywał włosy do przodu, by ukryć zakola. O, właśnie wyjął żel do włosów i ugładza odstający przy skroni kosmyk, jednocześnie ubolewając, że nie ma z nim reszty zespołu, aczkolwiek dobitnie zaznaczając, że i tak to on jest najważniejszy, co można było zauważyć kiedy jeszcze wbiegał na scenę, gdy na telebimie za nim znajdowała się prezentacja wykonana za pomocą programu Power Point, zatytułowana: John B. - It's My Life. Wielką nieobecną tego wieczoru była Shania Twain. Musiała udać się do sądu, gdyż otrzymała kolejne wezwanie od poszkodowanych, którzy oglądali "Zbuntowanego Anioła", szczególnie namiętnie maglując fragment pierwszego razu Milagros i Ivo, a chcąc zrobić podobny mu romantyczny klimat w domu, porozstawiali świeczki, które stały się źródłem pożaru.
A: Patrzcie teraz! Na pewno każdy z was zastanawiał się, jak to NAPRAWDĘ było z rozpadem zespołu N'Sync, więc moi drodzy... zanurzmy się w tej wiekopomnej chwili...
Gdy ogłosiłyśmy, że szczęśliwymi zwycięzcami nie będzie jeden z boysbandów... Justin Timberlake zaczął klaskać i wygwizdywać resztę bliźniaczych zespołów, a w efekcie nawet padła seria niecenzuralnych słów. Zrzedła mu mina dopiero wtedy, gdy na telebimie obok jego podobizny pojawiła się magiczna cyferka ZERO, ale nie zdołał przyjąć tego na klatę. Co prawda, Danny chciał mu pomóc, zdążył nawet, jak słyszymy dać przemowę, że on codziennie podnosi dwieście kilo i to na jedną rekę, ale nie miał siły wstać spod wózka cateringowego... No i stało się!
Justin (do reszty zespołu): Osły! To wszystko przez was! Nie będę z wami dłużej pracował, bo jesteście totalne beztalencia, nie potraficie nawet wyciągnąć porządnie Pszczółki Mai na próbach! ODCHODZĘ! - po czym rzucił focha i wyszedł. A nie, jednak został, tylko przesiadł się na tylne siedzenie.
K: Naszą nadprzyrodzoną mocą na imprezie pojawił się Michael Jackson, który uznał, że żywy czy martwy nie może przegapić takiej okazji. Mimo, że nie wygrał i tak podbił nasze serca swą wielką empatią i przyjaznym nastawieniem do wszystkich zgromadzonych... Tylko pan Mietek został wyprowadzony z pomieszczenia przez sanitariuszy, gdyż kiedy dłoń Michael'a po lekkim uścisku została w ręce pana Mietka, dostał on zawału. Ale Jackson jak to Jackson - nie obraził się, co więcej obiecał, że spod sześciu stóp pod ziemią wyśle do rodziny SMSa, by przysłali Mietkowi słynną cekinową rękawiczkę, aby ręka nie marzła. Szczególnym zainteresowaniem naszego Króla Popu darzył Howie Dorough z Backstreet Boys, który uznał, że to wspaniale, że Michael odnowił swój wizerunek z klipu "Thriller", jednak po 10 sekundach leżał na noszach obok pana Mietka, gdy okazało się, że na twarzy Jacksona nie ma żadnego makijażu. Ale mówiąc o naszych BSB... Bo oto chwila wiekopomna. Otwierając zalakowaną kopertę ze zwycięskim artystą czułyśmy, że wygra wspaniały zespół (może dlatego, że wcześniej same pakowałyśmy do tej koperty wyniki). Nagle Ann odczytała: miażdżącą przewagą głosów wygrali... Backstreet Boys! I rozbrzmiało "tell me why, ain't noting but a heartache...", na którą to melodię, po uprzednim wyściskaniu się, chłopcy weszli na scenę z wyciągniętymi ku nam rękami. Ann ominęła Howie'go, który biegł ku niej z uhahanym wyrazem twarzy i padła w ramiona Nickolas'a Carter'a, po czym została obkręcona, gdyż radość Nick'a nie znała granic. Oni romans - a ja zostałam z How'em, który był jak antyperspirant - szczerzył się 24/7 (a ci dalej stoją razem). Przytuliłam kochanego Brian'a, jednocześnie wyczuwając zapach jego różowej gumy balonowej, którą schował w papierek na później, potem przyszła kolej na uścisk z A.J.em (Ann + Nick = standing together), który żalił się, że świeża małżonka każe mu się przebierać w sypialni za nietoperza i pijawkę (Ann + Nick = standing together forever), w końcu przyszła kolej na Kev'a, ale niestety nie wpadłam w niego jak w studnię, gdyż wstyd mi było za uprzednie uwielbienie Rycha (Ann + Nick = standing together forever and ever). Brian podziękował Bogu, po czym rozkleił się, w przeciwieństwie do jego gumy, która nie dała się później odkleić od papierka. Howie podziękował Bogu, a następnie fryzjerowi. A.J. podziękował Bogu i żonce Rochelle, która siedziała na widowni z krwistym bananem na twarzy, Nick tylko krzyknął, nadal stojąc z Ann, która była już fioletowa od uścisku: dziękuję Bogu! A podziękowania Kev'a jak zwykle zostały ucięte.
A: I proszę bardzo, wszyscy świetnie sie bawią, wszyscy klaszczą, a najbardziej klaszcze Robbie Williams z Take That, chłop nawet wstał i daje solidny aplauz, gwiżdże, teraz robi nawet pajacyki! "Backstreet Boys! Backsteet Boys! Oddałem na was głos! łuuuuu!", po czym pozostali członkowie jego zespołu zaczęli go uspokajać i wynosić za kulisy, ale reszta nadal się świetnie bawi, ja stoję z Nickiem, widzicie jak on świetnie wygląda? A mówiłam, że wyglądał! No mówiłam. O, a teraz, zobaczcie teraz!... Nie no, świetnie przełknął ślinę... (Karcia mina WTF) Yyyy, Karcia świetnie się bawi z Howiem (Karcia jeszcze większa mina WTF), ale tą świetną zabawę przerwali wchodząc, a dokładniej wbiegając na scenę BoyzIIMen, którzy powiedzieli, że nie zgadzają się z wynikami sondy i trzeba ją koniecznie powtórzyć, bo mają o wiele lepsze głosy od BSB. O, właśnie teraz na dowód swoich słów, Wanya Morris zaczął śpiewać "End Of The Road" acapella, widzimy rozlewającą się z wysiłku na twarzy purpurę, ooooo i jest padnięcie na kolana, widzimy lepszy dramat niż w wykonaniu Nick'a Cartera. Co tu się dzieje, zdarł z siebie koszulę i proszęęęęęę Państwaaaa zabrakło facetowi tchu, zaczęło się klepanie po plecach, gdyż dostał ataku kaszlu.
K: Ojjj... niedobrze to wygląda, dusi się, dusi! Potrzebna był interwencja pana Klemensa, który odprowadził Morris'a na miejsce, ale jego rolę wokalną przejął kolejny tragiczny cymes czyli Shawn Stockman, który rzuca się w konwulsjach po scenie... Teraz doczołgał się do kolegi z zespołu, złapał go za krawat i ciągnie go w dół... (chwyciłam za pilota i wyłączyłam telewizor) To już koniec, przepraszamy z góry tych, którzy pomyśleli, że na koniec wszyscy łącznie z pluszowym szczurem Lars'a wykonaliśmy utwór "We Are The World". A teraz serio: ta sonda zaczynała się od dwóch głosów: mojego i Ann. Potem doszły dwa kolejne: Czarnej i Pauki. Nawet nie wiecie, jaka była radość moja i Kiedro, gdy okazało się, że po miesiącu czy dwóch pojawił się piąty głos. Potem zaczęłyśmy się zastanawiać, czy dobrniemy kiedyś do dziesięciu. A zamykamy ankietę z liczbą 42. Ann, rzuć słowem na zakończenie naszego spotkania.
A: Może pomyślicie, że nie ma się czym zachwycać, że po pół roku mamy 42 głosy, ale dla nas to jest dużo! Bo mało znajomych czyta nasze wypociny. Właściwie mamy dwie stałe, znane nam czytelniczki, które z tego miejsca pozdrawiamy: Ewa, Czarna, łuhu, macham wam! A teraz już kończymy tę audycję, bo pan Mietek marudzi już, że zbliża się godzina, o której musi koniecznie zadzwonić do żony. Pozdrawiamy wszystkim szerokim bananem na twarzy, machamy wam białą chusteczką, napisy poleciały, widzimy się za rok!



P.S.: Nasze wypociny to fikcja, proszę nie związywać się z charakterem i zachowaniem postaci. Wszelkie podobieństwo fizyczne - możliwie nieprzypadkowe, lecz cała treść to wymysły i interpretacja własnych chorych wizji.


Ann i Karcia

czwartek, 22 grudnia 2011

"Faithfully" Journey wybrzmiało głosem Carter'a

Istnieją piosenki, które potrafią zabić już pierwszym dźwiękiem. Które, jak się słyszy, przeszywa dreszcz , człowiek napawa się jej każdą sekundą i każdym słowem. Potem sięgamy po tekst i czuje się ciary na plecach, gdy jest on adekwatny do naszych odczuć, naszych spostrzeżeń i naszych przekonań.

Jakiś czas temu natknęłam się na wypowiedź Nick’a Carter’a dotyczącej piosenki, w której się zakochał: „Dlaczego Journey nie otrzymało nagrody Grammy za Faithfully?” (na co nasz kochany Briś odpowiedział: „A ja się pytam dlaczego BSB nie dostało za I want it that way.” – też się zastanawiamy. Jak już będziesz wiedzieć, daj znać koniecznie!). Włączyłam ją, bo oczywiście jako pierwszorzędna fanka 31-letniego Nickolas’a muszę wiedzieć w jakim kręgu obracają się jego (bądź, co bądź zapewne świetne) uszy. Usłyszałam i poczułam, że ta piosenka to jest naprawdę coś. A teraz będę tak miła i nie będę was zmuszać do tego, byście otwierali nowe okienko i zaaplikowali w nowej karcie tekstowo.pl i zapodam wam tu jej epicki tekst.

Highway Run / Pęd po autostradzie
Into the midnight sun / W stronę północnego słońca
Wheels go round and round / Koła toczą się
You're on my mind / A Ty jesteś w mojej głowie
Restless hearts / Niespokojne serca
Sleep alone tonight / Śpią dzisiaj osobno
Sendin' all my love / Przesyłam całą mą miłość
Along the wire / Wzdłóż przewodu
They say that the road / Oni mówią, że droga
Ain't no place to start a family / Nie jest dobrym miejscem do założenia rodziny
Right down the line / Na całej linii
It's been you and me / Byliśmy tylko ty i ja
And lovin' a music man / A miłość do muzyki
Ain't always what it's supposed to be / Nie jest tym, czym być powinna
Oh girl you stand by me / Dziewczyno, jesteś przy mnie
I'm forever yours-faithfully / Jestem twój na zawsze – wiernie.

Circus life / Cyrkowe życie
Under the big top world / Pod olbrzymim wierzchołkiem świata
We all need the clowns / Wszyscy potrzebujemy clownów
To make us smile / By nas rozśmieszano
Through space and time / Przez przestrzeń i czas
Always another show / Cały czas inne show
Wondering where I am / Zastanawiam się, gdzie jestem
Lost without you / Zagubiony bez ciebie
And being apart ain't easy / Bycie osobno nie jest łatwe
On this love affair / W tej miłosnej przygodzie
Two strangers learn / Dwóch obcych ludzi uczy się
To fall in love again / Zakochiwać ponownie
I get the joy / Czuję radość
Of rediscovering you / W odkrywaniu ciebie na nowo
Oh girl, you stand by me  / Dziewczyno, jesteś przy mnie
I'm forever yours-faithfully / Jestem twój na zawsze – wiernie.

Utwór opisuje związek muzyka często będącego w trasie, który zmaga się z tęsknotą za rodziną. Można stwierdzić, że muzykę kocha równie mocno, dlatego też nie może z niej zrezygnować, nawet na rzecz równie mocno przez niego kochanej kobiety. Wers kończący te dwie zwrotki, czyli „I'm forever yours - faithfully”,  jest idealną puentą tej piosenki – zapewnia, że w jego życiu jest tylko TA, która na niego czeka. Piękne!

Muszę wam powiedzieć, że Nick jest jak widać tak zachwycony tą piosenką, że postanowił śpiewać ją na soundchecku podczas swojej ostatniej trasy „I’m taking off”. Wyszło mu to naprawdę dobrze. Ja jako zakochana w moim Mikołajku, mimo fatalu jego włosów padłam i nie wstałam, czemu dziwić się nie trzeba. ALE! Już sama Karcia się ze mną w tej kwestii zgodziła i wczoraj obie wgapione w występ przez ponad 4 minuty trwałyśmy z minami „buja w obłokach” standardowo wykonując nasz charakterystyczny ruch „palce do buzi”. A wy możecie się przekonać sami czy ten cover wam się podoba, oto on:
 źródło: youtube.pl
A ja jeszcze ze swojej strony i w imieniu mojej blogowej partnerki Karoliny (która ostatnio tego oto bardzo świetnego blogaska zaniedbała...) składam wszystkim odwiedzającym, czytającym, komentującym i głosującym w sondzie, która zniknie wraz z Sylwestrem, WESOŁYCH ŚWIĄT! Przesyłam Wam drogą internetową trochę śniegu (po wpisaniu w google frazy "Let it snow"), trochę ciepłego barszczyku z uszami (ale nie z miodem!), a mniej znany utwór pt: "Last Krysmas" niech Wam wybrzmi w trakcie dostawania prezentów od Gwiazdora. :)



Ann