sobota, 26 listopada 2011

"I'll Never Break Your Heart" czyli nakręć klip w pensjonacie Pod Różą

K: CZEŚĆ. Co tam, jak tam? Bo nas naszło cholerne wenisko, by rozpocząć cykl... Nie, nie będzie to ani "Miś z okienka" ani "Pegaz" ani nawet "Jestem jaki jestem", lecz... tu drodzy Państwo następuje konsternacja, ludzie w popłochu zajmują miejsca, ktoś przewraca kubeł z popcornem na głowę sąsiada (nie mam pojęcia, dlaczego ów sąsiadem w mej wyobraźni był Lou Pearlman), kilku osobników kupuje zapas cukru na rok, bojąc się stanu wojennego, gdyż kochani nasi! Rozkręcamy dziś epicką już (a ledwo co zaczętą) serię analizowania klipów chłopaków z naszej paki, z naszego Magicznego Autobusu oraz z Klubu (nie, nie Zapiekanki, psia krew i nawet nie zaczynajmy tego tematu -.-) 5. 10. 15 czyli Backstreet Boys! Na pierwszy rzut oka idzie dziś "I'll Never Break Your Heart", które wylosowane zostało nie wadliwą maszyną losującą, z której wypadły wszystkie piłki pod stopy Daniela Wieleby, lecz za pomocą opatentowanego systemu pt: daj pięć, potem z tego co się zgadza wybierz dwa, a potem z tego, co się zgadza wybierz jeden (jakby chcieli ten system zekranizować zbankrutowaliby już na projekcji samego tytułu). Anno, proszę powiedz, jaka niespodzianka czai się w zanadrzu naszych rękawów?
A: Otóż, drodzy Państwo, poprosiłyśmy znanego dekoratora wnętrz, pana Tadeusza Norka, by rozejrzał się trochę (w przerwie między bieganiem pomiędzy kanałami, wyznał nam nawet, że pokój Nick'a posiada pewien bardzo świetny podkop) po metrażach naszych chłopaków w ich prywatnym, teledyskowym wieżowcu. Jak donosi raport pana Norka, który właśnie trzymam w ręku, zachwycił, a zarazem zaintrygował go rozkład mieszkania lokatora nazwiskiem Richardson, który w drodze kaprysu postawił sobie wannę w pokoju gościnnym. Sam Kevin odmówił składania wyjaśnień na ten temat, twierdząc, że TO JEGO WANNA I ON CHCE SIĘ TERAZ WYKĄPAĆ. Nasza ekipa niestety nie mogła być tego świadkiem, przez co byliśmy w szoku, a pan Tadeusz nie zaznał przyjemności zmienienia kolanka w rurze odpływowej. Nasz specjalista szczegółowo obejrzał też pokój pana Littrell'a, w którym jednak skrytykował stojące tam łóżko, jako za bardzo wschodnio-skandynawskie, a kominek, który się tam znajdował był zbyt wąski, by mógł się przez niego przecisnąć Mikołaj, którego miał grać Lou. Następnie, przechodząc przez pokój Howiego, który zniecierpliwiony wycierał kurze z kryształów i który został jedynie zrugany, że sobie gitary powiesił, a pewnie nawet nie umie na nich grać, doszedł do pokoju Cartera, gdzie zainspirowany motywem kosmosu, włączył sobie w TV program "Kosmiczny Kapitan" i ubierając się w kosmiczny kombinezon, zaczął swoją przysięgę: Ja, Tadeusz Norek, wędrowiec trzeciej kategorii międzygalaktycznej Akademii Kosmicznego Kapitana przysięgam, że zawsze będę służył prawdzie, dobru i pięknu. Będę miły dla napotkanych w kosmosie małych zwierzątek i starszych ludzi. Zawsze będę pił mleko i mył zęby po każdym posiłku.", po czym Nick wyrzucił go z tekstem: Teraz na górę do A.J.a, wykonać!
K: Tjaaaaaaa.... Pan Tadeusz Norek niestety nie mógł przybyć tutaj, by osobiście to wszystko przekazać, gdyż musiał iść do Niedźwiadka na kilka piw, a następnie na bankiet w Klubie Sierżanta. Wracając do naszego kliposza: no niestety, jak przychodzi mi wybrać sobie chłopa, to albo muszę okupić świetne włosy i prezencję ogólną wgyzaniem się w poduszkę, że taki chłop zapewne stworzy ognisko domowe z jakąś striptizerką albo trzeba pokutować za świetny profil i nos tym, że Kev ma wannę w pokoju! Ta wanna nie trzyma się ni kupy ni ****, bo nie dość że nie znajduje się w łazience to jeszcze ździebko przymała, jeśli brać pod uwagę pannę z minuty 4 sekund 01, gdyż wystają jej stopy jak w słynnej epickiej emotikonce na GG <wanna>. Ale zapewne taki był pomysł reżysera, by pokazała swe giry w całej okazałości, bo nie tylko stopy się tam wybijają. Kiedro, ty przynajmniej nie musiałaś znosić jakichś przeszczepów zanurzonych w pianie, bo u ciebie Nickolas był w takim stadium rozwoju emocjonalnego, że jarały go bańki (patrz: 3:03)
A: No cóż... co mogli dać osiemnastolatkowi... Fakt, trochę dziecinne, ale w końcu taki był zamysł kreowania tego boysbandu: każdy z nich miał być inny. I jak widać - jest. Ale jeśli już mowa o Nickusiu, to zobaczmy śliczną buzię, znaną ze śpiewania "I'd rather die" na 1:36... Bądź też jeszcze bardziej śliczną buzię, bo w pakiecie ze spojrzeniem typu "padłam i nie wstałam" z hiszpańskiego momentu "Prefiero morir". O widzisz Karcia, a przypomnijmy sobie wersję SNOW z '96 roku. Fabuła opierała się na miłostkach Brisia z jakąś dziewczyną, a tutaj proszę... już opiekuje się pieskiem z przyszłą żoneczką.
K: Słitaśne, prawda? Lofciajcie Littrellów mocuśno! -.- A tak na serio: eh... no ba, zatargał ją z planu "As Longa...", a właściwie pewnie poprosił z wszelką kurtuazją znaną tylko rodowi Littrellów z Lexington Kentucky, czy byłaby tak uprzejma i użyczyła swej twarzy i rączki: twarzy do śmiania, rączki do głaskania pieska, sztuk jedna, wielkość: dupelek. A Littrellów mamy na 3:01, ale na razie to Bri głaszcze Leigh. Oni do siebie tak pasują, że ich imiona się nawet rymują. -.- W "Klanie" by mi powiedzieli "nie czujesz jak rymujesz!"... A co do Cartera: na 1:36 ujawnia się też słynna fryzura a'la Zig Zag McQueen czyli odpowiedź fryzjera Nick'a "trzeba zrobić coś szalonego" na wcześniejszą odezwę stylisty "chluśniem, bo uśniem". Tylko zobaczcie, co A.J. ma na sobie (np. 1:07)... Tam chyba nikt nie był trzeźwy, wliczając samych chłopaków, ta gestykulacja...
A: Ale co ty chcesz... <zatykam gębę przed śmiechem> A.J. już wybierał przy okazji strój sylwestrowy, na pewno. Tylko, że zapomniał go ściągnąć przed kręceniem. Za to okulary to jakaś totalna pomyłka. Na 1:57 się zczaił, że chyba mu to za bardzo nie pasi, więc postanowił je zdjąć, przyciągając całą uwagę oglądających na breloczki w uszach. Eh, ale swoim "baby, baby" na 2:03 zyskuje, co tu dużo gadać. Czarna (nasza psiapsiółeczka, którą pozdrawiamy) pewnie rzekłaby ochoczo: "Boże, wydrapałabym mu tu te jego cudowne oczy, no!" lub też (wcale bym się nie zdziwiła) zgasiłaby mój zachwyt słowami: "No nie wiem, mi się tutaj nie podoba". No cóż, jak już wszyscy wiedzą, Czarna to demot <lol>;|
K: O tak, Czarna to czasem morderca, ale my nie lepsze! Wracając: 2:03 jest tak cudowne, że nawet mi nie przeszkadza ta cekinada i czekanie na cygański tabor. Ale pozwól, że nawiążę do idei, by chłopcy pięknie się różnili: A.J. ma swój pokój utrzymany w stylu nowoczesnym... Przepraszam, ale własnie dostałam SMS'a od pana Norka: "z systemem wpływów... i odpływów... mauretańskich". Taka nowoczesność, że pęknięte lustro na 0:26 wskazywałoby na to, że wszystko co popsute i brzydkie będzie w przyszłości święcić triumfy na salonach modnych gospodyń domowych. I mamy Kiefa z pokojem typu: szlafroczek Hugh Hefnera zmiksowany ze stylem rodziny Adamms'ów (patrz: upiorna wanna). Potem Nickolas z pokojem wyrażającym "jestem maniakiem komiksów" (0:31 Nick w roli Snuja, czyli "posnuję się trochę"). Z kolei nasz Brian ma pokój pt. "Cast away. Poza światem" (0:37): łóżko z chrustu, indiańskie pledy i ta gustowna czaszka bawoła tudzież indyka. Następnie Howard i jego gitary, kolorowe dzbanuszki, karafeczki, menzurki, probówki, wazoniki, flaszeczki (obstawiam że to wszystko butelki po likierach, bo to one są takie kolorowe). Ale widzę, że Kev okradł Brian'a z jego souvenirów zdobytych podczas podróży do Kongo, gdyż na 1:30 widać afrykańskie maski. Wszyscy znamy Kev'a, więc zapewne to on sam je wyrzeźbił. -.-
A: No oczywiście! On pewnie sam instalował tam tę wannę, oczywiście bez instrukcji, co z pewnością przesunęło kręcenie klipu o jakiś miesiąc. W tym czasie Bri mógł trochę chrustu zorganizować i potłuc A.J.owi lustro głosem, a Kevosław jeszcze męczył się z uszczelką. A pewnie po puszczeniu wody zalało wszystkich sąsiadów, Kev dostał OPR, a w efekcie wszystko zwalił na niekompetencję firmy sanitarnej. I w trakcie załamy pewnie powstał dramat, który można podziwiać na 3:26! Ale może zejdźmy już z tego biednego Kevin'a, nie drzyjmy z niego wąsa. Przejdźmy do Howard'a, bo z nim to ubawu po pachy, z pewnością sprawdziłby się jako klaun, chociaż pewnie jako jedyny uznawałby, że jest boski nawet w przebraniu. Drodzy Państwo, luknijmy na moment 3:10 pt. "Howie i partnerka". Tam pewnie rozwinął się mniej więcej taki dialog: "Hej, skarbie, wiem, że ty uważasz, że jestem sexi, nic nie mów, nie chciałbym ci złamać serca, a uwierz mi - mógłbym. Powiedz mi złotko, jakiej odżywki używasz? Z Loreala? Masz tak idealnie wyprostowane włosy, pewnie nakładasz na nie jeszcze maseczkę z mleka koziego?"
K: <hahaha> Ann, przestań się nad nim znęcać! Wiadomo, że nie wytnie solówki z "The Trooper" Ironów na swej gitarze jednostrunowej, jedynie co to melodię do "Quit Playing Games", bo wiemy, że nauczył się tego na planie teledysku do "QPG". Chociaż na 2:15 wycina z takim wyrazem twarzy, że można się pokusić o stwierdzenie: chyba, wie jak to się gra! Właśnie: "chyba", bo czy ludzie grający na wirtualnych gitarach, tudzież wyimaginowanych perkusjach też wiedzą co i jak? Twierdząc po sobie: wątpię! Ale, ale! Kev odarty z godności i wąsa już jest, więc nie musisz pisać, żebyśmy nie darły jego zarostu, lecz spójrzmy na osobnika za How'em i Kev'em podczas 1:20! Przecież to A.J. robi jakieś zakole ramionami! Pozwólcie, że jeszcze się przypieprzę do garderoby pana McLean. Uwaga na pasek na 1:27, pytanie: do pomiaru czego służą różnej wielkości kółka? NIE WIEM! NIE CHCĘ SIĘ MIESZAĆ! No, a dramacik to ja dostrzegam Carterowy na 3:57. Chyba ćwiczył na ścianie, jak będzie tłumaczyć dziewczynie, że nigdy nie złamie jej serca ani łopatki.
A: No chyba, że rękę, to jeszcze ewentualnie... Droga Karolino, Howie po prostu pewnie chciał się pochwalić panu Norkowi, że on jednak umie grać! Że on nie zasłużył na tamto zruganie! Według mojego skromnego zdania. Mało tego, myślę, że w tym klipie on zdecydowanie chciał wcielić się w pewnym momencie, a dokładnie w momencie 3:47, w jakiś czarny charakter. "Stój, bo strzelam, robisz błąd wchodząc mi w drogę" itd.... no, a wyszło jak zwykle. Czyli nie wyszło. Ty, ty, ty... ale może przyznaj się tak, że od zawsze podoba ci się ujęcie Kevina (wybacz, że wracam, ale to jednak będzie aspekt pozytywny!) na 4:00, podczas gdy czuwa przy tej wannie. Pewnie, żeby się nie utopiła, nie poślizgnęła jak będzie wstawać i by podać jej ręcznik. I chociaż cię nie widzę teraz, to widzę twoją minę typu -.- ! Ale wiesz co? Myślę, że ta panna nie chciała jego pomocy, że ona tam po prostu, jak on poszedł dla niej zagrzać wodę w czajniku, żeby miała gorącą, skorzystała z okazji i uciekła do jakiegoś Pedra, bo na 4:08 Kev ewidentnie rozpacza. Dobrze, że nie padł na kolana i nie rozdzierał koszuli, waląc głową o podłogę z tekstem: "ZGINĘŁA MI DZIEWCZYNA, AAAAAAAAA!" i czarna rozpacz.
K: -.- Pozwól, że nie skomentuję... Albo skomentuję, nie będę się szczyyypaaaać: Po 1: podoba mi się ujęcie 4:00, ale nie moja wina, że mamy tam delikwentkę obcą, gdyż nie jest to Kryśka, z którą jeszcze na wersji "I'll Never Break..." SNOW, Kev się bujał! Się zamienił z kuzynem i Bri w tym klipie jest z przyszłą żoną, podczas gdy w zabawach na śniegu towarzyszyła mu bliżej nieokreślona koleżanka. Wracając do Richardson'a: gdyby to była Kryśka - pasuje, ale nie jest i masz babo plac. Po 2: zaiste, moja mina wyrażała dwa myślniki i kropkę, co skwitowałas w okienku GG: "wiedziałam". Po 3: no zawsze chłop wybierze jakąś co spenia i zostawi go, podczas gdy tam się dasz pokroić za niego, to znowu weźmie striptizerkę... NO MAM FETYSZ, NO PADŁO MI NA MÓZG, NO I NIC NIE PORADZĘ! Może przejdę do Howie'go, bo ten to zawsze rozwali system... 1:17 "cry" - z czego powtarzalności podczas A Night Out With BSB śmiał się Kev... Ale może już nie zajmujmy się tym osobnikiem, on za dużo żelaza wpieprza, bo przyciągam go jak magnes. Nie ma to jak kochany Howie, który zachowaniem "do kolusia" na 3:33 itd. rozbraja wszystkich. A przepraszam, a co tu się stało, że nie ma Carteromanii! Czy to jakaś akcja: ciszej nad tym Carterem czy jak? Proszę, ustosunkuj się do 4:09! Mandy czy nie Mandy, Menda czy nie Menda, zmierzmy się z prawdą! Chajzer już zakłada okulary, a opłacony lektor zaraz ogłosi widzom jak bardzo cię zakuło!
A: Wierząc swojej intuicji i bardzo dobremu wzrokowi stwierdzam, że to nie jest Menda. I BARDZO DOBRZE. Co tu się będzie szwędać jakaś... Po prostuuuu uderzyłaś w czuły punkt, bo jak nie Mendowata Mandy, będąca z Nickiem dla kariery, jak nie Pariska, którą miał każdy, jak nie nabotoksowana, wysmarowana oliwką dla dzieci z implantami na całym ciele nosicielka ciężarów i pewnie samego Nick'a, to jeszcze milion innych! A jeeedź mnie tam. Muszę jakoś rozładować atmosferę, jakiś inny temat Carol, szybko! Jakiś inny temat! O! Proszę, luknijmy na 2:25 i słonecznego chłopca z Florydy Alexandra, dla którego once to dwa palce.
K: Jak ja mam się skupić na "once" skoro te chłopy są po prostu nie do zniesienia (i nie mówię tu o niedoborze w kwestii pokazywania liczb na paluszkach)! A jeeeedź mnie tam, coś czuję, że za chwilę pojawi się epickie "Bri :>", które jest ratunkiem wtedy, gdy nam źle. Gorzej, jak w akcie desperacji pojawi się bynajmniej epickie "How :>"... No tu już bym się zaczęła zastanawiać, czy aby na pewno nie pogrzebałam Kev'a zbyt wcześnie. Ja nie mogę się przebić przez 0:58. Dlaczego dla trójki, z której jeden to Blondas, a kolejni to Howie i A.J. "chance" to rozkładanie rąk? Niedługo "try" to będzie rozkładanie nóg. -.- ZAPEWNE! Nic nie mów... Eh... Chyba możemy już finiszować, prawda? Pragniesz zahaczyć jeszcze o jakiś fragmencik?
A: Nie, nie pragnę. Warto chyba jeszcze zaznaczyć, że każdy z chłopaków sam projektował swój pokój, więc możecie sobie sprawdzić jakie konsekwencje może nieść ze sobą miłość do któregoś z nich. No cóż, mieszkanie w kosmicznym pokoju mnie nie rajcuje, ale gdy do kosmicznego pokoju dołożyć w pakiecie blondasa w kosmicznych wieśniackich spodniach, to pytanie nasuwa się jedno: która półka w szafce będzie moja?
K: <hahaha> LEŻĘ. A twoją półką będzie zapewne jakaś między tą, należącą do statystki z klipu a półką Nickolasa. JESTEM MORDERCĄ... Wybacz, Ann. No, ale co nas nie zamorduje - to będzie spokojnie czekać po cichu, aż a końcu nas i tak zamorduje. Wniosek: mordujmy się we wczesnym etapie wkurzenia. P.S. chciałabym napomknąć, że nasz blog zyskał nowe oblicze, a świeża szata graficzna królująca tu od paru dni jest wprost oszałamiająca! Ann, dodaj jeszcze coś na ten temat, bo ostatnio to twój ulubiony i żegnajmy się powoli, bo kakao stygnie i trzeba obejrzeć "Fakty Po Faktach" <co_jest>.
A: Co ja mogę powiedzieć... hmmm... jedynie to, co tobie na wykładach: fajny mamy blog, nie? Jest to oczywiście pytanie retoryczne, więc prosimy o nie wysyłanie SMSów o treści TAK. Żegnamy się już z wami i niech moc Backstreetów ukołysze was do snu.
K: Dołączam się i do zobaczenia w kolejnej analizie głupawego teledysku, czekajcie z niecierpliwością, a nóż będzie to "Get Down" i rykniecie makaronem z otworu gębowego prosto w ekran.
A: Głównie dzięki Kevinowi. <hahaha>
K: Skończmy ten temat i składamy się na Poxipol, bo tego wąsa trzeba przymocować.

P.S. klipek:


źródło: www.youtube.com


Ann i Karcia


środa, 23 listopada 2011

Sebastian Bach - długowłosy rockowiec z klasą.

Cześć, to znowu ja, ANN <lol> Jako, że nic się nie dzieje, Karcia poszła spać już godzinę temu, a ja zamiast odsypiać moje niewyspanie - siedzę tu i nadrabiam zaległości na blogasku. Wiecie, gruntowne porządki. Jednak przez trzy tygodnie nazbierało się trochę kurzu i pajęczyn. Jeszcze muszę podłogi pozmywać, dywany wytrzepać i okna pomyć. O, od razu może jeszcze firany wypiorę! Ale to będzie czysta przyjemność, ponieważ pomoże mi w tym cudowna postać mężczyzny o cudownych włosach, które mogłabym dotykać bez końca nazwiskiem Bierk (jak się niedawno dowiedziałam!), czyli SEBASTIAN BACH! Jednak możliwość noszenia nazwiska Bach była o wiele lepszą perspektywą niż perspektywa śmierci z mniej szałowym nazwiskiem Bierk.
Ale do rzeczy: dzisiaj wynalazłam tą piosenkę i mnie zauroczyła. Nie wiem do końca czy zauroczyła mnie bardziej piosenka czy wokalista... Mówiłam już, że ma on świetne włosy? Nie, nie mówiłam. Mówiłam tylko, że cudowne. Więc jeszcze kilka epitetów do końca notki mam w rękawie, więc będę rzucać jak mi się przypomni.
Piosenka, którą chcę się z wami dzisiaj podzielić nosi tytuł "Youth Gone Wild", czyli "Zdziczała młodzież". Mocne brzmienie, prawdziwy tekst no i piękne włosy Bach'a <lol>. Zobaczcie sami:


źródło: youtube.com
"Since I was born they couldn't hold me down / Odkąd mnie urodzono nie mogli utrzymać mnie w ryzach,
Another misfit kid, another burned-out town / kolejne niepasujące dziecko, kolejne wypalone miasto.
Never played by the rules I never really cared / Nigdy nie grałem zgodnie z zasadami, nigdy o nic nie dbałem
My nasty reputation takes me everywhere" / Moja paskudna reputacja zabiera mnie wszędzie.

Cały Bach. Dosłownie jak się na niego spojrzy to widać, że śpiewa z autopsji. Ale jak to dziś z Karcią stwierdziłyśmy, on pewnie jest przemiłym gościem. Nie, że tam chcesz autograf, a on przejdzie bokiem (i to nie przytyk do Axl'a) i nawet nie zauważy, tylko da już ten autograf, nawet dla całej rodziny i jeszcze spyta się czy wszyscy w domu zdrowi.
Mam nadzieję, że obserwujcie Bach'a na kliposzu <grozi palcem>, bo tu są naprawdę dobre momenty! 0:27 - wkurzony wzrok, 0:38 - włosy, 0:41  WŁOOOSY. Ja wiem, ja wiem. Mam fetysz z tymi włosami, ale tylko względem tego dżentelmena.

"They call us problem child / Nazywają nas dziećmi-problemami
We spend our lives on trial / Spędzamy nasze życie na rozprawach sądowych
We walk an endless mile / Przemierzamy niekończące się mile
We are the youth gone wild" / Jesteśmy młodzieżą, która stała się dzika

PRAGNĘ ZWRÓCIĆ UWAGĘ NA EPICKI MOMENT 0:58 - Bach, jego włosy,jego ruchy do rytmu i dobre brzmienie. Oh mother!, jak to mówi znany wszystkim Ricz Forester, znany też w niektórych kręgach jako drewniak.
1:28 - Oh father! Widzicie ten palec? Coś w stylu: "Jesteś moja i tu jest twoje miejsce!". I ta sama sytuacja, dokładnie ten sam motyw powtarza się w momencie 2:00. Jednym słowem padłam. Czyżby to słodkie Bachątko było takie ARGH? Sebastiaaaanie, podaj mi grzebienia. Będę czesać. :D
I epickie zakończenie. Można powiedzieć, że Bach wyszedł na klipie z twarzą. I to z jaką! 3:19. Z piękną twarzą, piękną gębą. Oj tak. Zdecydowanie.

Ja wiem, trzeba się zachwycać Bachem, żeby zrozumieć moje zajaranie jego włosami, bo ludzie, którym on wisi spojrzą na mnie z miną -.^ WTF! i będzie tylko "O czym ona do ch*ja pier*oli!". A ja jestem przykładem obalania stereotypów, bo zazwyczaj faceci w długich włosach mi się nie podobali (nie licząc John'a Bongjovi, ale jak ostatnio stwierdziłam: jednak z Bachem nie ma szans), a teraz proszę bardzo. Dziewczyna zakochana w Nick'u Carterze chce czesać włosy Bachowi. Totalna skrajność.

Ale Bach to nie tylko olśniewające włosy. Facet ma naprawdę niesamowicie wysoką skalę głosu, miażdży swoim wyciąganiem dźwięków! Jak próbuję razem z nim to w połowie wysiadam, a on jeszcze dalej bawi sie głosem, co chwila mogąc zmieniać wysokość. Grzechem byłoby nie dać wam namiarów na jego "I remember you", a dokładnie końcowy popis umiejętności wokalnych (4:30)

źródło: youtube.com
Z resztą nawet teraz, jako 43-latek całkiem dobrze radzi sobie ze swoim głosem, co możecie zobaczyć na filmiku poniżej. Weźmy  pod uwagę to, że jako były wokalista rockowej grupy był do czegoś zobowiązany przez lata: alkohol, alkohol i alkohol, co jednak niszczy struny głosowe.


źródło: youtube.com

P.S. Nie zwracajmy uwagi na Stalowego (1:36), który po prostu zniszczył epicki wers "Chciałbym żyć dla twojego uśmiechu i umrzeć za pocałunek".


Ann

wtorek, 22 listopada 2011

Nick Carter - "I'm Burning Up", czyli "płonę, płonę, płoooonę".

Witam w ten wtorkowy wieczór wszystkich telewidzów i słuchaczy. Jednym słowem wszystkich zagorzałych fanów tego bloga jak i tych, którzy trafiają tu zupełnie przypadkowo wpisując w google frazy typu: "gdzie w Toruniu można znaleźć aparaty słuchowe?" -.- No cóż, może kiedyś z Karcią założymy tu mały kącik szybkiej informacji turystycznej, utworzymy jakiś "bardzo świetny" (korzystając z okazji chciałabym pozdrowić pana filozofa <lol>) biznesplan,a potem zajmiemy się reklamą. W końcu do czegoś muszą się w końcu przydać studia o przecudownej i niebywale zachęcającej nazwie ZARZĄDZANIE.

Ale ja tu tak gadu, gadu, pitu, pitu... a Carter czeka za kulisami! Właśnie otrzymałam od niego wiadomość przez słuchawkę, że mam się streszczać, bo mu włosy oklapły i musi stać w pozycji z głową w dół, żeby się na nowo postawiły. No cóż <piłuję paznokcie> nie ja mu kazałam je zapuszczać... a tym bardziej farbować! Ale wracając: dzisiaj w programie z cyklu "Okruchy życia": "Pierwsza pomoc, czyli jak zachować się w momencie, gdy ktoś zajął się ogniem". Zapraszamy do studia pana Miecia z telewizorem i DVD, na którym obejrzymy najnowszy teledysk Nick'a Carter'a "Burning up".

źródło: youtube.com

To może zacznijmy od początku: Oczywiście wejście smoka musi być, rozgrzany tłum napalonych dziewczyn i ON... wchodzi do paszczy lwa jako gwiazda wieczoru. Pewnie większość z was sądzi, że ma zamiar zaraz odebrać Złotą Telekamerę i Bursztynowego Słowika, ale nic bardziej mylnego, kochaaaaniiii.. on po prostu sobie idzie posiedzieć na kanapie z czteroma dziewczętami...

"You are the game that I wanna play
And I
I just wanna know your name"

Pozwolę sobie zauważyć, że to już druga piosenka (pierwsza: "Love just can't wait"), w której chce poznawać imię dziewczyny. No ja nie chcę nic sugerować, ale może mógłby się dla odmiany zapytać jaki ma rozmiar buta. Chociaż w jego przypadku pewnie prędzej spytałby się jaki ma rozmiar stanika. No chyba, że potrafi dowiedzieć się sam przez dotyk. Ale niestety, trzeba przyznać, że na słowie NAME (0:27) miał świetny wyraz twarzy!!

"I'm burnin' up and up, I'm burnin' up and up, I'm burnin' up and up" - zwracam się z uprzejmą prośbą o przyglądnięcie się 1:26. No, niestety numer 2, nie da się ukryć, że Nick ma tak ponętne usta, że jakbym się wpiła, to by już ich nie odzyskał :D

 Od 1:33 mamy wstawkę występujące gościnnie Briton'a "Briddy" Shaw'a, a zaraz poooootem następuje druga zwrotka.

"The way you shake, shake, shake, shake that ass
It makes me wanna came, came, came very fast"

I tekst Karci po przeczytaniu tego oto fragmentu: "Ty...ale to można rozumieć dwojako... Że sposób w jakim ona porusza tyłkiem sprawia, że on chce dość szybciej...". I moja mina wtedy zamiast być miną typu ;| była miną typu :> i skwitowałam to jeszcze zdaniem: "To teraz ten wers podoba mi się jeszcze bardziej!". Wiem, jestem dramatem. Do tego szczególnie mam fazę na moment FAST, czyli 1:53. 
No cóż, Nick + jego mina + jego ruchy = SERCE.

Chciałabym zauważyć, iż w klipie tym gościnnie przez ułamek sekundy występuje (choć pewnie sam o tym nie wie, jak i reszta załogi!) brat Nick'a Aaron. A następuje to naaaaa... 2:16! Dosłownie identyczna twarz.

2:36, czyli "I'm burning up" w takiej wersji, że padam. Dosłownie jakby miał tą laskę obok siebie zjeść na miejscu. Ale ona chyba niezainteresowana. Tym lepiej dla mnie! -.-

Ale oczywiście Nickolas jak to Nickolas... Dziewczyny, tłumy, impreza to było stanowczo za mało! Postanowił, że wysmaruje się ultrafioletem. Ale tak samemu, to chyba trochę głupio, co nie? No więc wysmarowały go dziewczęta! Wspaniale prawda?! :D no nie do końca -.-

Jakbym opisała swoje wrażenia, hmmmm... Po pierwsze: jak analizowałam jakiś czas temu jego płytę, z której pochodzi ta piosenka (czyli "I'm taking off"), dałam jej marne dwie gwiazdki. Teraz dałabym cztery. Na klipie Nick wygląda naprawdę świetnie, nie da się ukryć. Ale jak to Czarna ostatnio powiedziała po jego obejrzeniu: "Nie zrobił nic nowego, takich teledysków jest teraz pełno, nie podoba mi się". I ma rację. Ale mimo wszystko to nie jest podrzędny hicior, który zrobił furorę (oczywiście nie w Polsce, czego zrozumieć nie mogę), a za miesiąc na jego miejsce wpadnie kilkanaście innych. Dlaczego? Bo Nick Carter z Backstreet Boys nie jest gwiazdką jednego sezonu, którą cały świat kojarzy tylko poprzez jeden utwór. Oczywiście są takie osoby, które powiedzą "Kto? Ku*wa nie znam gościa", ale są takie osoby, które znają go od 20 lat. Ratuje go to, że na jego płycie znajduje się tylko jedna tego typu, dyskotekowa piosenka. Reszta nutek jest zrobiona w jego klimacie. Klimacie Nick'a Cartera i klimacie BSB. I myślę, że mimo wszystko fajnie, że zrobił coś takiego, bo jak twierdzi: lubi muzykę dance, lubi imprezy i lubi na imprezach taką muzykę puszczać. Więc dlaczego nie miałby sam jej robić. Cytując Aleksandrę Srokę z serialu "Mamuśki" chciałoby się rzec: "Proszę państwa, to znaczy moi drodzy...nie usztywniajmy się tak na samym początku".


Ann