wtorek, 22 listopada 2011

Nick Carter - "I'm Burning Up", czyli "płonę, płonę, płoooonę".

Witam w ten wtorkowy wieczór wszystkich telewidzów i słuchaczy. Jednym słowem wszystkich zagorzałych fanów tego bloga jak i tych, którzy trafiają tu zupełnie przypadkowo wpisując w google frazy typu: "gdzie w Toruniu można znaleźć aparaty słuchowe?" -.- No cóż, może kiedyś z Karcią założymy tu mały kącik szybkiej informacji turystycznej, utworzymy jakiś "bardzo świetny" (korzystając z okazji chciałabym pozdrowić pana filozofa <lol>) biznesplan,a potem zajmiemy się reklamą. W końcu do czegoś muszą się w końcu przydać studia o przecudownej i niebywale zachęcającej nazwie ZARZĄDZANIE.

Ale ja tu tak gadu, gadu, pitu, pitu... a Carter czeka za kulisami! Właśnie otrzymałam od niego wiadomość przez słuchawkę, że mam się streszczać, bo mu włosy oklapły i musi stać w pozycji z głową w dół, żeby się na nowo postawiły. No cóż <piłuję paznokcie> nie ja mu kazałam je zapuszczać... a tym bardziej farbować! Ale wracając: dzisiaj w programie z cyklu "Okruchy życia": "Pierwsza pomoc, czyli jak zachować się w momencie, gdy ktoś zajął się ogniem". Zapraszamy do studia pana Miecia z telewizorem i DVD, na którym obejrzymy najnowszy teledysk Nick'a Carter'a "Burning up".

źródło: youtube.com

To może zacznijmy od początku: Oczywiście wejście smoka musi być, rozgrzany tłum napalonych dziewczyn i ON... wchodzi do paszczy lwa jako gwiazda wieczoru. Pewnie większość z was sądzi, że ma zamiar zaraz odebrać Złotą Telekamerę i Bursztynowego Słowika, ale nic bardziej mylnego, kochaaaaniiii.. on po prostu sobie idzie posiedzieć na kanapie z czteroma dziewczętami...

"You are the game that I wanna play
And I
I just wanna know your name"

Pozwolę sobie zauważyć, że to już druga piosenka (pierwsza: "Love just can't wait"), w której chce poznawać imię dziewczyny. No ja nie chcę nic sugerować, ale może mógłby się dla odmiany zapytać jaki ma rozmiar buta. Chociaż w jego przypadku pewnie prędzej spytałby się jaki ma rozmiar stanika. No chyba, że potrafi dowiedzieć się sam przez dotyk. Ale niestety, trzeba przyznać, że na słowie NAME (0:27) miał świetny wyraz twarzy!!

"I'm burnin' up and up, I'm burnin' up and up, I'm burnin' up and up" - zwracam się z uprzejmą prośbą o przyglądnięcie się 1:26. No, niestety numer 2, nie da się ukryć, że Nick ma tak ponętne usta, że jakbym się wpiła, to by już ich nie odzyskał :D

 Od 1:33 mamy wstawkę występujące gościnnie Briton'a "Briddy" Shaw'a, a zaraz poooootem następuje druga zwrotka.

"The way you shake, shake, shake, shake that ass
It makes me wanna came, came, came very fast"

I tekst Karci po przeczytaniu tego oto fragmentu: "Ty...ale to można rozumieć dwojako... Że sposób w jakim ona porusza tyłkiem sprawia, że on chce dość szybciej...". I moja mina wtedy zamiast być miną typu ;| była miną typu :> i skwitowałam to jeszcze zdaniem: "To teraz ten wers podoba mi się jeszcze bardziej!". Wiem, jestem dramatem. Do tego szczególnie mam fazę na moment FAST, czyli 1:53. 
No cóż, Nick + jego mina + jego ruchy = SERCE.

Chciałabym zauważyć, iż w klipie tym gościnnie przez ułamek sekundy występuje (choć pewnie sam o tym nie wie, jak i reszta załogi!) brat Nick'a Aaron. A następuje to naaaaa... 2:16! Dosłownie identyczna twarz.

2:36, czyli "I'm burning up" w takiej wersji, że padam. Dosłownie jakby miał tą laskę obok siebie zjeść na miejscu. Ale ona chyba niezainteresowana. Tym lepiej dla mnie! -.-

Ale oczywiście Nickolas jak to Nickolas... Dziewczyny, tłumy, impreza to było stanowczo za mało! Postanowił, że wysmaruje się ultrafioletem. Ale tak samemu, to chyba trochę głupio, co nie? No więc wysmarowały go dziewczęta! Wspaniale prawda?! :D no nie do końca -.-

Jakbym opisała swoje wrażenia, hmmmm... Po pierwsze: jak analizowałam jakiś czas temu jego płytę, z której pochodzi ta piosenka (czyli "I'm taking off"), dałam jej marne dwie gwiazdki. Teraz dałabym cztery. Na klipie Nick wygląda naprawdę świetnie, nie da się ukryć. Ale jak to Czarna ostatnio powiedziała po jego obejrzeniu: "Nie zrobił nic nowego, takich teledysków jest teraz pełno, nie podoba mi się". I ma rację. Ale mimo wszystko to nie jest podrzędny hicior, który zrobił furorę (oczywiście nie w Polsce, czego zrozumieć nie mogę), a za miesiąc na jego miejsce wpadnie kilkanaście innych. Dlaczego? Bo Nick Carter z Backstreet Boys nie jest gwiazdką jednego sezonu, którą cały świat kojarzy tylko poprzez jeden utwór. Oczywiście są takie osoby, które powiedzą "Kto? Ku*wa nie znam gościa", ale są takie osoby, które znają go od 20 lat. Ratuje go to, że na jego płycie znajduje się tylko jedna tego typu, dyskotekowa piosenka. Reszta nutek jest zrobiona w jego klimacie. Klimacie Nick'a Cartera i klimacie BSB. I myślę, że mimo wszystko fajnie, że zrobił coś takiego, bo jak twierdzi: lubi muzykę dance, lubi imprezy i lubi na imprezach taką muzykę puszczać. Więc dlaczego nie miałby sam jej robić. Cytując Aleksandrę Srokę z serialu "Mamuśki" chciałoby się rzec: "Proszę państwa, to znaczy moi drodzy...nie usztywniajmy się tak na samym początku".


Ann

1 komentarz:

  1. Właściwie to ja najpierw przeczytałam notkę o Bierku... Ale wracając do Carteraska: Uśmiałam się niesamowicie, już padłam z A. Sroki, bo cytat epicki, a jeszcze wczoraj przeglądając pewien dziennik w łóżku rzucałam się w spazmatycznych konwulsjach śmiechu. No niestety jak już zdązyłyśmy zauważyć nasz Nicki Si lubi jak panie na niego spojrzą, jak się o niego otrą, jak pooglądają czekoladę w jego zębie a potem na palcu. NO TRUDNO, CHŁOPY.

    Karcia

    OdpowiedzUsuń