A: (przez telefon) Panie Klemensie, niech pan wpuści tego biednego człowieka do garderoby! Że co? Powiedział, że ma ze sobą nożyczki kosmetyczne i nie zawaha się ich użyć? (spojrzałam na Karcię) Proszę natychmiast wpuścić Kevina Richardson'a do budynku, bo się chłop przeziębi, a niestety nasza pielęgniarka Halina Kiepska jest teraz na urlopie. (do Karci) Co za ludzie...(przejechałam usta błyszczykiem) No co... trzeba jakoś wyglądać, w końcu nie po to całą noc szyłam imitację sukienki od Versace. (weszłysmy do studia)
źródło: http://www.youtube.pl/
Witam Państwa w kolejnym, zapewne wyczekiwanym przez wszystkich, odcinku naszego epickiego programu, gdzie są Państwo świadkami równie epickich wydarzeń z udziałem jeszcze bardziej epickich gości.
K: A naszymi dzisiejszymi gośćmi będą? Drodzy Państwo... Dziś trafiła nam się sama śmietanka, creme de la creme z całego grona naszych wspólnych wyimaginowanych kumpli (i nie chodzi tu o pewnego wymyślonego Tomka, tym bardziej nie chodzi tu o Tomka i jego pospiesznych, restauracyjnych tudzież ekspresowych i równie dziwnych jak on przyjaciół). Mianowicie, zaraz powitamy: w narożniku kuchennym ważący... no sporo Goryl... PRZEPRASZAM, Danny Wood z New Kids On The Block pseudonim Gor... Nieważne. W przeciwnym salonowym narożniku stanie pan Julian Assange prosto z australijskiego miasta Townsville, gdzie pomagał za pomocą tajnych komputerowych kodów do pasjansa rozpracować system obrony Chińskiej Republiki Ludowej, a także otworzyć systemem zero-jedynkowym słoik z ogórkami Burmistrza. W naszym programie pokaże się z innej, nieznanej wielu osobom strony - jako instruktor tańca nowoczesnego, lecz nie chodzi tu o break dance, bardziej o taniec Wielka Improwizacja. Prosimy nagrać sobie ten występ na kasetę magnetofonową, by w dowolnej chwili odtworzyć odpowiedni krok, gdyż spamiętać je wszystkie nie sposób. Następnie gościem będzie nasz gwóźdź programu, wspomniany już Kevin Richardson z zestawem Małego Przycinacza Wąsa, a na deser wtargnie tutaj swym bocznym sposobem sam Axl Rose, który nam opowie czego on neeeeeeddddddd, a nad czym tak głowił się nasz stary kumpel James Hetfield.
A: W kuchni miał pojawić się sam Sebastian Bach ze Skid Row, ale niestety... Niestety, Proszę Państwa, nie wkręci swych włosów w mikser, bo aktualnie leczy kaca i próbuje sobie przypomnieć dlaczego w jego łóżku spał Witold Paszt, w kuchni leży upieczony świniak z nadgryzionym jabłkiem w pysku, a w łazience natomiast czai się tygrys bengalski. Po starej znajomości jednak kącik zajmie Gor... DANNY WOOD. Poza tym nie zabraknie Przeglądu Prasy, szczególną uwagę poświęcimy genialnemu czasopismu "Sny Kobiety".
K: Myślę, że czas zaprosić do nas pierwszego gościa - Danny zapraszamy!
Danny (wchodzi do studia, w jednej ręce sześciopak wody mineralnej, który podnosi systematycznie, w drugiej ręce walizka - imitacja spaceru farmera, zajmuje miejsce przy blacie): Good morning! Własciwie evening, ale tak mi się wżarło. Dzwonił do mnie Sebastian, napisał, że przybędzie w kolejnym odcinku, bo na razie nie wie jakim cudem, kiedy wstał z łóżka dywan krzyknął głosem jego wujka Kazimierza z Rawicza: Nie po nerach!
K: Wspaniale, wspaniale... Wszystkie chłopy są takie same, podstawić im alkohol i już zgubili dzień i nie wiedzą, gdzie się podział.
Danny: No no! Ja żyję zdrowo! Codziennie piję tylko 6 litrów wody niegazowanej, zrywam jabłka z sadu, a następnie dźwigam pełne owoców skrzynie na ciężarówkę, a potem dźwigam samą ciężarówkę.
A: Widzę, że twój trener może być z ciebie dumny... (luknęłam na jego prawy muł, który miał obwód pięciokrotny mojego i aż się przestraszyłam)
Danny: Oczywiście, pozdrawiam trenera mojego, Waldka Kiepskiego, który dzisiaj przed snem kazał mi jeszcze ćwiczyć lewego muła. (obiera jabłka) Do której kamery mam mówić? Do tej? Ekhm. Dzisiaj zrobię dla was pyszny placuszek z jabłkami. <lol>
A: Fantastycznie. Danny... Może ty nam chłopaku powiedz, co robisz na codzień.
Danny: (obrał jabłko, które je, usiadł na krześle, noga jedna poszła, więc stoi) Co ja robię. A to proste. Wstaję rano, wychodzę z psem na spacer, potem budzę moje córki do szkoły, no i śmigam na siłownię. <paker> O! (oblizuje palce, sięga do kieszeni, wyjmuje zdjęcie) Przyniosłem wam widok Miami. Rano fotę robiłem i poszedłem do Foto Bajki, żeby mi wydrukowali. (zapatrzył się) Tęsknię za tym miejscem. (pociągnął nosem i zjadł jabłko do końca, został tylko ogonek)
K: Danny, może opowiesz, co u reszty New Kidsów?
Danny (krojąc jabłko): A wiecie... Jordan chodzi na akupunkturę, bo uważa, że odkąd przekroczył granicę pewnego wieku, jego policzki nie mają już tych samych dołków. Więc, mu nakłuwają. Chciał wprawdzie iść na odsysanie tłuszczu, ale lekarz mu powiedział, że nie da się odessać z samych policzków i mogłoby mu wciągnąć skórę, na to Jordan, że on musi zaryzykować. No tej odpowiedzi to się chirurg w najczarniejszych snach nie spodziewał. Więc do niego, że może mieć zbyt wyłupiaste oczy przez "wciągnięcie". Na to Jordan, że to nawet lepiej, bo myślał o podciągnięciu łuków brwiowych, bo opadają mu powieki, a pod oczami ma już wory. W końcu lekarz go wyrzucił mówiąc, że naruszyłby etykę lekarską. Co prawda Jordan kazał Jonowi próbować odsysania w domowych warunkach, ale nie dał rady tak rozszerzyć ust, żeby zmieściła się tam rura od odkurzacza.
K (mina ;|): Aha, Ann, zapowiedzmy kolejnego gościa, na pewno efekty zabiegów kosmetycznych w wykonaniu braci Knight obejrzymy na słit fociach Jordana, a właściwie jego lustrzanego odbicia.
Danny: Ale co, nie chcecie się dowiedzieć co u reszty?! (wyjmuje opakowanie Piegusków z szafki i je) Donnie odkąd kupił sobie nową lampę z żółtym abażurem nie przestaje go nosić, twierdzi, że jego krój idealnie pasuje mu do kości policzkowych, a pigment do koloru skóry. Chce w nim nawet wystąpić w naszym nowym klipie, a Joe z kolei...
A: <lol> Danny w górnej szafce za Maggi są jeszcze Delicje, weź sobie chłopaku.
Danny: O dzięki. (wziął, znalazł jeszcze przeterminowaną czekoladę z białym nalotem i też wziął) No więc Joe... (ale nas już nie było...)
A: (w oddali) Naszym kolejnym gościem będzie....
Assange (przychodzi przez kadr za Mietkiem niosącym komputer): Proszę iść z nim bardzo powoli, uwaga, panie Mieczysławie, uwaga na kabelki... (trzyma) Ostrożnie!!
K: Pan Julian Assange już sam się zdążył przedstawić. Proszę usiąść...
Assange (rozgląda się, siada ostrożnie, mówi cicho): Na pewno jestem tu bezpieczny? (wysunęła mu się słuchawka z rękawa, mówi do niej) 7120, 7120... Jestem na miejscu, nie ma nikogo podejrzanego... Władek... Władek! Jesteś tam? (ze słuchawki: Dobra, ale zadzwoń jak oglądnę "Dirty Dancing", co? Bo Swayze śpiewa "She's Like The Wind" i nie mogę wejść na odpowiedni poziom wzruszenia.)
K: Ekhm, Julian, powiedz nam, dlaczego włamujesz się do wszystkiego, do czego nie wolno się włamywać, a następnie te wszystkie informacje z grupy oznaczone TOP SECRET udostępniasz całemu światu?
Julian (gęba otwarta): Ale ja wtedy tylko chciałem znaleźć na Fejsie mojego kolegę z grupy przedszkolnej "Stokrotki", no i gdzieś kliknąłem i jak to wszystko pierdyknęło... Ale myślę, że to wina wyszukiwarki, zmieniłem teraz Explorera na Mozillę i dzięki temu mam nawet fajniejszą ikonkę na pulpicie.
A: Oooo, ja też mam Mozillę... <lol> (Karcia na mnie -.- więc ja -.-) Powiedz nam jak to właściwie jest, wszędzie chodzisz ze swoim komputerem?
Julian: Oczywiście! (nachylił się do nas) Rozumiecie, gdyby mi się tak ktoś włamał, wykradł moje wszystkie tajne pliki... (złapał się za głowę) A ja nie umiem usunąć archiwum z GG! Dopiero byłby dramat!
A (mina ;|, luknęłam w kamerę): Przypominam, że wraz z wejściem Julian'a do studia otworzyliśmy linię telefoniczną i już mamy pierwszą słuchaczkę na linii. Witamy panią serdecznie.
Słuchaczka: (grobowy głos) Witam...
A: Jak się pani nazywa i w jakiej sprawie pani dzwoni?
Słuchaczka: Nazywam się Bernarda de Iturbide i dzwonię do pana Assange po poradę. Panie Assange, otóż... mój syn jest księdzem, a ja walczę z grzesznikami, którzy skazani są na ogień piekielny. Jestem wysłanniczką Boga i czynię swoje powołanie służąc mu i wymierzając sprawiedliwość na własną rękę...
Julian: Aha, a jak to się ma do sprawy?
Słuchaczka: Właśnie, bo... może mi pan powiedzieć jak mam złamać hasło na konto mojego syna na portalu katolik.pl?
Julian: Właśnie ja też nie wiem, próbowałem kiedyś złamać hasło Ojca Rydzyka, ale po sprawdzeniu: BERECIK, MOHER, KASA i TVN24WON - odpuściłem.
Słuchaczka: Panie Assange... Pan jest grzesznikiem, zsyłam na pana klątwę Najwyższego i zapowiadam, że nie spocznę dopóki nie zobaczę pana w jednym kotle z Marią Desamparadą! Fausto, co tu przycisnąć, żeby się rozłączyć...
K: Emmm, mamy kolejnego słuchacza...
Słuchacz: Mam pytanie: co pan Assange robi w chwilach wolnych?
Assange: No jeśli już znajdę odpowiedni most albo właściwej wielkości kubeł na śmieci, gdzie mogę zapewnić sobie jako taki komfort psychiczny i fizyczny - ćwiczę aerobik oraz taniec.
Słuchacz: Czyżby mongolski balet?
Assange: Nie, jednakże jest to równie ciekawy styl. Tylko, że ja bym musiał się rozgrzać... (biega w miejscu, robi skłony)
K: To co Ann... To my może zobaczymy jak placuś Danny'ego, a pan Assange się przygotuje do... do... do CZEGOŚ.
Assange: (do kamery) Teraz będę robił pompki...
A: Świetnie!
Assange: Ale... (rozgląda się) O, Mieczysław, przynieś mi tę pompkę, co tam w rogu leży, tą od roweru na wzór!
A (poszłyśmy do Dannego): Danny, kochanieńki jak ci idzie w kuchni?
Danny (buzia zapchana, przełyka, na blacie same puste opakowania po ciastkach): Szwetnie <ok> Ciasto już w piekarniku. Ale zrobiłem z mniejszej ilości jabłek, bo jakoś tak mało chyba kupiłem. A wydawało mi się, że był napis 5 kilo. (czyści jabłko o bluzkę i zagryza)
K (luknęłam do piekarnika): Danny, ale tutaj to ciasto ci wyrasta, że ho ho!
Danny: Oczywiście! To ciasto jest równie FIT jak ja, chyba widać, że te jabłka były ze mną na siłowni. (spojrzał przez szybkę na ciasto) A jaki kaloryfer już mu się robi.
K: Niech więc ciasto się dalej piecze, dalej wyrasta, dalej ćwiczy, a my teraz przejdźmy do sekcji salonowej, gdzie zaraz wystąpi na naszych oczach sam Julian Assange w autorskim układzie tanecznym!
Światła na Juliana, ten wychodzi na parkiet i...
K: A naszymi dzisiejszymi gośćmi będą? Drodzy Państwo... Dziś trafiła nam się sama śmietanka, creme de la creme z całego grona naszych wspólnych wyimaginowanych kumpli (i nie chodzi tu o pewnego wymyślonego Tomka, tym bardziej nie chodzi tu o Tomka i jego pospiesznych, restauracyjnych tudzież ekspresowych i równie dziwnych jak on przyjaciół). Mianowicie, zaraz powitamy: w narożniku kuchennym ważący... no sporo Goryl... PRZEPRASZAM, Danny Wood z New Kids On The Block pseudonim Gor... Nieważne. W przeciwnym salonowym narożniku stanie pan Julian Assange prosto z australijskiego miasta Townsville, gdzie pomagał za pomocą tajnych komputerowych kodów do pasjansa rozpracować system obrony Chińskiej Republiki Ludowej, a także otworzyć systemem zero-jedynkowym słoik z ogórkami Burmistrza. W naszym programie pokaże się z innej, nieznanej wielu osobom strony - jako instruktor tańca nowoczesnego, lecz nie chodzi tu o break dance, bardziej o taniec Wielka Improwizacja. Prosimy nagrać sobie ten występ na kasetę magnetofonową, by w dowolnej chwili odtworzyć odpowiedni krok, gdyż spamiętać je wszystkie nie sposób. Następnie gościem będzie nasz gwóźdź programu, wspomniany już Kevin Richardson z zestawem Małego Przycinacza Wąsa, a na deser wtargnie tutaj swym bocznym sposobem sam Axl Rose, który nam opowie czego on neeeeeeddddddd, a nad czym tak głowił się nasz stary kumpel James Hetfield.
A: W kuchni miał pojawić się sam Sebastian Bach ze Skid Row, ale niestety... Niestety, Proszę Państwa, nie wkręci swych włosów w mikser, bo aktualnie leczy kaca i próbuje sobie przypomnieć dlaczego w jego łóżku spał Witold Paszt, w kuchni leży upieczony świniak z nadgryzionym jabłkiem w pysku, a w łazience natomiast czai się tygrys bengalski. Po starej znajomości jednak kącik zajmie Gor... DANNY WOOD. Poza tym nie zabraknie Przeglądu Prasy, szczególną uwagę poświęcimy genialnemu czasopismu "Sny Kobiety".
K: Myślę, że czas zaprosić do nas pierwszego gościa - Danny zapraszamy!
Danny (wchodzi do studia, w jednej ręce sześciopak wody mineralnej, który podnosi systematycznie, w drugiej ręce walizka - imitacja spaceru farmera, zajmuje miejsce przy blacie): Good morning! Własciwie evening, ale tak mi się wżarło. Dzwonił do mnie Sebastian, napisał, że przybędzie w kolejnym odcinku, bo na razie nie wie jakim cudem, kiedy wstał z łóżka dywan krzyknął głosem jego wujka Kazimierza z Rawicza: Nie po nerach!
K: Wspaniale, wspaniale... Wszystkie chłopy są takie same, podstawić im alkohol i już zgubili dzień i nie wiedzą, gdzie się podział.
Danny: No no! Ja żyję zdrowo! Codziennie piję tylko 6 litrów wody niegazowanej, zrywam jabłka z sadu, a następnie dźwigam pełne owoców skrzynie na ciężarówkę, a potem dźwigam samą ciężarówkę.
A: Widzę, że twój trener może być z ciebie dumny... (luknęłam na jego prawy muł, który miał obwód pięciokrotny mojego i aż się przestraszyłam)
Danny: Oczywiście, pozdrawiam trenera mojego, Waldka Kiepskiego, który dzisiaj przed snem kazał mi jeszcze ćwiczyć lewego muła. (obiera jabłka) Do której kamery mam mówić? Do tej? Ekhm. Dzisiaj zrobię dla was pyszny placuszek z jabłkami. <lol>
A: Fantastycznie. Danny... Może ty nam chłopaku powiedz, co robisz na codzień.
Danny: (obrał jabłko, które je, usiadł na krześle, noga jedna poszła, więc stoi) Co ja robię. A to proste. Wstaję rano, wychodzę z psem na spacer, potem budzę moje córki do szkoły, no i śmigam na siłownię. <paker> O! (oblizuje palce, sięga do kieszeni, wyjmuje zdjęcie) Przyniosłem wam widok Miami. Rano fotę robiłem i poszedłem do Foto Bajki, żeby mi wydrukowali. (zapatrzył się) Tęsknię za tym miejscem. (pociągnął nosem i zjadł jabłko do końca, został tylko ogonek)
K: Danny, może opowiesz, co u reszty New Kidsów?
Danny (krojąc jabłko): A wiecie... Jordan chodzi na akupunkturę, bo uważa, że odkąd przekroczył granicę pewnego wieku, jego policzki nie mają już tych samych dołków. Więc, mu nakłuwają. Chciał wprawdzie iść na odsysanie tłuszczu, ale lekarz mu powiedział, że nie da się odessać z samych policzków i mogłoby mu wciągnąć skórę, na to Jordan, że on musi zaryzykować. No tej odpowiedzi to się chirurg w najczarniejszych snach nie spodziewał. Więc do niego, że może mieć zbyt wyłupiaste oczy przez "wciągnięcie". Na to Jordan, że to nawet lepiej, bo myślał o podciągnięciu łuków brwiowych, bo opadają mu powieki, a pod oczami ma już wory. W końcu lekarz go wyrzucił mówiąc, że naruszyłby etykę lekarską. Co prawda Jordan kazał Jonowi próbować odsysania w domowych warunkach, ale nie dał rady tak rozszerzyć ust, żeby zmieściła się tam rura od odkurzacza.
K (mina ;|): Aha, Ann, zapowiedzmy kolejnego gościa, na pewno efekty zabiegów kosmetycznych w wykonaniu braci Knight obejrzymy na słit fociach Jordana, a właściwie jego lustrzanego odbicia.
Danny: Ale co, nie chcecie się dowiedzieć co u reszty?! (wyjmuje opakowanie Piegusków z szafki i je) Donnie odkąd kupił sobie nową lampę z żółtym abażurem nie przestaje go nosić, twierdzi, że jego krój idealnie pasuje mu do kości policzkowych, a pigment do koloru skóry. Chce w nim nawet wystąpić w naszym nowym klipie, a Joe z kolei...
A: <lol> Danny w górnej szafce za Maggi są jeszcze Delicje, weź sobie chłopaku.
Danny: O dzięki. (wziął, znalazł jeszcze przeterminowaną czekoladę z białym nalotem i też wziął) No więc Joe... (ale nas już nie było...)
A: (w oddali) Naszym kolejnym gościem będzie....
Assange (przychodzi przez kadr za Mietkiem niosącym komputer): Proszę iść z nim bardzo powoli, uwaga, panie Mieczysławie, uwaga na kabelki... (trzyma) Ostrożnie!!
K: Pan Julian Assange już sam się zdążył przedstawić. Proszę usiąść...
Assange (rozgląda się, siada ostrożnie, mówi cicho): Na pewno jestem tu bezpieczny? (wysunęła mu się słuchawka z rękawa, mówi do niej) 7120, 7120... Jestem na miejscu, nie ma nikogo podejrzanego... Władek... Władek! Jesteś tam? (ze słuchawki: Dobra, ale zadzwoń jak oglądnę "Dirty Dancing", co? Bo Swayze śpiewa "She's Like The Wind" i nie mogę wejść na odpowiedni poziom wzruszenia.)
K: Ekhm, Julian, powiedz nam, dlaczego włamujesz się do wszystkiego, do czego nie wolno się włamywać, a następnie te wszystkie informacje z grupy oznaczone TOP SECRET udostępniasz całemu światu?
Julian (gęba otwarta): Ale ja wtedy tylko chciałem znaleźć na Fejsie mojego kolegę z grupy przedszkolnej "Stokrotki", no i gdzieś kliknąłem i jak to wszystko pierdyknęło... Ale myślę, że to wina wyszukiwarki, zmieniłem teraz Explorera na Mozillę i dzięki temu mam nawet fajniejszą ikonkę na pulpicie.
A: Oooo, ja też mam Mozillę... <lol> (Karcia na mnie -.- więc ja -.-) Powiedz nam jak to właściwie jest, wszędzie chodzisz ze swoim komputerem?
Julian: Oczywiście! (nachylił się do nas) Rozumiecie, gdyby mi się tak ktoś włamał, wykradł moje wszystkie tajne pliki... (złapał się za głowę) A ja nie umiem usunąć archiwum z GG! Dopiero byłby dramat!
A (mina ;|, luknęłam w kamerę): Przypominam, że wraz z wejściem Julian'a do studia otworzyliśmy linię telefoniczną i już mamy pierwszą słuchaczkę na linii. Witamy panią serdecznie.
Słuchaczka: (grobowy głos) Witam...
A: Jak się pani nazywa i w jakiej sprawie pani dzwoni?
Słuchaczka: Nazywam się Bernarda de Iturbide i dzwonię do pana Assange po poradę. Panie Assange, otóż... mój syn jest księdzem, a ja walczę z grzesznikami, którzy skazani są na ogień piekielny. Jestem wysłanniczką Boga i czynię swoje powołanie służąc mu i wymierzając sprawiedliwość na własną rękę...
Julian: Aha, a jak to się ma do sprawy?
Słuchaczka: Właśnie, bo... może mi pan powiedzieć jak mam złamać hasło na konto mojego syna na portalu katolik.pl?
Julian: Właśnie ja też nie wiem, próbowałem kiedyś złamać hasło Ojca Rydzyka, ale po sprawdzeniu: BERECIK, MOHER, KASA i TVN24WON - odpuściłem.
Słuchaczka: Panie Assange... Pan jest grzesznikiem, zsyłam na pana klątwę Najwyższego i zapowiadam, że nie spocznę dopóki nie zobaczę pana w jednym kotle z Marią Desamparadą! Fausto, co tu przycisnąć, żeby się rozłączyć...
K: Emmm, mamy kolejnego słuchacza...
Słuchacz: Mam pytanie: co pan Assange robi w chwilach wolnych?
Assange: No jeśli już znajdę odpowiedni most albo właściwej wielkości kubeł na śmieci, gdzie mogę zapewnić sobie jako taki komfort psychiczny i fizyczny - ćwiczę aerobik oraz taniec.
Słuchacz: Czyżby mongolski balet?
Assange: Nie, jednakże jest to równie ciekawy styl. Tylko, że ja bym musiał się rozgrzać... (biega w miejscu, robi skłony)
K: To co Ann... To my może zobaczymy jak placuś Danny'ego, a pan Assange się przygotuje do... do... do CZEGOŚ.
Assange: (do kamery) Teraz będę robił pompki...
A: Świetnie!
Assange: Ale... (rozgląda się) O, Mieczysław, przynieś mi tę pompkę, co tam w rogu leży, tą od roweru na wzór!
A (poszłyśmy do Dannego): Danny, kochanieńki jak ci idzie w kuchni?
Danny (buzia zapchana, przełyka, na blacie same puste opakowania po ciastkach): Szwetnie <ok> Ciasto już w piekarniku. Ale zrobiłem z mniejszej ilości jabłek, bo jakoś tak mało chyba kupiłem. A wydawało mi się, że był napis 5 kilo. (czyści jabłko o bluzkę i zagryza)
K (luknęłam do piekarnika): Danny, ale tutaj to ciasto ci wyrasta, że ho ho!
Danny: Oczywiście! To ciasto jest równie FIT jak ja, chyba widać, że te jabłka były ze mną na siłowni. (spojrzał przez szybkę na ciasto) A jaki kaloryfer już mu się robi.
K: Niech więc ciasto się dalej piecze, dalej wyrasta, dalej ćwiczy, a my teraz przejdźmy do sekcji salonowej, gdzie zaraz wystąpi na naszych oczach sam Julian Assange w autorskim układzie tanecznym!
Światła na Juliana, ten wychodzi na parkiet i...
źródło: http://www.youtube.pl/
K (cała czerwona od tłumienia śmiechu, patrzę kątem oka na Kiedro, a ona już siedzi skulona pod zlewem, gdzie Danny podtyka jej pod nos jabłka): Ekhm... W ocenie twojego tańca głos pragnął zabrać pan Janusz Józefowicz, właśnie otrzymałyśmy maila o następującej treści: "Panie Julianie, wydaje mi się, że nie opanował pan układu do końca, gdyż po tym, co zobaczyłem uważam, iż ściągnął pan kroki z choreografii mojej żony, Nataszy, którą oczywiście układałem ja: zarówno choreografię, jak i żonę, gdyż układałem jej włosy, układałem jej ubrania w szafie, a także układam jej w głowie, żeby miała poukładane".
Julian: Bardziej sugerowałem się autorskimi krokami Jasia Fasoli.
A: (doczołgałam się ze zlewu z ćwiartką JABŁKA w dłoni) Julianie, zapraszamy do przejścia do stanowiska komputerowego (na ucho) Znajdź mi przy okazji w necie film "Casserole Club", bo cholera ja nigdzie nie mogę go znaleźć (polazł, reżyser: kolejny gość jeszcze nie jest gotowy!!, ja na Karcię) A co ty się tu teraz tak błyszczykujesz, halo Ziemia, juhu, a co to... co to za kredki do oczu?
Tymczasem obok:
Reżyser: Chleb z solą raz!
Miet: Jest chleb z solą raz.
Statysta: Ale już mamy tu już jeden! I sól prosto z Wieliczki!
Reżyser: Aha. Czyli chleb z solą raz stop.
Miet: Chleb z solą raz stop.
K (aż nie trafiłam kredką): Przestań! No i się rozmazałam, no co ty już! Jakbyś nie widziała, że kredki do oczu czasem muszę użyć, nawet w sytuacji podbramkowej, kiedy do sali wchodzi gość od mikroekonomii... (na ciebie) Prawdę mówiąc, dobrze że się błyszczykuję, zawsze mogłabyś powiedzieć, żeeeee używam pomadki ochronnej. <lol> A teraz zapraszamy do studia miejmy nadzieję, że gotowego do wejścia na antenę Kev'a Richardson'a!
Kev: Cześć! (macha do kamery) Hi, mom! (do Assange) Weź mi sprawdź na stronie PKP do którego roku życia obowiązują ulgi studenckie, co? (usiadł) Dobrze w końcu być w waszym studio. Już nie wypomnę wam tego, że zostałem zaproszony tu jako ostatni z Backstreetów, nie licząc A.J.a, bo on nawet na Twitterze się nie odzywa, a pytałem czy zna dobry przepis na zapiekankę.
A: No właśnie, nie wiesz dlaczego się nie odzywa? Bo trochę się martwimy..
Kev: Aaaa, podobno rozpieprzył mu się laptop. Proponowałem, że mu go naprawię, ale powiedział, że zgubił instrukcję, mimo, że dla mnie to nawet lepiej... No i wtedy spakował laptopa i siebie i wyjechał do Miami..
Danny (usłyszał Miami i od razu <zakochany>)
K: A teraz przedstawimy naszego gościa specjalnego. Jest to fanka, która wygrała casting do naszego programu podczas, gdy gościem jest właśnie Kev. A dziewczyna ta to Helena z Warszawy! Zapraszamy!
Wchodzi Hela w stroju łowickim, w rękach talerz z chlebem i solą, za nią statysta z banerem: I <serce> Kevin Richardson i wielkim workiem, statysta wyciąga spod pachy Wedlowską bombonierkę w kształcie serca i już zbliża się do naszych kanap, by ostatecznie wręczyć ją Ann i Karci, a nie Kev'owi, który już wyciągał rękę jak zziajany maratończyk po wodę. Widząc to Hela skrzyczała pana statystę i kazała przytargać cały wór słodyczy ufundowanych przez Skarb Państwa (tak, Hela ma takie moce, by namówić Tuska na dotacje do cukierków przeznaczonych dla Kev'a), gdzie znalazły się: bombonierki, kuferek z Jaka To Melodia, Merci, Rafaello, Mieszanka Wedlowska, marcepanowe kartofelki, pastylki miętowe z Goplany, krówki ciągiutki, kukułki, kapitańskie, czekolada bąbelkowa, kalendarz adwentowy, św. Mikołaj z czekolady oraz czekoladowe pisanki.
Kev: (lukając na wszystko i czytając skład) Dzięęęęęęki, nie trzeba było...(luka na chleb, który trzyma) Matko, biedna dziewczyna. (na nas) Trzymaliście ją tu tak o chlebie i soli?
A: Eeee, ale...
Kev: Bez wody?! Ja wiem, że na mnie warto czekać, ale jak to tak można bez wody...
A: Ale to jest taki polski zwyczaj witania gości chlebem i solą.
Kev: Ahaaa.... (wstał, ukłonił się przed chlebem) Dzień dobry, witam...
Hela (rozmarzona): Dzień dobry, Kevin...
A: Emm... Panie Mietku, to może pan już to zabierze? (Miet przyszedł i zabrał)
Kev (usiadł przy Heli): Od ilu lat jesteś moją fanką? (odwija św. Mikołaja i je)
Hela (trochę onieśmielona): Od 15.
Kev (aż mu odpadła głowa Mikołaja i nie zdążył złapać): O Boże... 15 lat? Da się nas kochać 15 lat?
Hela: Da. Szczególnie ciebie.
Kev (padł na oparcie): Dziewczynooo... (złapał ją za rękę) Gdybyś ty wiedziała jaki ze mną jest ciężki los, to tak łatwo byś się nie zakochała. Nie lubię zmywać, a jak już - to siedzę w kuchni trzy godziny myjąc dwa talerze, żeby zeszły wszystkie potencjalne prątki gruźlicy oraz pałeczki coli. Rzeczy mam ułożone w kosteczkę w kolejności alfabetycznej, a jak mi się znudzi - to po 5 minutach układam w kolejności kolorów.
Hela (szybko dodała): Mogłabym układać z tobą!
Kev (na nas, nie puszczając jej ręki): Chyba resztę moich potencjalnych wad (do kamery) chociaż nie jest ich wcale tak wiele! (dalej na nas) mogę sobie darować.
A: No oczywiście, z pewnością nie masz. Tylko od czasu do czasu (luknęłam na Karcię i z powrotem na Keva) posadzisz sobie reporterkę na kolanie (Karcia: ekhm, Kev <lol>), polecisz z jamochłonem na klipie (Karcia: EKHM, Kev już noga na nogę) lub też wystąpisz w "Klubie Zapiekanki", klepiąc po tyłku jakąś kobietę, a zaraz potem sprawdzając z nią jakość wody w basenie. (Karcia luka po suficie i macha nogą: hm, chyba trzeba sufit pomalować...)
Kev: (rozwalił się na kanapie) No wiecie, taka moja praca... Ale dzięki "Klubowi Zapiekanki" poznałem nową technikę podcinania wąsa, później nie dawało mi to spokoju i zacząłem wymyślać inne i tak doszedłem do idealnego cięcia, dzięki któremu nie jest on ani zbyt cienki, ani zbyt gruby. Z resztą, miałem wam chyba co nieco pokazać? (już wyciągnął nożyczki)
A: Tak... (spojrzałam na Helę, która rozmarzona patrzyła na Keva) Dziękujemy fance Keva za przybycie...
Hela: Ale ja chcę jeszcze zostać. Bo ja jeszcze nie powiedziałam, że uwielbiam twoją piosenkę "There Goes My Baby"...
Kev: Prawda? Mnie też się ona podoba. Wiesz, w BSB nie dawano mi wielu ról, właściwie czasem na scenie mogłem nawet w spokoju pogadać z mamą, bo nie miałem za dużo do roboty. Ale ty pewnie chciałabyś autograf? Tylko, że ja nie mam... (wziął pazłotko po św. Mikołaju i machnął parafkę markerem) Proszę.
Hela (biorąc autograf): Dziękuję... (rzuciła się Kevowi na szyję)
Kev: Przecież to tylko autograf... Ja ci powinienem za te 15 lat wierności przynieść moją meblościankę, a także lodówkę z rocznym zapasem konserwy Turystycznej... Tzn. ta konserwa jest już roczna...
Nagle słychać krzyki z kącika naszego Juliana: CO?! ZNOWU?! No nie! No idiota, idiota, nie słucha się mnie w ogóle! Spadaj mały gnojku!
K: Co się stało? Znowu cię złapali na hakerstwie?
Julian: Tsss.... Kobieto! Ja gram w Super Mario Bros, a oni do mnie, że księżniczka jest w innym zamku! Przecież to już szósty poziom! Szlag! Wynoszę się stąd... (szarpie kable) Muszę skombinować jakieś kody na Mario... Już raz mi się udało znaleźć kody na strzelanie do kaczek, że spadały zanim zdążyły wylecieć. Tylko ten cholerny pies i tak się śmiał! (wyszedł)
Kev: Mario? O ten miał ciekawego wąsa.
A: No tak, pewnie Nick tyle w niego gra, że już zdążyłeś policzyć włosy składające się ba wąs.
Kev: No ba... a w co on nie gra! Ostatnio...
A: No mów, mów to bardzo interesujące (:), spojrzałam na Karcię ona mina -.^) Ekhm, ale nie przyszedłeś tu po to żeby nawijać o twoich kolegach z zespołu.
Kev: Właśnie... (dojrzał Danny'ego) Cześć Goryl! Ostatnio w lumpeksie widziałem maskotkę goryla... Ale nie kupiłem, bo kosztowała 14 zł. No gdyby kosztowała 10, to bym wziął.
A: Nie mów! Ja też widziałam, ale taka zrzena, że też postanowiłam nie brać.
Danny (krzyczy): O wy cholery, a to była moja podobizna, specjalnie pozowałem do tego projektu! Nazwa sesji : "King Kong atakuje miasto".
Hela: Ale może wrócimy do tematu Kevina?!
Kev: Właśnie. (na Helę) Yes, my darling? Właściwie to ja bym musiał już prowadzić kącik przycinania wąsa...
K: Ale Hela ci potowarzyszy, może być nawet twoją asystentką.
Kev (podchodzi z Helą do stanowiska): Drodzy Państwo... (kładzie na stół walizę i ją otwiera, a tam piętrowe półki, pełno nożyczek, kremów do golenia, golarek, maszynek) Do wszystkiego trzeba się przygotować, jak Państwo widzą, przyniosłem skromną reprezentację mojego składziku do przycinania. Kochani! Wąsa należy przycinać takimi oto nożyczkami (pokazuje do kamery) lub innymi wybranymi spośród 73 pozostałych. Chwytamy lusterkooooo... I przycinamy ostrożnie... Niewprawną ręką można bardzo łatwo się zaciąć... AŁA! AŁA! Matko, krew się leje, kto mi to tak mocno naostrzył! <ręka na czoło> Już nigdy nie oglądnę bajki o żółwiu Franklinie... (ledwo się trzyma na nogach, a tam tylko mała czerwona strużka)
Hela: Dajcie plaster! I wodę utlenioną! (machnęła ręką na Mietka z apteczką) Albo nie, chodź Kevin, ja cię zawiozę do szpitala, potrzebujesz fachowej opieki...
Kev (uwiesił się na nią): Ja umrę...
Hela: Jeszcze czego! Bez mojego pozwolenia?! Nie ma takiej opcji. (wyszli)
A (w stanie ciężkiego szoku, Goryl do mnie macha, a ja padłam na kanapę): Pozwolisz Karcia, że usiądę...
K: Tak, pozwolę, pozwolę... Wiesz co? Ja pójdę do Danny'ego po ten jabłecznik, bo zbyt ładnie pachnie. A ty siedź, nie ruszaj się, bo ja też będę musiała jechać z tobą do szpitala - a pamiętaj, nie umiem prowadzić, więc lepiej natychmiast poczuj się wspaniale siłą JAKIEGOŚ kosmosu. (poszłam do kuchni) Danny daj placka, co?
Danny (podaje mi talerz): Macie jeden kawałek na spółę, bo reszta wsiąkła.
K: Wsiąkła?! Na pewno? A gdzie wsiąkła?
Danny (gładzi się po brzuchu): Tuuutaaaaaj...
K (usiadłam na kanapę): Masz jeden nędzny kawałek na dwie osoby. A kupił 5 kg jabłek i 7 opakowań cukru waniliowego. -.- Otwórzmy jakąś gazetę, co? Co dziś kupiłaś, a właściwie co wycięłaś z gazet ze stanowiska prasy w Realu?
A (wyciągam wycinki) brałam te najlepsze. Jeszcze zapomniałam nożyczek zabrać z domu i wziełam jakieś z regału, włożyłam odruchowo do torby i zapomniałam zapłacić. <lol> (lukam) O! Z serii "temat dnia": "Guilermo Kintana nie chce oddać teatru. Jak twierdzi teatr należy do niego, a nie do Osvaldo Sandovala, który go kupił. Ostatnio nawet został zaprezentowany premierowy spektakl sztuki ambitnej o urokliwej nazwie "Muminki", gdzie William Levy po znajomości wcielił się w rolę Ryjka. Ponadto po występie zdradził naszemu reporterowi, iż czuje, że jest to jego rola życia." Wspaniaaale, wspaniaaale...
K (sięgnęłam po inny artykuł): "Jon Bon Jovi - 'Masuję sobie czaszkę, aby powstrzymać łysienie i pobudzić me cebulki do wzrostu (to akurat smutna domniemana prawda). Wg mojego kolegi Richie'go, to niewiele pomaga, bo sam próbował, ale włosy na plecach ani drgnęły' (to na szczęście nieprawda - chyba, że jest coś o czym nie wiem, a zapewne jest -.-)". Super, ja Rycha kocham nawet z wyłysiałymi plecami. (sięgnęłam po kolejny wycinek) "SENSACJA! Steven Seagal w kolejnym filmie jako reżyser, oświetleniowiec, dźwiękowiec, montażysta i cała obsada aktorska. Jak twierdzi nasz tajny informator, Jean Claude Van Damme, Seagal przygotowuje się do tego przedsięwzięcia przebywając na planie "Klanu". Na razie obserwuje gestykulację Pawła Lubicza oraz nauczył się tekstu "Życie, życie jest nowelą".
A: O matko, muszę mamie esa wysłać o tym! (już piszę) A nie, ona nie umie przeczytać. Jak już dostanie SMS'a to albo udaje, że nie słyszała, albo mówi, że ma brudne ręce i mam jej przeczytać, albo twierdzi, że to pewnie z Ery i nie warto otwierać. Eh. (sięgnęłam po kolejny artykuł) "Eryk Forrester założył Fejsa" No to ciekawe! (czytam dalej) "Już w pierwszym dniu jego profil odwiedziły dwa miliony osób, pozostawiając po sobie ślad w postaci kliknięcia "Lubię to" lub zostawieniu komentarza. Na pytanie zadane przez panią Konstancję z Mrągowa o treści: Ericzku, co robisz, że mając 70 lat nadal jesteś przystojny, a twe siwe włosy nie wypadają? rzekł: używam kleju biurowego."
K: Lepszy biurowy, a nie jak ten w tubce, który mi zasechł jakieś pół roku po zrobieniu wystrzałowego biura na przedmiot Kultura Zawodu, kiedy okazało się, że umiem zrobić paprotkę w doniczce (z czego słowo "umiem" jest względne - zobaczylibyście jak bardzo, gdybyście zobaczyli ten twór) i nawet opakowanie się rozkruszyło. (spojrzałam na inny wycinek) "KONIEC ŚWIATA." (na ciebie) Znowu? (w artykuł) "Nadchodzi Armagedon, tego nie przewidzieli nawet naukowcy, którzy znają tajne wzory na wyliczenie końca kalendarza Majów. Ministerstwo Oświaty ogłosiło koniec zajęć lekcyjnych, a szpitale masowo wypuszczają chorych, nawet tych trzymających w rękach kroplówki, by zażyli szczęścia póki czas. Wszyscy musimy zmierzyć się z tym tragicznym faktem: Hanka Mostowiak niebawem umrze." YHYM. (na ciebie) Ann zapomnałyśmy o Danny'm! Pewnie tam biedak śpi, majacząc: "nie lubię owsianki, wolę seler".
A: O nie, on mi musi jeszcze coś dać! (do kamery) Nie, nie to, o czym myślicie. (poszłyśmy) Danny! Danny, chłopaku złoty, 24 karatowy, Dannusiu drogi, gorylasku pluszowy, brązowiutki, dużuuuchnyyyy, smaczny był twój wypiek? Ale weź sobie jeszcze zjedz coś, jakieś kanapki ci zaraz zrobię, wolisz z serem czy z szynką? O, może jeszcze śledziki, co?
Danny: (chwilę patrzy na mnie) Może być platyna i miejsce tuż pod sceną, gdzie często przebywa Carter?
A: (czapnęłam i lukam) O, dzięki nie trzeba było...
Danny: A skoro mowa o kanapkach to wolę z szynką i serem i jeszcze pomidorek, ogórasek, może jakaś papryczka, nie zapomnij o cebulce, no i obowiązkowo - zrób mi kakao.
A: Co? Aaaa kanapka. A to zrób sobie. (dalej w bilet)
K: A po co ci bilet w miejscu, gdzie często przebywa Carteras?! No tak, no oczywiście, to przypadek, a że on tam przebywa non stop to przecież w niczym nie przeszkadza, ba! Nawet mogłabyś w każdej dowolnej chwili wymienić bilet na miejsce, w którym często przebywa Howie, gdyby tylko Danny był w posiadaniu takiegoż, prawda?
A: Danny, a masz taki z miejsce, gdzie często przebywa Howie?
Danny: (robi kwiatka ketchupem na kanapce) Niestety nie, ale mogę załatw...
A: (na Karcię) No widzisz, czyli nie ma o czym gadać.
K: Taaaaaak... Jaki ja mam los... (Ann na cały głos: TAKI SAM JAK JA!) Ekhm, może przejdźmy do występu tego odcinka, bo taniec Juliana Assange był występem, jednakże nie tak wspaniałym, jaki odbędzie się tu już za momencik! A naszym wykonawcą jest? AXL ROSE! (czekamy 5 minut) AXL ROSE! (czekamy pół godziny) Axl, juhuuuu... (czekamy godzinę) Eh... zjadłabym kanapkę z majonezem... (po dwóch godzinach) Jest? (bezbarwnym głosem) Przed Państwem, Axl Roooseeeee... <ziewa2>
Axl (wbiegł bokiem): Cześć, cześć, cześć! Właśnie wracam z imprezy, jaką zorganizowałem w samolocie, a że właśnie pan Kazek - jeden z pilotów otwiera Jack'a Daniels'a, którego dostał na 18-tkę - a że było to dawno, to ta whisky ma naprawdę dobry rocznik, wolałbym się kuźwa streścić w kilku minutach, jednakże będą to tak prześwietne minuty jakich dawno nie przeżyliście. To już mogę napieprzać głosem?
K: Myślę, że...
Axl: Ale ja pytałem swojego ego, które odpowiada, że jest gotowe na zniesienie tak wielkiej dawki z*jebistości w tak małym, aczkolwiek niezwykle kształtnym ciele. Jedziem z koksem! (śpiewa, śpiewa, aż w końcu coś zirytowało nasze dziecko, nie wiemy czy były to okruchy placka na dywanie czy też niepodlany bluszcz lub to, że westchnęłyśmy w nieodpowiednim momencie i nagle...
Julian: Bardziej sugerowałem się autorskimi krokami Jasia Fasoli.
A: (doczołgałam się ze zlewu z ćwiartką JABŁKA w dłoni) Julianie, zapraszamy do przejścia do stanowiska komputerowego (na ucho) Znajdź mi przy okazji w necie film "Casserole Club", bo cholera ja nigdzie nie mogę go znaleźć (polazł, reżyser: kolejny gość jeszcze nie jest gotowy!!, ja na Karcię) A co ty się tu teraz tak błyszczykujesz, halo Ziemia, juhu, a co to... co to za kredki do oczu?
Tymczasem obok:
Reżyser: Chleb z solą raz!
Miet: Jest chleb z solą raz.
Statysta: Ale już mamy tu już jeden! I sól prosto z Wieliczki!
Reżyser: Aha. Czyli chleb z solą raz stop.
Miet: Chleb z solą raz stop.
K (aż nie trafiłam kredką): Przestań! No i się rozmazałam, no co ty już! Jakbyś nie widziała, że kredki do oczu czasem muszę użyć, nawet w sytuacji podbramkowej, kiedy do sali wchodzi gość od mikroekonomii... (na ciebie) Prawdę mówiąc, dobrze że się błyszczykuję, zawsze mogłabyś powiedzieć, żeeeee używam pomadki ochronnej. <lol> A teraz zapraszamy do studia miejmy nadzieję, że gotowego do wejścia na antenę Kev'a Richardson'a!
Kev: Cześć! (macha do kamery) Hi, mom! (do Assange) Weź mi sprawdź na stronie PKP do którego roku życia obowiązują ulgi studenckie, co? (usiadł) Dobrze w końcu być w waszym studio. Już nie wypomnę wam tego, że zostałem zaproszony tu jako ostatni z Backstreetów, nie licząc A.J.a, bo on nawet na Twitterze się nie odzywa, a pytałem czy zna dobry przepis na zapiekankę.
A: No właśnie, nie wiesz dlaczego się nie odzywa? Bo trochę się martwimy..
Kev: Aaaa, podobno rozpieprzył mu się laptop. Proponowałem, że mu go naprawię, ale powiedział, że zgubił instrukcję, mimo, że dla mnie to nawet lepiej... No i wtedy spakował laptopa i siebie i wyjechał do Miami..
Danny (usłyszał Miami i od razu <zakochany>)
K: A teraz przedstawimy naszego gościa specjalnego. Jest to fanka, która wygrała casting do naszego programu podczas, gdy gościem jest właśnie Kev. A dziewczyna ta to Helena z Warszawy! Zapraszamy!
Wchodzi Hela w stroju łowickim, w rękach talerz z chlebem i solą, za nią statysta z banerem: I <serce> Kevin Richardson i wielkim workiem, statysta wyciąga spod pachy Wedlowską bombonierkę w kształcie serca i już zbliża się do naszych kanap, by ostatecznie wręczyć ją Ann i Karci, a nie Kev'owi, który już wyciągał rękę jak zziajany maratończyk po wodę. Widząc to Hela skrzyczała pana statystę i kazała przytargać cały wór słodyczy ufundowanych przez Skarb Państwa (tak, Hela ma takie moce, by namówić Tuska na dotacje do cukierków przeznaczonych dla Kev'a), gdzie znalazły się: bombonierki, kuferek z Jaka To Melodia, Merci, Rafaello, Mieszanka Wedlowska, marcepanowe kartofelki, pastylki miętowe z Goplany, krówki ciągiutki, kukułki, kapitańskie, czekolada bąbelkowa, kalendarz adwentowy, św. Mikołaj z czekolady oraz czekoladowe pisanki.
Kev: (lukając na wszystko i czytając skład) Dzięęęęęęki, nie trzeba było...(luka na chleb, który trzyma) Matko, biedna dziewczyna. (na nas) Trzymaliście ją tu tak o chlebie i soli?
A: Eeee, ale...
Kev: Bez wody?! Ja wiem, że na mnie warto czekać, ale jak to tak można bez wody...
A: Ale to jest taki polski zwyczaj witania gości chlebem i solą.
Kev: Ahaaa.... (wstał, ukłonił się przed chlebem) Dzień dobry, witam...
Hela (rozmarzona): Dzień dobry, Kevin...
A: Emm... Panie Mietku, to może pan już to zabierze? (Miet przyszedł i zabrał)
Kev (usiadł przy Heli): Od ilu lat jesteś moją fanką? (odwija św. Mikołaja i je)
Hela (trochę onieśmielona): Od 15.
Kev (aż mu odpadła głowa Mikołaja i nie zdążył złapać): O Boże... 15 lat? Da się nas kochać 15 lat?
Hela: Da. Szczególnie ciebie.
Kev (padł na oparcie): Dziewczynooo... (złapał ją za rękę) Gdybyś ty wiedziała jaki ze mną jest ciężki los, to tak łatwo byś się nie zakochała. Nie lubię zmywać, a jak już - to siedzę w kuchni trzy godziny myjąc dwa talerze, żeby zeszły wszystkie potencjalne prątki gruźlicy oraz pałeczki coli. Rzeczy mam ułożone w kosteczkę w kolejności alfabetycznej, a jak mi się znudzi - to po 5 minutach układam w kolejności kolorów.
Hela (szybko dodała): Mogłabym układać z tobą!
Kev (na nas, nie puszczając jej ręki): Chyba resztę moich potencjalnych wad (do kamery) chociaż nie jest ich wcale tak wiele! (dalej na nas) mogę sobie darować.
A: No oczywiście, z pewnością nie masz. Tylko od czasu do czasu (luknęłam na Karcię i z powrotem na Keva) posadzisz sobie reporterkę na kolanie (Karcia: ekhm, Kev <lol>), polecisz z jamochłonem na klipie (Karcia: EKHM, Kev już noga na nogę) lub też wystąpisz w "Klubie Zapiekanki", klepiąc po tyłku jakąś kobietę, a zaraz potem sprawdzając z nią jakość wody w basenie. (Karcia luka po suficie i macha nogą: hm, chyba trzeba sufit pomalować...)
Kev: (rozwalił się na kanapie) No wiecie, taka moja praca... Ale dzięki "Klubowi Zapiekanki" poznałem nową technikę podcinania wąsa, później nie dawało mi to spokoju i zacząłem wymyślać inne i tak doszedłem do idealnego cięcia, dzięki któremu nie jest on ani zbyt cienki, ani zbyt gruby. Z resztą, miałem wam chyba co nieco pokazać? (już wyciągnął nożyczki)
A: Tak... (spojrzałam na Helę, która rozmarzona patrzyła na Keva) Dziękujemy fance Keva za przybycie...
Hela: Ale ja chcę jeszcze zostać. Bo ja jeszcze nie powiedziałam, że uwielbiam twoją piosenkę "There Goes My Baby"...
Kev: Prawda? Mnie też się ona podoba. Wiesz, w BSB nie dawano mi wielu ról, właściwie czasem na scenie mogłem nawet w spokoju pogadać z mamą, bo nie miałem za dużo do roboty. Ale ty pewnie chciałabyś autograf? Tylko, że ja nie mam... (wziął pazłotko po św. Mikołaju i machnął parafkę markerem) Proszę.
Hela (biorąc autograf): Dziękuję... (rzuciła się Kevowi na szyję)
Kev: Przecież to tylko autograf... Ja ci powinienem za te 15 lat wierności przynieść moją meblościankę, a także lodówkę z rocznym zapasem konserwy Turystycznej... Tzn. ta konserwa jest już roczna...
Nagle słychać krzyki z kącika naszego Juliana: CO?! ZNOWU?! No nie! No idiota, idiota, nie słucha się mnie w ogóle! Spadaj mały gnojku!
K: Co się stało? Znowu cię złapali na hakerstwie?
Julian: Tsss.... Kobieto! Ja gram w Super Mario Bros, a oni do mnie, że księżniczka jest w innym zamku! Przecież to już szósty poziom! Szlag! Wynoszę się stąd... (szarpie kable) Muszę skombinować jakieś kody na Mario... Już raz mi się udało znaleźć kody na strzelanie do kaczek, że spadały zanim zdążyły wylecieć. Tylko ten cholerny pies i tak się śmiał! (wyszedł)
Kev: Mario? O ten miał ciekawego wąsa.
A: No tak, pewnie Nick tyle w niego gra, że już zdążyłeś policzyć włosy składające się ba wąs.
Kev: No ba... a w co on nie gra! Ostatnio...
A: No mów, mów to bardzo interesujące (:), spojrzałam na Karcię ona mina -.^) Ekhm, ale nie przyszedłeś tu po to żeby nawijać o twoich kolegach z zespołu.
Kev: Właśnie... (dojrzał Danny'ego) Cześć Goryl! Ostatnio w lumpeksie widziałem maskotkę goryla... Ale nie kupiłem, bo kosztowała 14 zł. No gdyby kosztowała 10, to bym wziął.
A: Nie mów! Ja też widziałam, ale taka zrzena, że też postanowiłam nie brać.
Danny (krzyczy): O wy cholery, a to była moja podobizna, specjalnie pozowałem do tego projektu! Nazwa sesji : "King Kong atakuje miasto".
Hela: Ale może wrócimy do tematu Kevina?!
Kev: Właśnie. (na Helę) Yes, my darling? Właściwie to ja bym musiał już prowadzić kącik przycinania wąsa...
K: Ale Hela ci potowarzyszy, może być nawet twoją asystentką.
Kev (podchodzi z Helą do stanowiska): Drodzy Państwo... (kładzie na stół walizę i ją otwiera, a tam piętrowe półki, pełno nożyczek, kremów do golenia, golarek, maszynek) Do wszystkiego trzeba się przygotować, jak Państwo widzą, przyniosłem skromną reprezentację mojego składziku do przycinania. Kochani! Wąsa należy przycinać takimi oto nożyczkami (pokazuje do kamery) lub innymi wybranymi spośród 73 pozostałych. Chwytamy lusterkooooo... I przycinamy ostrożnie... Niewprawną ręką można bardzo łatwo się zaciąć... AŁA! AŁA! Matko, krew się leje, kto mi to tak mocno naostrzył! <ręka na czoło> Już nigdy nie oglądnę bajki o żółwiu Franklinie... (ledwo się trzyma na nogach, a tam tylko mała czerwona strużka)
Hela: Dajcie plaster! I wodę utlenioną! (machnęła ręką na Mietka z apteczką) Albo nie, chodź Kevin, ja cię zawiozę do szpitala, potrzebujesz fachowej opieki...
Kev (uwiesił się na nią): Ja umrę...
Hela: Jeszcze czego! Bez mojego pozwolenia?! Nie ma takiej opcji. (wyszli)
A (w stanie ciężkiego szoku, Goryl do mnie macha, a ja padłam na kanapę): Pozwolisz Karcia, że usiądę...
K: Tak, pozwolę, pozwolę... Wiesz co? Ja pójdę do Danny'ego po ten jabłecznik, bo zbyt ładnie pachnie. A ty siedź, nie ruszaj się, bo ja też będę musiała jechać z tobą do szpitala - a pamiętaj, nie umiem prowadzić, więc lepiej natychmiast poczuj się wspaniale siłą JAKIEGOŚ kosmosu. (poszłam do kuchni) Danny daj placka, co?
Danny (podaje mi talerz): Macie jeden kawałek na spółę, bo reszta wsiąkła.
K: Wsiąkła?! Na pewno? A gdzie wsiąkła?
Danny (gładzi się po brzuchu): Tuuutaaaaaj...
K (usiadłam na kanapę): Masz jeden nędzny kawałek na dwie osoby. A kupił 5 kg jabłek i 7 opakowań cukru waniliowego. -.- Otwórzmy jakąś gazetę, co? Co dziś kupiłaś, a właściwie co wycięłaś z gazet ze stanowiska prasy w Realu?
A (wyciągam wycinki) brałam te najlepsze. Jeszcze zapomniałam nożyczek zabrać z domu i wziełam jakieś z regału, włożyłam odruchowo do torby i zapomniałam zapłacić. <lol> (lukam) O! Z serii "temat dnia": "Guilermo Kintana nie chce oddać teatru. Jak twierdzi teatr należy do niego, a nie do Osvaldo Sandovala, który go kupił. Ostatnio nawet został zaprezentowany premierowy spektakl sztuki ambitnej o urokliwej nazwie "Muminki", gdzie William Levy po znajomości wcielił się w rolę Ryjka. Ponadto po występie zdradził naszemu reporterowi, iż czuje, że jest to jego rola życia." Wspaniaaale, wspaniaaale...
K (sięgnęłam po inny artykuł): "Jon Bon Jovi - 'Masuję sobie czaszkę, aby powstrzymać łysienie i pobudzić me cebulki do wzrostu (to akurat smutna domniemana prawda). Wg mojego kolegi Richie'go, to niewiele pomaga, bo sam próbował, ale włosy na plecach ani drgnęły' (to na szczęście nieprawda - chyba, że jest coś o czym nie wiem, a zapewne jest -.-)". Super, ja Rycha kocham nawet z wyłysiałymi plecami. (sięgnęłam po kolejny wycinek) "SENSACJA! Steven Seagal w kolejnym filmie jako reżyser, oświetleniowiec, dźwiękowiec, montażysta i cała obsada aktorska. Jak twierdzi nasz tajny informator, Jean Claude Van Damme, Seagal przygotowuje się do tego przedsięwzięcia przebywając na planie "Klanu". Na razie obserwuje gestykulację Pawła Lubicza oraz nauczył się tekstu "Życie, życie jest nowelą".
A: O matko, muszę mamie esa wysłać o tym! (już piszę) A nie, ona nie umie przeczytać. Jak już dostanie SMS'a to albo udaje, że nie słyszała, albo mówi, że ma brudne ręce i mam jej przeczytać, albo twierdzi, że to pewnie z Ery i nie warto otwierać. Eh. (sięgnęłam po kolejny artykuł) "Eryk Forrester założył Fejsa" No to ciekawe! (czytam dalej) "Już w pierwszym dniu jego profil odwiedziły dwa miliony osób, pozostawiając po sobie ślad w postaci kliknięcia "Lubię to" lub zostawieniu komentarza. Na pytanie zadane przez panią Konstancję z Mrągowa o treści: Ericzku, co robisz, że mając 70 lat nadal jesteś przystojny, a twe siwe włosy nie wypadają? rzekł: używam kleju biurowego."
K: Lepszy biurowy, a nie jak ten w tubce, który mi zasechł jakieś pół roku po zrobieniu wystrzałowego biura na przedmiot Kultura Zawodu, kiedy okazało się, że umiem zrobić paprotkę w doniczce (z czego słowo "umiem" jest względne - zobaczylibyście jak bardzo, gdybyście zobaczyli ten twór) i nawet opakowanie się rozkruszyło. (spojrzałam na inny wycinek) "KONIEC ŚWIATA." (na ciebie) Znowu? (w artykuł) "Nadchodzi Armagedon, tego nie przewidzieli nawet naukowcy, którzy znają tajne wzory na wyliczenie końca kalendarza Majów. Ministerstwo Oświaty ogłosiło koniec zajęć lekcyjnych, a szpitale masowo wypuszczają chorych, nawet tych trzymających w rękach kroplówki, by zażyli szczęścia póki czas. Wszyscy musimy zmierzyć się z tym tragicznym faktem: Hanka Mostowiak niebawem umrze." YHYM. (na ciebie) Ann zapomnałyśmy o Danny'm! Pewnie tam biedak śpi, majacząc: "nie lubię owsianki, wolę seler".
A: O nie, on mi musi jeszcze coś dać! (do kamery) Nie, nie to, o czym myślicie. (poszłyśmy) Danny! Danny, chłopaku złoty, 24 karatowy, Dannusiu drogi, gorylasku pluszowy, brązowiutki, dużuuuchnyyyy, smaczny był twój wypiek? Ale weź sobie jeszcze zjedz coś, jakieś kanapki ci zaraz zrobię, wolisz z serem czy z szynką? O, może jeszcze śledziki, co?
Danny: (chwilę patrzy na mnie) Może być platyna i miejsce tuż pod sceną, gdzie często przebywa Carter?
A: (czapnęłam i lukam) O, dzięki nie trzeba było...
Danny: A skoro mowa o kanapkach to wolę z szynką i serem i jeszcze pomidorek, ogórasek, może jakaś papryczka, nie zapomnij o cebulce, no i obowiązkowo - zrób mi kakao.
A: Co? Aaaa kanapka. A to zrób sobie. (dalej w bilet)
K: A po co ci bilet w miejscu, gdzie często przebywa Carteras?! No tak, no oczywiście, to przypadek, a że on tam przebywa non stop to przecież w niczym nie przeszkadza, ba! Nawet mogłabyś w każdej dowolnej chwili wymienić bilet na miejsce, w którym często przebywa Howie, gdyby tylko Danny był w posiadaniu takiegoż, prawda?
A: Danny, a masz taki z miejsce, gdzie często przebywa Howie?
Danny: (robi kwiatka ketchupem na kanapce) Niestety nie, ale mogę załatw...
A: (na Karcię) No widzisz, czyli nie ma o czym gadać.
K: Taaaaaak... Jaki ja mam los... (Ann na cały głos: TAKI SAM JAK JA!) Ekhm, może przejdźmy do występu tego odcinka, bo taniec Juliana Assange był występem, jednakże nie tak wspaniałym, jaki odbędzie się tu już za momencik! A naszym wykonawcą jest? AXL ROSE! (czekamy 5 minut) AXL ROSE! (czekamy pół godziny) Axl, juhuuuu... (czekamy godzinę) Eh... zjadłabym kanapkę z majonezem... (po dwóch godzinach) Jest? (bezbarwnym głosem) Przed Państwem, Axl Roooseeeee... <ziewa2>
Axl (wbiegł bokiem): Cześć, cześć, cześć! Właśnie wracam z imprezy, jaką zorganizowałem w samolocie, a że właśnie pan Kazek - jeden z pilotów otwiera Jack'a Daniels'a, którego dostał na 18-tkę - a że było to dawno, to ta whisky ma naprawdę dobry rocznik, wolałbym się kuźwa streścić w kilku minutach, jednakże będą to tak prześwietne minuty jakich dawno nie przeżyliście. To już mogę napieprzać głosem?
K: Myślę, że...
Axl: Ale ja pytałem swojego ego, które odpowiada, że jest gotowe na zniesienie tak wielkiej dawki z*jebistości w tak małym, aczkolwiek niezwykle kształtnym ciele. Jedziem z koksem! (śpiewa, śpiewa, aż w końcu coś zirytowało nasze dziecko, nie wiemy czy były to okruchy placka na dywanie czy też niepodlany bluszcz lub to, że westchnęłyśmy w nieodpowiednim momencie i nagle...
źródło: http://www.youtube.pl/
K: Oczywiście, standard.
Danny: Macie jeszcze jakieś ciastka?
A: Nie sądzę, wszystko zjadłeś..
Danny: To lecę do domu. A nie, bo jeszcze występ Axl'a...
A: Ale już się skończył.
Danny: To on już tu był?
A: Przed chwilą wyszedł.
Danny: Cholera, bo jak ja jem to już nic innego się dla mnie nie liczy... (wyjął z szafki olej) O, wezmę ze sobą, bo w domu nie mam, a będę smażył jeszcze krokiety. (luka na zegarek) O matko! Ale tu zabalowałem, a za 10 minut mam być na siłowni (poza pakera, do kamery) Jak to dobrze, że jestem w tak dobrej formie dzięki mojej diecie, regularnym ćwiczeniom i Aqua Slim, że przebiegnę te 5 km w 10 minut (pobiegł) Cześć dziewczyny, było miłoooooooo...
A: Tak, nam też. (lukam w szafki, wzruszyłam ramionami) No co... Wszystko zjadł.
K: Eh... Jestem głodna, zrobię pierogi. (do kamery) Rychu, jeśli mnie słuchasz - ugotuję więcej pierogów niż będę w stanie sama zjeść! <lol> (Ann mnie szturcha łokciem) No coooo... Jakbyś jeszcze była zakochana w Carterze - to pewnie byłabyś z nim umówiona tydzień wcześniej! <foch> Nawet nie wiem, kto będzie gościem w przyszłym tygodniu. Ty coś kojarzysz w tej kwestii?
A: Nie, ale to się znowu ustali na jakimś wykładzie, być może mikroekonomii i wyśle się esa do potencjalnych kandydatów. Co to dla naaaaas...
K: Właaaaaśniee... Damy radę, nie? Zepniemy się i damy raaaadęęęę... (w kamerę) Więc żegnamy się z wami, mamy nadzieję, że podobał wam się ten odcinek, bo tworzyłyśmy go z dna serca i woreczka żółciowego.
A: (macham chustką do kamery) Będziemy tęsknić, żegnajcie kochani... żegnajcie... (mrużę oczy) do zobaczenia... MIET! CO TY ŻEŚ MI ZA KROPLE DAŁ, ŻE NIE MOGĘ SIĘ PORZĄDNIE PORYCZEĆ?!
Miet: Żołądkowe, a bo co?
Danny: Macie jeszcze jakieś ciastka?
A: Nie sądzę, wszystko zjadłeś..
Danny: To lecę do domu. A nie, bo jeszcze występ Axl'a...
A: Ale już się skończył.
Danny: To on już tu był?
A: Przed chwilą wyszedł.
Danny: Cholera, bo jak ja jem to już nic innego się dla mnie nie liczy... (wyjął z szafki olej) O, wezmę ze sobą, bo w domu nie mam, a będę smażył jeszcze krokiety. (luka na zegarek) O matko! Ale tu zabalowałem, a za 10 minut mam być na siłowni (poza pakera, do kamery) Jak to dobrze, że jestem w tak dobrej formie dzięki mojej diecie, regularnym ćwiczeniom i Aqua Slim, że przebiegnę te 5 km w 10 minut (pobiegł) Cześć dziewczyny, było miłoooooooo...
A: Tak, nam też. (lukam w szafki, wzruszyłam ramionami) No co... Wszystko zjadł.
K: Eh... Jestem głodna, zrobię pierogi. (do kamery) Rychu, jeśli mnie słuchasz - ugotuję więcej pierogów niż będę w stanie sama zjeść! <lol> (Ann mnie szturcha łokciem) No coooo... Jakbyś jeszcze była zakochana w Carterze - to pewnie byłabyś z nim umówiona tydzień wcześniej! <foch> Nawet nie wiem, kto będzie gościem w przyszłym tygodniu. Ty coś kojarzysz w tej kwestii?
A: Nie, ale to się znowu ustali na jakimś wykładzie, być może mikroekonomii i wyśle się esa do potencjalnych kandydatów. Co to dla naaaaas...
K: Właaaaaśniee... Damy radę, nie? Zepniemy się i damy raaaadęęęę... (w kamerę) Więc żegnamy się z wami, mamy nadzieję, że podobał wam się ten odcinek, bo tworzyłyśmy go z dna serca i woreczka żółciowego.
A: (macham chustką do kamery) Będziemy tęsknić, żegnajcie kochani... żegnajcie... (mrużę oczy) do zobaczenia... MIET! CO TY ŻEŚ MI ZA KROPLE DAŁ, ŻE NIE MOGĘ SIĘ PORZĄDNIE PORYCZEĆ?!
Miet: Żołądkowe, a bo co?
P.S.: Nasze wypociny to fikcja, proszę nie związywać się z charakterem i zachowaniem postaci. Wszelkie podobieństwo fizyczne - możliwie nieprzypadkowe, lecz cała treść to wymysły i interpretacja własnych chorych wizji.
Ann i Karcia