piątek, 30 grudnia 2011

Plastikowy Kanarek frunie do...

K: Witamy Państwa. Zebrałyśmy się tutaj, by zdać Państwu relację z gali wręczenia Plastikowego Kanarka. Impreza odbyła się w naszych chorych umysłach oraz za pomocą łącz internetowych, a uczestnikami byli kandydaci do tytułu "Najlepszego głosu lat 90-tych". Tym samym rozstrzygnięta została sonda, która ciągnęła się jak flaczory z olejasem od samego czerwca. Nasi odbiorcy i czytelnicy bloga dopisali liczbą 42 osób, jakie oddały głos w ankiecie, plasując naszą sondę na drugim miejscu pod względem popularności, tuż za corocznym głosowaniem w plebiscycie Tele Tygodnia. Jest nam niezmiernie miło poinformować, że wśród głosujących rozlosowaliśmy atrakcyjne nagrody. Zestaw ołówków otrzymała pani Lucyna z Bytomia, klucz do skrzynki, znaleziony przez Pana Mietka wysłałyśmy już do pana Sławomira z Kołobrzegu, a pompon do czapki, ufundowany przez grudziądzką pasmanterię na ulicy Mickiewicza, przekazujemy rodzinie Kozuniów z woj. Lubuskiego.
A: Gratulujemy zwycięzcom i zachęcamy do głosowania w kolejnej sondzie, która pojawi się już niebawem, zaraz po tym jak wymyślimy, czego ma dotyczyć. Powróćmy jednak do tematu dzisiejszego spotkania... Jesteśmy pewne, że nie zdołamy całkowicie oddać słowami tego, co działo się na minionej uroczystości, tak samo jak ja nie zdołam opisać wam świetności, boskości i cudowności Nick'a Carter'a, członka zespołu Backstreet Boys, jaką obdarzył nas na gali już od samego przejścia przez nasz skromny, ciasny próg... (zostałam dźgnięta łokciem w bok przez Karcię) Ekhm. Tak więc, z tego miejsca pragniemy przede wszystkim, w pierwszej kolejności podziękować osobom, bez których tak ważny dzień w historii naszego bloga by się nie odbył, czyli panu Mietkowi, który raczył nas wyśmienitymi kawami, byśmy nie usnęli, panu Klemensowi, dzięki któremu wszystkie gwiazdy, całe i zdrowe opuściły nasz gmach, nam samym, bo bez nas nic tutaj nie byłoby epickie, a zwłaszcza panu Ryśkowi taxidrajwiarzowi za przywiezienie na miejsce wszystkich zaproszonych.
K: Myślę, że możemy już włączać nasz telewizor marki Philips, by oddać zapis naszych kamer. (sięgnęłam po pilota, włączyłam telewizor, jednak po chwili pilot został mi z ręki brutalnie wyszarpany przez Ann, która oświadczyła po raz setny: znowu wieśniacko włączyłaś) Tutaj mamy... O proszę, na scenę wtargnął pan Axl Rose, który już wyciągał rękę po nagrodę, oznajmiając, że specjalnie urwał się z festiwalu muzyki country w Mrągowie, by odebrać statuetkę Plastikowego Kanarka, nucąc przy tym "Baju baj, baju baj, proszę pana..." i potrząsając frędzlami u swych butów. Po oznajmieniu, że zdobył zaledwie dwa głosy, zrobił rozpierduchę krzycząc, że nie po to, zakładał na zęby nową porcelanę... chińską... we wzorki... by teraz nie otrzymać nagrody, a wychodząc pokazał wszystkim Fuck You, z czego najbardziej ucieszył się Jon z New Kids On The Block. 
A: Trzeba powiedzieć, że Jon gotowy był pójść za Axl'em i opuścić imprezę bez pożegnania się... Oooo! Właśnie teraz, po prawej stronie, widać jak nasza kamera uchwyciła go idącego w stronę wyjścia niczym glina z 20-letnim stażem, czyli podpierając plecami ścianę...Idzie...Idzie...O matko, tak się wczuł, że złożył dłonie na kształt pistoletu. Panie Mietku, przydałaby się jakaś muzyczka, może z "Gliniarza z Beverly Hills?". Doprawdy, istne szaleństwo.. Ale co tu się teraz stało?! Jon wpadł na wózek z cateringiem, który prowadzi... (przybliżyłam się do ekranu) sam Danny z NKOTB! (w kamerę) Proszę Państwa, pan Wood upiekł wszystkie ciasta. Gdyby któraś z pań chciała przepis, możecie wysyłać prośby na jego oficjalnego Twittera, gdzie znajdują się również zdjęcia tych wypieków. Niestety, nie mogę powiedzieć, czy były dobre, gdyż Danny wszystko zjadł sam.
K: Danny skarżył się, że non stop dzwonili do niego Ron Weasley i Hermiona Granger, gdyż uważali, że na wózku ukrywa żelki o smaku wymiocin, a także czekoladowe żaby. Wracając do imprezy, właśnie teraz na ekranie widzimy samego Bono z U2, który przekazał, że docenia wszystkie oddane na niego głosy, a korzystając z okazji chciałby wyrecytować słowa piosenki, jakie napisał z myślą o głodującej Afryce. Po poinformowaniu naszego Bonutka, że raczej te słowa nie pokrzepią Afrykańczyków, gdyż istnieje tam nie tylko deficyt wody oraz jedzenia, ale również telewizorów, Bono uznał: to połączmy się przez Skype'a! Kochany Bono, za wszelką cenę pragnie uratować świat... Zaraz po nim na scenę wszedł Sting z całym zreaktywowanym na ten wieczór The Police, a także z orkiestrą symfoniczną, który pragnąc przebić Bono uznał, że on przekaże ciepłe słowa ludziom w całej Azji, po czym przedstawił swego tłumacza, Bilguuna Ariunbatara. Jednak chwilę później dowiedział się, że i on nie wygrał, po czym zaczął nucić "Fields Of Gold"...



źródło: www.youtube.pl

Ale za moment uznał, że zawsze nadchodzi nowy dzień... Tzn. zrozumieliśmy tylko "brand new day"...



A: Mimo wszystko nawet Sting nie pobył za długo na scenie, bo właśnie, jak widać, wtargnęła na nią ubrana w cztery kożuchy, futro z norek i kozaki ze skóry węża ocieplane futrem z kity lisa... Nie Drodzy Państwo, nie jest to Cruella Demon, to jest Whitney Houston! Spytała się tylko, kremując czerwony nos kremem z wyciągu ze śluzu ślimaka, czy może już dostać nagrodę, bo trochę się spieszy na narty. Jakież było jej zdziwienie, gdy poinformowałyśmy ją, że otrzymała tylko jeden głos,czyli ogólnie zdobyła 2% wszystkich głosów i zaklasyfikowała się tym samym na siódmym miejscu, które musiała do tego dzielić z czteroma innymi osobami! Popłakała się i stwierdziła, że może liczyć tylko na swojego bodyguarda, na co wkroczył na scenę Costner ze słowami "Rozejść się! Proszę się nie pchać! Proszę zrobić przejście!" (chociaż na scenie były tylko 3 osoby), po czym jak widzimy porwał ją w objęcia i pognał w kierunku wyjścia ewakuacyjnego, zakładając na nią jeszcze polar, nauszniki i wyciągając parasol.
K: Whitney, chcąc dodać patosu całej sytuacji, zaczęła wyć: "and aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa jiiiiiiiiiijaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa jiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiijaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaajjjjjjjjjjj...", lecz jej śpiewy przerwał Axl'owy rzut butelką, a komentarzem do jego osobistej sytuacji był pomruk Rose'a: I have nothing... Ale wróćmy na naszą galę, gdzie widać siedzącego na widowni James'a Hetfield'a, któremu zwisało czy wygra, czy nie wygra, lecz nie zwisało to jego koledze Lars'owi Ulrich'owi, który pozwał nas za ch*jowy plebiscyt, wyzwał wszystkich dookoła i nawet startował z pięściami i krzesłem na naszego pana Mietka, lecz został obezwładniony celnym ciosem w łeb od samego James'a, który podsumował zachowanie Lars'a słowem: DEBIL, a do nas machnął ręką, żebyśmy się nie przejmowały i kontynuowały show, podczas gdy sam uspokoił Ulrich'a przekazując mu butelkę Bebiko i pluszowego szczura oraz obiecał, że jak wyjdą, zawiezie Lars'a do lunaparku. W trakcie tego incydentu przyszła Mariah Carey otoczona szklankami i kieliszkami, po czym zaczęła uderzać w wysokie C i rozbijać naczynia wokół, na co Larsowi pękła butelka, ulało się mu na spodnie, a Mariah dostała oficjalny pozew. 
A: Swoją drogą on już tych pozwów tyle ma na swoim koncie, że powinien w sądzie zamieszkać. On już pewnie z Wesołowską na "ty" jest. I nie ma "Paaaanie Urlichhhh...", tylko "Laaaaaaaaarssss...". O MATKO! Proszę teraz zabrać wszystkie dzieci sprzed telewizorów; panie Mietku, dawać czerwone kółeczko w róg ekranu! Właśnie przez kadr przebiegł Kravitz, z gołym tyłkiem... I powiedział, że...ekhm... jemu to "zwisa". Możemy się tylko domyślać, co dokładnie miał na myśli.
K: Tutaj mamy skadrowanego John'a Bongiovi, który trzymając w ręce prostownicę jeszcze na gali pracował nad swym wyglądem i zaczesywał włosy do przodu, by ukryć zakola. O, właśnie wyjął żel do włosów i ugładza odstający przy skroni kosmyk, jednocześnie ubolewając, że nie ma z nim reszty zespołu, aczkolwiek dobitnie zaznaczając, że i tak to on jest najważniejszy, co można było zauważyć kiedy jeszcze wbiegał na scenę, gdy na telebimie za nim znajdowała się prezentacja wykonana za pomocą programu Power Point, zatytułowana: John B. - It's My Life. Wielką nieobecną tego wieczoru była Shania Twain. Musiała udać się do sądu, gdyż otrzymała kolejne wezwanie od poszkodowanych, którzy oglądali "Zbuntowanego Anioła", szczególnie namiętnie maglując fragment pierwszego razu Milagros i Ivo, a chcąc zrobić podobny mu romantyczny klimat w domu, porozstawiali świeczki, które stały się źródłem pożaru.
A: Patrzcie teraz! Na pewno każdy z was zastanawiał się, jak to NAPRAWDĘ było z rozpadem zespołu N'Sync, więc moi drodzy... zanurzmy się w tej wiekopomnej chwili...
Gdy ogłosiłyśmy, że szczęśliwymi zwycięzcami nie będzie jeden z boysbandów... Justin Timberlake zaczął klaskać i wygwizdywać resztę bliźniaczych zespołów, a w efekcie nawet padła seria niecenzuralnych słów. Zrzedła mu mina dopiero wtedy, gdy na telebimie obok jego podobizny pojawiła się magiczna cyferka ZERO, ale nie zdołał przyjąć tego na klatę. Co prawda, Danny chciał mu pomóc, zdążył nawet, jak słyszymy dać przemowę, że on codziennie podnosi dwieście kilo i to na jedną rekę, ale nie miał siły wstać spod wózka cateringowego... No i stało się!
Justin (do reszty zespołu): Osły! To wszystko przez was! Nie będę z wami dłużej pracował, bo jesteście totalne beztalencia, nie potraficie nawet wyciągnąć porządnie Pszczółki Mai na próbach! ODCHODZĘ! - po czym rzucił focha i wyszedł. A nie, jednak został, tylko przesiadł się na tylne siedzenie.
K: Naszą nadprzyrodzoną mocą na imprezie pojawił się Michael Jackson, który uznał, że żywy czy martwy nie może przegapić takiej okazji. Mimo, że nie wygrał i tak podbił nasze serca swą wielką empatią i przyjaznym nastawieniem do wszystkich zgromadzonych... Tylko pan Mietek został wyprowadzony z pomieszczenia przez sanitariuszy, gdyż kiedy dłoń Michael'a po lekkim uścisku została w ręce pana Mietka, dostał on zawału. Ale Jackson jak to Jackson - nie obraził się, co więcej obiecał, że spod sześciu stóp pod ziemią wyśle do rodziny SMSa, by przysłali Mietkowi słynną cekinową rękawiczkę, aby ręka nie marzła. Szczególnym zainteresowaniem naszego Króla Popu darzył Howie Dorough z Backstreet Boys, który uznał, że to wspaniale, że Michael odnowił swój wizerunek z klipu "Thriller", jednak po 10 sekundach leżał na noszach obok pana Mietka, gdy okazało się, że na twarzy Jacksona nie ma żadnego makijażu. Ale mówiąc o naszych BSB... Bo oto chwila wiekopomna. Otwierając zalakowaną kopertę ze zwycięskim artystą czułyśmy, że wygra wspaniały zespół (może dlatego, że wcześniej same pakowałyśmy do tej koperty wyniki). Nagle Ann odczytała: miażdżącą przewagą głosów wygrali... Backstreet Boys! I rozbrzmiało "tell me why, ain't noting but a heartache...", na którą to melodię, po uprzednim wyściskaniu się, chłopcy weszli na scenę z wyciągniętymi ku nam rękami. Ann ominęła Howie'go, który biegł ku niej z uhahanym wyrazem twarzy i padła w ramiona Nickolas'a Carter'a, po czym została obkręcona, gdyż radość Nick'a nie znała granic. Oni romans - a ja zostałam z How'em, który był jak antyperspirant - szczerzył się 24/7 (a ci dalej stoją razem). Przytuliłam kochanego Brian'a, jednocześnie wyczuwając zapach jego różowej gumy balonowej, którą schował w papierek na później, potem przyszła kolej na uścisk z A.J.em (Ann + Nick = standing together), który żalił się, że świeża małżonka każe mu się przebierać w sypialni za nietoperza i pijawkę (Ann + Nick = standing together forever), w końcu przyszła kolej na Kev'a, ale niestety nie wpadłam w niego jak w studnię, gdyż wstyd mi było za uprzednie uwielbienie Rycha (Ann + Nick = standing together forever and ever). Brian podziękował Bogu, po czym rozkleił się, w przeciwieństwie do jego gumy, która nie dała się później odkleić od papierka. Howie podziękował Bogu, a następnie fryzjerowi. A.J. podziękował Bogu i żonce Rochelle, która siedziała na widowni z krwistym bananem na twarzy, Nick tylko krzyknął, nadal stojąc z Ann, która była już fioletowa od uścisku: dziękuję Bogu! A podziękowania Kev'a jak zwykle zostały ucięte.
A: I proszę bardzo, wszyscy świetnie sie bawią, wszyscy klaszczą, a najbardziej klaszcze Robbie Williams z Take That, chłop nawet wstał i daje solidny aplauz, gwiżdże, teraz robi nawet pajacyki! "Backstreet Boys! Backsteet Boys! Oddałem na was głos! łuuuuu!", po czym pozostali członkowie jego zespołu zaczęli go uspokajać i wynosić za kulisy, ale reszta nadal się świetnie bawi, ja stoję z Nickiem, widzicie jak on świetnie wygląda? A mówiłam, że wyglądał! No mówiłam. O, a teraz, zobaczcie teraz!... Nie no, świetnie przełknął ślinę... (Karcia mina WTF) Yyyy, Karcia świetnie się bawi z Howiem (Karcia jeszcze większa mina WTF), ale tą świetną zabawę przerwali wchodząc, a dokładniej wbiegając na scenę BoyzIIMen, którzy powiedzieli, że nie zgadzają się z wynikami sondy i trzeba ją koniecznie powtórzyć, bo mają o wiele lepsze głosy od BSB. O, właśnie teraz na dowód swoich słów, Wanya Morris zaczął śpiewać "End Of The Road" acapella, widzimy rozlewającą się z wysiłku na twarzy purpurę, ooooo i jest padnięcie na kolana, widzimy lepszy dramat niż w wykonaniu Nick'a Cartera. Co tu się dzieje, zdarł z siebie koszulę i proszęęęęęę Państwaaaa zabrakło facetowi tchu, zaczęło się klepanie po plecach, gdyż dostał ataku kaszlu.
K: Ojjj... niedobrze to wygląda, dusi się, dusi! Potrzebna był interwencja pana Klemensa, który odprowadził Morris'a na miejsce, ale jego rolę wokalną przejął kolejny tragiczny cymes czyli Shawn Stockman, który rzuca się w konwulsjach po scenie... Teraz doczołgał się do kolegi z zespołu, złapał go za krawat i ciągnie go w dół... (chwyciłam za pilota i wyłączyłam telewizor) To już koniec, przepraszamy z góry tych, którzy pomyśleli, że na koniec wszyscy łącznie z pluszowym szczurem Lars'a wykonaliśmy utwór "We Are The World". A teraz serio: ta sonda zaczynała się od dwóch głosów: mojego i Ann. Potem doszły dwa kolejne: Czarnej i Pauki. Nawet nie wiecie, jaka była radość moja i Kiedro, gdy okazało się, że po miesiącu czy dwóch pojawił się piąty głos. Potem zaczęłyśmy się zastanawiać, czy dobrniemy kiedyś do dziesięciu. A zamykamy ankietę z liczbą 42. Ann, rzuć słowem na zakończenie naszego spotkania.
A: Może pomyślicie, że nie ma się czym zachwycać, że po pół roku mamy 42 głosy, ale dla nas to jest dużo! Bo mało znajomych czyta nasze wypociny. Właściwie mamy dwie stałe, znane nam czytelniczki, które z tego miejsca pozdrawiamy: Ewa, Czarna, łuhu, macham wam! A teraz już kończymy tę audycję, bo pan Mietek marudzi już, że zbliża się godzina, o której musi koniecznie zadzwonić do żony. Pozdrawiamy wszystkim szerokim bananem na twarzy, machamy wam białą chusteczką, napisy poleciały, widzimy się za rok!



P.S.: Nasze wypociny to fikcja, proszę nie związywać się z charakterem i zachowaniem postaci. Wszelkie podobieństwo fizyczne - możliwie nieprzypadkowe, lecz cała treść to wymysły i interpretacja własnych chorych wizji.


Ann i Karcia

czwartek, 22 grudnia 2011

"Faithfully" Journey wybrzmiało głosem Carter'a

Istnieją piosenki, które potrafią zabić już pierwszym dźwiękiem. Które, jak się słyszy, przeszywa dreszcz , człowiek napawa się jej każdą sekundą i każdym słowem. Potem sięgamy po tekst i czuje się ciary na plecach, gdy jest on adekwatny do naszych odczuć, naszych spostrzeżeń i naszych przekonań.

Jakiś czas temu natknęłam się na wypowiedź Nick’a Carter’a dotyczącej piosenki, w której się zakochał: „Dlaczego Journey nie otrzymało nagrody Grammy za Faithfully?” (na co nasz kochany Briś odpowiedział: „A ja się pytam dlaczego BSB nie dostało za I want it that way.” – też się zastanawiamy. Jak już będziesz wiedzieć, daj znać koniecznie!). Włączyłam ją, bo oczywiście jako pierwszorzędna fanka 31-letniego Nickolas’a muszę wiedzieć w jakim kręgu obracają się jego (bądź, co bądź zapewne świetne) uszy. Usłyszałam i poczułam, że ta piosenka to jest naprawdę coś. A teraz będę tak miła i nie będę was zmuszać do tego, byście otwierali nowe okienko i zaaplikowali w nowej karcie tekstowo.pl i zapodam wam tu jej epicki tekst.

Highway Run / Pęd po autostradzie
Into the midnight sun / W stronę północnego słońca
Wheels go round and round / Koła toczą się
You're on my mind / A Ty jesteś w mojej głowie
Restless hearts / Niespokojne serca
Sleep alone tonight / Śpią dzisiaj osobno
Sendin' all my love / Przesyłam całą mą miłość
Along the wire / Wzdłóż przewodu
They say that the road / Oni mówią, że droga
Ain't no place to start a family / Nie jest dobrym miejscem do założenia rodziny
Right down the line / Na całej linii
It's been you and me / Byliśmy tylko ty i ja
And lovin' a music man / A miłość do muzyki
Ain't always what it's supposed to be / Nie jest tym, czym być powinna
Oh girl you stand by me / Dziewczyno, jesteś przy mnie
I'm forever yours-faithfully / Jestem twój na zawsze – wiernie.

Circus life / Cyrkowe życie
Under the big top world / Pod olbrzymim wierzchołkiem świata
We all need the clowns / Wszyscy potrzebujemy clownów
To make us smile / By nas rozśmieszano
Through space and time / Przez przestrzeń i czas
Always another show / Cały czas inne show
Wondering where I am / Zastanawiam się, gdzie jestem
Lost without you / Zagubiony bez ciebie
And being apart ain't easy / Bycie osobno nie jest łatwe
On this love affair / W tej miłosnej przygodzie
Two strangers learn / Dwóch obcych ludzi uczy się
To fall in love again / Zakochiwać ponownie
I get the joy / Czuję radość
Of rediscovering you / W odkrywaniu ciebie na nowo
Oh girl, you stand by me  / Dziewczyno, jesteś przy mnie
I'm forever yours-faithfully / Jestem twój na zawsze – wiernie.

Utwór opisuje związek muzyka często będącego w trasie, który zmaga się z tęsknotą za rodziną. Można stwierdzić, że muzykę kocha równie mocno, dlatego też nie może z niej zrezygnować, nawet na rzecz równie mocno przez niego kochanej kobiety. Wers kończący te dwie zwrotki, czyli „I'm forever yours - faithfully”,  jest idealną puentą tej piosenki – zapewnia, że w jego życiu jest tylko TA, która na niego czeka. Piękne!

Muszę wam powiedzieć, że Nick jest jak widać tak zachwycony tą piosenką, że postanowił śpiewać ją na soundchecku podczas swojej ostatniej trasy „I’m taking off”. Wyszło mu to naprawdę dobrze. Ja jako zakochana w moim Mikołajku, mimo fatalu jego włosów padłam i nie wstałam, czemu dziwić się nie trzeba. ALE! Już sama Karcia się ze mną w tej kwestii zgodziła i wczoraj obie wgapione w występ przez ponad 4 minuty trwałyśmy z minami „buja w obłokach” standardowo wykonując nasz charakterystyczny ruch „palce do buzi”. A wy możecie się przekonać sami czy ten cover wam się podoba, oto on:
 źródło: youtube.pl
A ja jeszcze ze swojej strony i w imieniu mojej blogowej partnerki Karoliny (która ostatnio tego oto bardzo świetnego blogaska zaniedbała...) składam wszystkim odwiedzającym, czytającym, komentującym i głosującym w sondzie, która zniknie wraz z Sylwestrem, WESOŁYCH ŚWIĄT! Przesyłam Wam drogą internetową trochę śniegu (po wpisaniu w google frazy "Let it snow"), trochę ciepłego barszczyku z uszami (ale nie z miodem!), a mniej znany utwór pt: "Last Krysmas" niech Wam wybrzmi w trakcie dostawania prezentów od Gwiazdora. :)



Ann

sobota, 26 listopada 2011

"I'll Never Break Your Heart" czyli nakręć klip w pensjonacie Pod Różą

K: CZEŚĆ. Co tam, jak tam? Bo nas naszło cholerne wenisko, by rozpocząć cykl... Nie, nie będzie to ani "Miś z okienka" ani "Pegaz" ani nawet "Jestem jaki jestem", lecz... tu drodzy Państwo następuje konsternacja, ludzie w popłochu zajmują miejsca, ktoś przewraca kubeł z popcornem na głowę sąsiada (nie mam pojęcia, dlaczego ów sąsiadem w mej wyobraźni był Lou Pearlman), kilku osobników kupuje zapas cukru na rok, bojąc się stanu wojennego, gdyż kochani nasi! Rozkręcamy dziś epicką już (a ledwo co zaczętą) serię analizowania klipów chłopaków z naszej paki, z naszego Magicznego Autobusu oraz z Klubu (nie, nie Zapiekanki, psia krew i nawet nie zaczynajmy tego tematu -.-) 5. 10. 15 czyli Backstreet Boys! Na pierwszy rzut oka idzie dziś "I'll Never Break Your Heart", które wylosowane zostało nie wadliwą maszyną losującą, z której wypadły wszystkie piłki pod stopy Daniela Wieleby, lecz za pomocą opatentowanego systemu pt: daj pięć, potem z tego co się zgadza wybierz dwa, a potem z tego, co się zgadza wybierz jeden (jakby chcieli ten system zekranizować zbankrutowaliby już na projekcji samego tytułu). Anno, proszę powiedz, jaka niespodzianka czai się w zanadrzu naszych rękawów?
A: Otóż, drodzy Państwo, poprosiłyśmy znanego dekoratora wnętrz, pana Tadeusza Norka, by rozejrzał się trochę (w przerwie między bieganiem pomiędzy kanałami, wyznał nam nawet, że pokój Nick'a posiada pewien bardzo świetny podkop) po metrażach naszych chłopaków w ich prywatnym, teledyskowym wieżowcu. Jak donosi raport pana Norka, który właśnie trzymam w ręku, zachwycił, a zarazem zaintrygował go rozkład mieszkania lokatora nazwiskiem Richardson, który w drodze kaprysu postawił sobie wannę w pokoju gościnnym. Sam Kevin odmówił składania wyjaśnień na ten temat, twierdząc, że TO JEGO WANNA I ON CHCE SIĘ TERAZ WYKĄPAĆ. Nasza ekipa niestety nie mogła być tego świadkiem, przez co byliśmy w szoku, a pan Tadeusz nie zaznał przyjemności zmienienia kolanka w rurze odpływowej. Nasz specjalista szczegółowo obejrzał też pokój pana Littrell'a, w którym jednak skrytykował stojące tam łóżko, jako za bardzo wschodnio-skandynawskie, a kominek, który się tam znajdował był zbyt wąski, by mógł się przez niego przecisnąć Mikołaj, którego miał grać Lou. Następnie, przechodząc przez pokój Howiego, który zniecierpliwiony wycierał kurze z kryształów i który został jedynie zrugany, że sobie gitary powiesił, a pewnie nawet nie umie na nich grać, doszedł do pokoju Cartera, gdzie zainspirowany motywem kosmosu, włączył sobie w TV program "Kosmiczny Kapitan" i ubierając się w kosmiczny kombinezon, zaczął swoją przysięgę: Ja, Tadeusz Norek, wędrowiec trzeciej kategorii międzygalaktycznej Akademii Kosmicznego Kapitana przysięgam, że zawsze będę służył prawdzie, dobru i pięknu. Będę miły dla napotkanych w kosmosie małych zwierzątek i starszych ludzi. Zawsze będę pił mleko i mył zęby po każdym posiłku.", po czym Nick wyrzucił go z tekstem: Teraz na górę do A.J.a, wykonać!
K: Tjaaaaaaa.... Pan Tadeusz Norek niestety nie mógł przybyć tutaj, by osobiście to wszystko przekazać, gdyż musiał iść do Niedźwiadka na kilka piw, a następnie na bankiet w Klubie Sierżanta. Wracając do naszego kliposza: no niestety, jak przychodzi mi wybrać sobie chłopa, to albo muszę okupić świetne włosy i prezencję ogólną wgyzaniem się w poduszkę, że taki chłop zapewne stworzy ognisko domowe z jakąś striptizerką albo trzeba pokutować za świetny profil i nos tym, że Kev ma wannę w pokoju! Ta wanna nie trzyma się ni kupy ni ****, bo nie dość że nie znajduje się w łazience to jeszcze ździebko przymała, jeśli brać pod uwagę pannę z minuty 4 sekund 01, gdyż wystają jej stopy jak w słynnej epickiej emotikonce na GG <wanna>. Ale zapewne taki był pomysł reżysera, by pokazała swe giry w całej okazałości, bo nie tylko stopy się tam wybijają. Kiedro, ty przynajmniej nie musiałaś znosić jakichś przeszczepów zanurzonych w pianie, bo u ciebie Nickolas był w takim stadium rozwoju emocjonalnego, że jarały go bańki (patrz: 3:03)
A: No cóż... co mogli dać osiemnastolatkowi... Fakt, trochę dziecinne, ale w końcu taki był zamysł kreowania tego boysbandu: każdy z nich miał być inny. I jak widać - jest. Ale jeśli już mowa o Nickusiu, to zobaczmy śliczną buzię, znaną ze śpiewania "I'd rather die" na 1:36... Bądź też jeszcze bardziej śliczną buzię, bo w pakiecie ze spojrzeniem typu "padłam i nie wstałam" z hiszpańskiego momentu "Prefiero morir". O widzisz Karcia, a przypomnijmy sobie wersję SNOW z '96 roku. Fabuła opierała się na miłostkach Brisia z jakąś dziewczyną, a tutaj proszę... już opiekuje się pieskiem z przyszłą żoneczką.
K: Słitaśne, prawda? Lofciajcie Littrellów mocuśno! -.- A tak na serio: eh... no ba, zatargał ją z planu "As Longa...", a właściwie pewnie poprosił z wszelką kurtuazją znaną tylko rodowi Littrellów z Lexington Kentucky, czy byłaby tak uprzejma i użyczyła swej twarzy i rączki: twarzy do śmiania, rączki do głaskania pieska, sztuk jedna, wielkość: dupelek. A Littrellów mamy na 3:01, ale na razie to Bri głaszcze Leigh. Oni do siebie tak pasują, że ich imiona się nawet rymują. -.- W "Klanie" by mi powiedzieli "nie czujesz jak rymujesz!"... A co do Cartera: na 1:36 ujawnia się też słynna fryzura a'la Zig Zag McQueen czyli odpowiedź fryzjera Nick'a "trzeba zrobić coś szalonego" na wcześniejszą odezwę stylisty "chluśniem, bo uśniem". Tylko zobaczcie, co A.J. ma na sobie (np. 1:07)... Tam chyba nikt nie był trzeźwy, wliczając samych chłopaków, ta gestykulacja...
A: Ale co ty chcesz... <zatykam gębę przed śmiechem> A.J. już wybierał przy okazji strój sylwestrowy, na pewno. Tylko, że zapomniał go ściągnąć przed kręceniem. Za to okulary to jakaś totalna pomyłka. Na 1:57 się zczaił, że chyba mu to za bardzo nie pasi, więc postanowił je zdjąć, przyciągając całą uwagę oglądających na breloczki w uszach. Eh, ale swoim "baby, baby" na 2:03 zyskuje, co tu dużo gadać. Czarna (nasza psiapsiółeczka, którą pozdrawiamy) pewnie rzekłaby ochoczo: "Boże, wydrapałabym mu tu te jego cudowne oczy, no!" lub też (wcale bym się nie zdziwiła) zgasiłaby mój zachwyt słowami: "No nie wiem, mi się tutaj nie podoba". No cóż, jak już wszyscy wiedzą, Czarna to demot <lol>;|
K: O tak, Czarna to czasem morderca, ale my nie lepsze! Wracając: 2:03 jest tak cudowne, że nawet mi nie przeszkadza ta cekinada i czekanie na cygański tabor. Ale pozwól, że nawiążę do idei, by chłopcy pięknie się różnili: A.J. ma swój pokój utrzymany w stylu nowoczesnym... Przepraszam, ale własnie dostałam SMS'a od pana Norka: "z systemem wpływów... i odpływów... mauretańskich". Taka nowoczesność, że pęknięte lustro na 0:26 wskazywałoby na to, że wszystko co popsute i brzydkie będzie w przyszłości święcić triumfy na salonach modnych gospodyń domowych. I mamy Kiefa z pokojem typu: szlafroczek Hugh Hefnera zmiksowany ze stylem rodziny Adamms'ów (patrz: upiorna wanna). Potem Nickolas z pokojem wyrażającym "jestem maniakiem komiksów" (0:31 Nick w roli Snuja, czyli "posnuję się trochę"). Z kolei nasz Brian ma pokój pt. "Cast away. Poza światem" (0:37): łóżko z chrustu, indiańskie pledy i ta gustowna czaszka bawoła tudzież indyka. Następnie Howard i jego gitary, kolorowe dzbanuszki, karafeczki, menzurki, probówki, wazoniki, flaszeczki (obstawiam że to wszystko butelki po likierach, bo to one są takie kolorowe). Ale widzę, że Kev okradł Brian'a z jego souvenirów zdobytych podczas podróży do Kongo, gdyż na 1:30 widać afrykańskie maski. Wszyscy znamy Kev'a, więc zapewne to on sam je wyrzeźbił. -.-
A: No oczywiście! On pewnie sam instalował tam tę wannę, oczywiście bez instrukcji, co z pewnością przesunęło kręcenie klipu o jakiś miesiąc. W tym czasie Bri mógł trochę chrustu zorganizować i potłuc A.J.owi lustro głosem, a Kevosław jeszcze męczył się z uszczelką. A pewnie po puszczeniu wody zalało wszystkich sąsiadów, Kev dostał OPR, a w efekcie wszystko zwalił na niekompetencję firmy sanitarnej. I w trakcie załamy pewnie powstał dramat, który można podziwiać na 3:26! Ale może zejdźmy już z tego biednego Kevin'a, nie drzyjmy z niego wąsa. Przejdźmy do Howard'a, bo z nim to ubawu po pachy, z pewnością sprawdziłby się jako klaun, chociaż pewnie jako jedyny uznawałby, że jest boski nawet w przebraniu. Drodzy Państwo, luknijmy na moment 3:10 pt. "Howie i partnerka". Tam pewnie rozwinął się mniej więcej taki dialog: "Hej, skarbie, wiem, że ty uważasz, że jestem sexi, nic nie mów, nie chciałbym ci złamać serca, a uwierz mi - mógłbym. Powiedz mi złotko, jakiej odżywki używasz? Z Loreala? Masz tak idealnie wyprostowane włosy, pewnie nakładasz na nie jeszcze maseczkę z mleka koziego?"
K: <hahaha> Ann, przestań się nad nim znęcać! Wiadomo, że nie wytnie solówki z "The Trooper" Ironów na swej gitarze jednostrunowej, jedynie co to melodię do "Quit Playing Games", bo wiemy, że nauczył się tego na planie teledysku do "QPG". Chociaż na 2:15 wycina z takim wyrazem twarzy, że można się pokusić o stwierdzenie: chyba, wie jak to się gra! Właśnie: "chyba", bo czy ludzie grający na wirtualnych gitarach, tudzież wyimaginowanych perkusjach też wiedzą co i jak? Twierdząc po sobie: wątpię! Ale, ale! Kev odarty z godności i wąsa już jest, więc nie musisz pisać, żebyśmy nie darły jego zarostu, lecz spójrzmy na osobnika za How'em i Kev'em podczas 1:20! Przecież to A.J. robi jakieś zakole ramionami! Pozwólcie, że jeszcze się przypieprzę do garderoby pana McLean. Uwaga na pasek na 1:27, pytanie: do pomiaru czego służą różnej wielkości kółka? NIE WIEM! NIE CHCĘ SIĘ MIESZAĆ! No, a dramacik to ja dostrzegam Carterowy na 3:57. Chyba ćwiczył na ścianie, jak będzie tłumaczyć dziewczynie, że nigdy nie złamie jej serca ani łopatki.
A: No chyba, że rękę, to jeszcze ewentualnie... Droga Karolino, Howie po prostu pewnie chciał się pochwalić panu Norkowi, że on jednak umie grać! Że on nie zasłużył na tamto zruganie! Według mojego skromnego zdania. Mało tego, myślę, że w tym klipie on zdecydowanie chciał wcielić się w pewnym momencie, a dokładnie w momencie 3:47, w jakiś czarny charakter. "Stój, bo strzelam, robisz błąd wchodząc mi w drogę" itd.... no, a wyszło jak zwykle. Czyli nie wyszło. Ty, ty, ty... ale może przyznaj się tak, że od zawsze podoba ci się ujęcie Kevina (wybacz, że wracam, ale to jednak będzie aspekt pozytywny!) na 4:00, podczas gdy czuwa przy tej wannie. Pewnie, żeby się nie utopiła, nie poślizgnęła jak będzie wstawać i by podać jej ręcznik. I chociaż cię nie widzę teraz, to widzę twoją minę typu -.- ! Ale wiesz co? Myślę, że ta panna nie chciała jego pomocy, że ona tam po prostu, jak on poszedł dla niej zagrzać wodę w czajniku, żeby miała gorącą, skorzystała z okazji i uciekła do jakiegoś Pedra, bo na 4:08 Kev ewidentnie rozpacza. Dobrze, że nie padł na kolana i nie rozdzierał koszuli, waląc głową o podłogę z tekstem: "ZGINĘŁA MI DZIEWCZYNA, AAAAAAAAA!" i czarna rozpacz.
K: -.- Pozwól, że nie skomentuję... Albo skomentuję, nie będę się szczyyypaaaać: Po 1: podoba mi się ujęcie 4:00, ale nie moja wina, że mamy tam delikwentkę obcą, gdyż nie jest to Kryśka, z którą jeszcze na wersji "I'll Never Break..." SNOW, Kev się bujał! Się zamienił z kuzynem i Bri w tym klipie jest z przyszłą żoną, podczas gdy w zabawach na śniegu towarzyszyła mu bliżej nieokreślona koleżanka. Wracając do Richardson'a: gdyby to była Kryśka - pasuje, ale nie jest i masz babo plac. Po 2: zaiste, moja mina wyrażała dwa myślniki i kropkę, co skwitowałas w okienku GG: "wiedziałam". Po 3: no zawsze chłop wybierze jakąś co spenia i zostawi go, podczas gdy tam się dasz pokroić za niego, to znowu weźmie striptizerkę... NO MAM FETYSZ, NO PADŁO MI NA MÓZG, NO I NIC NIE PORADZĘ! Może przejdę do Howie'go, bo ten to zawsze rozwali system... 1:17 "cry" - z czego powtarzalności podczas A Night Out With BSB śmiał się Kev... Ale może już nie zajmujmy się tym osobnikiem, on za dużo żelaza wpieprza, bo przyciągam go jak magnes. Nie ma to jak kochany Howie, który zachowaniem "do kolusia" na 3:33 itd. rozbraja wszystkich. A przepraszam, a co tu się stało, że nie ma Carteromanii! Czy to jakaś akcja: ciszej nad tym Carterem czy jak? Proszę, ustosunkuj się do 4:09! Mandy czy nie Mandy, Menda czy nie Menda, zmierzmy się z prawdą! Chajzer już zakłada okulary, a opłacony lektor zaraz ogłosi widzom jak bardzo cię zakuło!
A: Wierząc swojej intuicji i bardzo dobremu wzrokowi stwierdzam, że to nie jest Menda. I BARDZO DOBRZE. Co tu się będzie szwędać jakaś... Po prostuuuu uderzyłaś w czuły punkt, bo jak nie Mendowata Mandy, będąca z Nickiem dla kariery, jak nie Pariska, którą miał każdy, jak nie nabotoksowana, wysmarowana oliwką dla dzieci z implantami na całym ciele nosicielka ciężarów i pewnie samego Nick'a, to jeszcze milion innych! A jeeedź mnie tam. Muszę jakoś rozładować atmosferę, jakiś inny temat Carol, szybko! Jakiś inny temat! O! Proszę, luknijmy na 2:25 i słonecznego chłopca z Florydy Alexandra, dla którego once to dwa palce.
K: Jak ja mam się skupić na "once" skoro te chłopy są po prostu nie do zniesienia (i nie mówię tu o niedoborze w kwestii pokazywania liczb na paluszkach)! A jeeeedź mnie tam, coś czuję, że za chwilę pojawi się epickie "Bri :>", które jest ratunkiem wtedy, gdy nam źle. Gorzej, jak w akcie desperacji pojawi się bynajmniej epickie "How :>"... No tu już bym się zaczęła zastanawiać, czy aby na pewno nie pogrzebałam Kev'a zbyt wcześnie. Ja nie mogę się przebić przez 0:58. Dlaczego dla trójki, z której jeden to Blondas, a kolejni to Howie i A.J. "chance" to rozkładanie rąk? Niedługo "try" to będzie rozkładanie nóg. -.- ZAPEWNE! Nic nie mów... Eh... Chyba możemy już finiszować, prawda? Pragniesz zahaczyć jeszcze o jakiś fragmencik?
A: Nie, nie pragnę. Warto chyba jeszcze zaznaczyć, że każdy z chłopaków sam projektował swój pokój, więc możecie sobie sprawdzić jakie konsekwencje może nieść ze sobą miłość do któregoś z nich. No cóż, mieszkanie w kosmicznym pokoju mnie nie rajcuje, ale gdy do kosmicznego pokoju dołożyć w pakiecie blondasa w kosmicznych wieśniackich spodniach, to pytanie nasuwa się jedno: która półka w szafce będzie moja?
K: <hahaha> LEŻĘ. A twoją półką będzie zapewne jakaś między tą, należącą do statystki z klipu a półką Nickolasa. JESTEM MORDERCĄ... Wybacz, Ann. No, ale co nas nie zamorduje - to będzie spokojnie czekać po cichu, aż a końcu nas i tak zamorduje. Wniosek: mordujmy się we wczesnym etapie wkurzenia. P.S. chciałabym napomknąć, że nasz blog zyskał nowe oblicze, a świeża szata graficzna królująca tu od paru dni jest wprost oszałamiająca! Ann, dodaj jeszcze coś na ten temat, bo ostatnio to twój ulubiony i żegnajmy się powoli, bo kakao stygnie i trzeba obejrzeć "Fakty Po Faktach" <co_jest>.
A: Co ja mogę powiedzieć... hmmm... jedynie to, co tobie na wykładach: fajny mamy blog, nie? Jest to oczywiście pytanie retoryczne, więc prosimy o nie wysyłanie SMSów o treści TAK. Żegnamy się już z wami i niech moc Backstreetów ukołysze was do snu.
K: Dołączam się i do zobaczenia w kolejnej analizie głupawego teledysku, czekajcie z niecierpliwością, a nóż będzie to "Get Down" i rykniecie makaronem z otworu gębowego prosto w ekran.
A: Głównie dzięki Kevinowi. <hahaha>
K: Skończmy ten temat i składamy się na Poxipol, bo tego wąsa trzeba przymocować.

P.S. klipek:


źródło: www.youtube.com


Ann i Karcia


środa, 23 listopada 2011

Sebastian Bach - długowłosy rockowiec z klasą.

Cześć, to znowu ja, ANN <lol> Jako, że nic się nie dzieje, Karcia poszła spać już godzinę temu, a ja zamiast odsypiać moje niewyspanie - siedzę tu i nadrabiam zaległości na blogasku. Wiecie, gruntowne porządki. Jednak przez trzy tygodnie nazbierało się trochę kurzu i pajęczyn. Jeszcze muszę podłogi pozmywać, dywany wytrzepać i okna pomyć. O, od razu może jeszcze firany wypiorę! Ale to będzie czysta przyjemność, ponieważ pomoże mi w tym cudowna postać mężczyzny o cudownych włosach, które mogłabym dotykać bez końca nazwiskiem Bierk (jak się niedawno dowiedziałam!), czyli SEBASTIAN BACH! Jednak możliwość noszenia nazwiska Bach była o wiele lepszą perspektywą niż perspektywa śmierci z mniej szałowym nazwiskiem Bierk.
Ale do rzeczy: dzisiaj wynalazłam tą piosenkę i mnie zauroczyła. Nie wiem do końca czy zauroczyła mnie bardziej piosenka czy wokalista... Mówiłam już, że ma on świetne włosy? Nie, nie mówiłam. Mówiłam tylko, że cudowne. Więc jeszcze kilka epitetów do końca notki mam w rękawie, więc będę rzucać jak mi się przypomni.
Piosenka, którą chcę się z wami dzisiaj podzielić nosi tytuł "Youth Gone Wild", czyli "Zdziczała młodzież". Mocne brzmienie, prawdziwy tekst no i piękne włosy Bach'a <lol>. Zobaczcie sami:


źródło: youtube.com
"Since I was born they couldn't hold me down / Odkąd mnie urodzono nie mogli utrzymać mnie w ryzach,
Another misfit kid, another burned-out town / kolejne niepasujące dziecko, kolejne wypalone miasto.
Never played by the rules I never really cared / Nigdy nie grałem zgodnie z zasadami, nigdy o nic nie dbałem
My nasty reputation takes me everywhere" / Moja paskudna reputacja zabiera mnie wszędzie.

Cały Bach. Dosłownie jak się na niego spojrzy to widać, że śpiewa z autopsji. Ale jak to dziś z Karcią stwierdziłyśmy, on pewnie jest przemiłym gościem. Nie, że tam chcesz autograf, a on przejdzie bokiem (i to nie przytyk do Axl'a) i nawet nie zauważy, tylko da już ten autograf, nawet dla całej rodziny i jeszcze spyta się czy wszyscy w domu zdrowi.
Mam nadzieję, że obserwujcie Bach'a na kliposzu <grozi palcem>, bo tu są naprawdę dobre momenty! 0:27 - wkurzony wzrok, 0:38 - włosy, 0:41  WŁOOOSY. Ja wiem, ja wiem. Mam fetysz z tymi włosami, ale tylko względem tego dżentelmena.

"They call us problem child / Nazywają nas dziećmi-problemami
We spend our lives on trial / Spędzamy nasze życie na rozprawach sądowych
We walk an endless mile / Przemierzamy niekończące się mile
We are the youth gone wild" / Jesteśmy młodzieżą, która stała się dzika

PRAGNĘ ZWRÓCIĆ UWAGĘ NA EPICKI MOMENT 0:58 - Bach, jego włosy,jego ruchy do rytmu i dobre brzmienie. Oh mother!, jak to mówi znany wszystkim Ricz Forester, znany też w niektórych kręgach jako drewniak.
1:28 - Oh father! Widzicie ten palec? Coś w stylu: "Jesteś moja i tu jest twoje miejsce!". I ta sama sytuacja, dokładnie ten sam motyw powtarza się w momencie 2:00. Jednym słowem padłam. Czyżby to słodkie Bachątko było takie ARGH? Sebastiaaaanie, podaj mi grzebienia. Będę czesać. :D
I epickie zakończenie. Można powiedzieć, że Bach wyszedł na klipie z twarzą. I to z jaką! 3:19. Z piękną twarzą, piękną gębą. Oj tak. Zdecydowanie.

Ja wiem, trzeba się zachwycać Bachem, żeby zrozumieć moje zajaranie jego włosami, bo ludzie, którym on wisi spojrzą na mnie z miną -.^ WTF! i będzie tylko "O czym ona do ch*ja pier*oli!". A ja jestem przykładem obalania stereotypów, bo zazwyczaj faceci w długich włosach mi się nie podobali (nie licząc John'a Bongjovi, ale jak ostatnio stwierdziłam: jednak z Bachem nie ma szans), a teraz proszę bardzo. Dziewczyna zakochana w Nick'u Carterze chce czesać włosy Bachowi. Totalna skrajność.

Ale Bach to nie tylko olśniewające włosy. Facet ma naprawdę niesamowicie wysoką skalę głosu, miażdży swoim wyciąganiem dźwięków! Jak próbuję razem z nim to w połowie wysiadam, a on jeszcze dalej bawi sie głosem, co chwila mogąc zmieniać wysokość. Grzechem byłoby nie dać wam namiarów na jego "I remember you", a dokładnie końcowy popis umiejętności wokalnych (4:30)

źródło: youtube.com
Z resztą nawet teraz, jako 43-latek całkiem dobrze radzi sobie ze swoim głosem, co możecie zobaczyć na filmiku poniżej. Weźmy  pod uwagę to, że jako były wokalista rockowej grupy był do czegoś zobowiązany przez lata: alkohol, alkohol i alkohol, co jednak niszczy struny głosowe.


źródło: youtube.com

P.S. Nie zwracajmy uwagi na Stalowego (1:36), który po prostu zniszczył epicki wers "Chciałbym żyć dla twojego uśmiechu i umrzeć za pocałunek".


Ann

wtorek, 22 listopada 2011

Nick Carter - "I'm Burning Up", czyli "płonę, płonę, płoooonę".

Witam w ten wtorkowy wieczór wszystkich telewidzów i słuchaczy. Jednym słowem wszystkich zagorzałych fanów tego bloga jak i tych, którzy trafiają tu zupełnie przypadkowo wpisując w google frazy typu: "gdzie w Toruniu można znaleźć aparaty słuchowe?" -.- No cóż, może kiedyś z Karcią założymy tu mały kącik szybkiej informacji turystycznej, utworzymy jakiś "bardzo świetny" (korzystając z okazji chciałabym pozdrowić pana filozofa <lol>) biznesplan,a potem zajmiemy się reklamą. W końcu do czegoś muszą się w końcu przydać studia o przecudownej i niebywale zachęcającej nazwie ZARZĄDZANIE.

Ale ja tu tak gadu, gadu, pitu, pitu... a Carter czeka za kulisami! Właśnie otrzymałam od niego wiadomość przez słuchawkę, że mam się streszczać, bo mu włosy oklapły i musi stać w pozycji z głową w dół, żeby się na nowo postawiły. No cóż <piłuję paznokcie> nie ja mu kazałam je zapuszczać... a tym bardziej farbować! Ale wracając: dzisiaj w programie z cyklu "Okruchy życia": "Pierwsza pomoc, czyli jak zachować się w momencie, gdy ktoś zajął się ogniem". Zapraszamy do studia pana Miecia z telewizorem i DVD, na którym obejrzymy najnowszy teledysk Nick'a Carter'a "Burning up".

źródło: youtube.com

To może zacznijmy od początku: Oczywiście wejście smoka musi być, rozgrzany tłum napalonych dziewczyn i ON... wchodzi do paszczy lwa jako gwiazda wieczoru. Pewnie większość z was sądzi, że ma zamiar zaraz odebrać Złotą Telekamerę i Bursztynowego Słowika, ale nic bardziej mylnego, kochaaaaniiii.. on po prostu sobie idzie posiedzieć na kanapie z czteroma dziewczętami...

"You are the game that I wanna play
And I
I just wanna know your name"

Pozwolę sobie zauważyć, że to już druga piosenka (pierwsza: "Love just can't wait"), w której chce poznawać imię dziewczyny. No ja nie chcę nic sugerować, ale może mógłby się dla odmiany zapytać jaki ma rozmiar buta. Chociaż w jego przypadku pewnie prędzej spytałby się jaki ma rozmiar stanika. No chyba, że potrafi dowiedzieć się sam przez dotyk. Ale niestety, trzeba przyznać, że na słowie NAME (0:27) miał świetny wyraz twarzy!!

"I'm burnin' up and up, I'm burnin' up and up, I'm burnin' up and up" - zwracam się z uprzejmą prośbą o przyglądnięcie się 1:26. No, niestety numer 2, nie da się ukryć, że Nick ma tak ponętne usta, że jakbym się wpiła, to by już ich nie odzyskał :D

 Od 1:33 mamy wstawkę występujące gościnnie Briton'a "Briddy" Shaw'a, a zaraz poooootem następuje druga zwrotka.

"The way you shake, shake, shake, shake that ass
It makes me wanna came, came, came very fast"

I tekst Karci po przeczytaniu tego oto fragmentu: "Ty...ale to można rozumieć dwojako... Że sposób w jakim ona porusza tyłkiem sprawia, że on chce dość szybciej...". I moja mina wtedy zamiast być miną typu ;| była miną typu :> i skwitowałam to jeszcze zdaniem: "To teraz ten wers podoba mi się jeszcze bardziej!". Wiem, jestem dramatem. Do tego szczególnie mam fazę na moment FAST, czyli 1:53. 
No cóż, Nick + jego mina + jego ruchy = SERCE.

Chciałabym zauważyć, iż w klipie tym gościnnie przez ułamek sekundy występuje (choć pewnie sam o tym nie wie, jak i reszta załogi!) brat Nick'a Aaron. A następuje to naaaaa... 2:16! Dosłownie identyczna twarz.

2:36, czyli "I'm burning up" w takiej wersji, że padam. Dosłownie jakby miał tą laskę obok siebie zjeść na miejscu. Ale ona chyba niezainteresowana. Tym lepiej dla mnie! -.-

Ale oczywiście Nickolas jak to Nickolas... Dziewczyny, tłumy, impreza to było stanowczo za mało! Postanowił, że wysmaruje się ultrafioletem. Ale tak samemu, to chyba trochę głupio, co nie? No więc wysmarowały go dziewczęta! Wspaniale prawda?! :D no nie do końca -.-

Jakbym opisała swoje wrażenia, hmmmm... Po pierwsze: jak analizowałam jakiś czas temu jego płytę, z której pochodzi ta piosenka (czyli "I'm taking off"), dałam jej marne dwie gwiazdki. Teraz dałabym cztery. Na klipie Nick wygląda naprawdę świetnie, nie da się ukryć. Ale jak to Czarna ostatnio powiedziała po jego obejrzeniu: "Nie zrobił nic nowego, takich teledysków jest teraz pełno, nie podoba mi się". I ma rację. Ale mimo wszystko to nie jest podrzędny hicior, który zrobił furorę (oczywiście nie w Polsce, czego zrozumieć nie mogę), a za miesiąc na jego miejsce wpadnie kilkanaście innych. Dlaczego? Bo Nick Carter z Backstreet Boys nie jest gwiazdką jednego sezonu, którą cały świat kojarzy tylko poprzez jeden utwór. Oczywiście są takie osoby, które powiedzą "Kto? Ku*wa nie znam gościa", ale są takie osoby, które znają go od 20 lat. Ratuje go to, że na jego płycie znajduje się tylko jedna tego typu, dyskotekowa piosenka. Reszta nutek jest zrobiona w jego klimacie. Klimacie Nick'a Cartera i klimacie BSB. I myślę, że mimo wszystko fajnie, że zrobił coś takiego, bo jak twierdzi: lubi muzykę dance, lubi imprezy i lubi na imprezach taką muzykę puszczać. Więc dlaczego nie miałby sam jej robić. Cytując Aleksandrę Srokę z serialu "Mamuśki" chciałoby się rzec: "Proszę państwa, to znaczy moi drodzy...nie usztywniajmy się tak na samym początku".


Ann

piątek, 28 października 2011

"Z epiką, liryką i dramatem przez świat" - odcinek szósty

A: (przez telefon) Panie Klemensie, niech pan wpuści tego biednego człowieka do garderoby! Że co? Powiedział, że ma ze sobą nożyczki kosmetyczne i nie zawaha się ich użyć? (spojrzałam na Karcię) Proszę natychmiast wpuścić Kevina Richardson'a do budynku, bo się chłop przeziębi, a niestety nasza pielęgniarka Halina Kiepska jest teraz na urlopie. (do Karci) Co za ludzie...(przejechałam usta błyszczykiem) No co... trzeba jakoś wyglądać, w końcu nie po to całą noc szyłam imitację sukienki od Versace. (weszłysmy do studia)


 
     źródło: http://www.youtube.pl/                             

 Witam Państwa w kolejnym, zapewne wyczekiwanym przez wszystkich, odcinku naszego epickiego programu, gdzie są Państwo świadkami równie epickich wydarzeń z udziałem jeszcze bardziej epickich gości.
K: A naszymi dzisiejszymi gośćmi będą? Drodzy Państwo... Dziś trafiła nam się sama śmietanka, creme de la creme z całego grona naszych wspólnych wyimaginowanych kumpli (i nie chodzi tu o pewnego wymyślonego Tomka, tym bardziej nie chodzi tu o Tomka i jego pospiesznych, restauracyjnych tudzież ekspresowych i równie dziwnych jak on przyjaciół). Mianowicie, zaraz powitamy: w narożniku kuchennym ważący... no sporo Goryl... PRZEPRASZAM, Danny Wood z New Kids On The Block pseudonim Gor... Nieważne. W przeciwnym salonowym narożniku stanie pan Julian Assange prosto z australijskiego miasta Townsville, gdzie pomagał za pomocą tajnych komputerowych kodów do pasjansa rozpracować system obrony Chińskiej Republiki Ludowej, a także otworzyć systemem zero-jedynkowym słoik z ogórkami Burmistrza. W naszym programie pokaże się z innej, nieznanej wielu osobom strony - jako instruktor tańca nowoczesnego, lecz nie chodzi tu o break dance, bardziej o taniec Wielka Improwizacja. Prosimy nagrać sobie ten występ na kasetę magnetofonową, by w dowolnej chwili odtworzyć odpowiedni krok, gdyż spamiętać je wszystkie nie sposób. Następnie gościem będzie nasz gwóźdź programu, wspomniany już Kevin Richardson z zestawem Małego Przycinacza Wąsa, a na deser wtargnie tutaj swym bocznym sposobem sam Axl Rose, który nam opowie czego on neeeeeeddddddd, a nad czym tak głowił się nasz stary kumpel James Hetfield.
A: W kuchni miał pojawić się sam Sebastian Bach ze Skid Row, ale niestety... Niestety, Proszę Państwa, nie wkręci swych włosów w mikser, bo aktualnie leczy kaca i próbuje sobie przypomnieć dlaczego w jego łóżku spał Witold Paszt, w kuchni leży upieczony świniak z nadgryzionym jabłkiem w pysku, a w łazience natomiast czai się tygrys bengalski. Po starej znajomości jednak kącik zajmie Gor... DANNY WOOD. Poza tym nie zabraknie Przeglądu Prasy, szczególną uwagę poświęcimy genialnemu czasopismu "Sny Kobiety".
K: Myślę, że czas zaprosić do nas pierwszego gościa - Danny zapraszamy!
Danny (wchodzi do studia, w jednej ręce sześciopak wody mineralnej, który podnosi systematycznie, w drugiej ręce walizka - imitacja spaceru farmera, zajmuje miejsce przy blacie): Good morning! Własciwie evening, ale tak mi się wżarło. Dzwonił do mnie Sebastian, napisał, że przybędzie w kolejnym odcinku, bo na razie nie wie jakim cudem, kiedy wstał z łóżka dywan krzyknął głosem jego wujka Kazimierza z Rawicza: Nie po nerach!
K: Wspaniale, wspaniale... Wszystkie chłopy są takie same, podstawić im alkohol i już zgubili dzień i nie wiedzą, gdzie się podział.
Danny: No no! Ja żyję zdrowo! Codziennie piję tylko 6 litrów wody niegazowanej, zrywam jabłka z sadu, a następnie dźwigam pełne owoców skrzynie na ciężarówkę, a potem dźwigam samą ciężarówkę.
A: Widzę, że twój trener może być z ciebie dumny... (luknęłam na jego prawy muł, który miał obwód pięciokrotny mojego i aż się przestraszyłam)
Danny: Oczywiście, pozdrawiam trenera mojego, Waldka Kiepskiego, który dzisiaj przed snem kazał mi jeszcze ćwiczyć lewego muła. (obiera jabłka) Do której kamery mam mówić? Do tej? Ekhm. Dzisiaj zrobię dla was pyszny placuszek z jabłkami. <lol>
A: Fantastycznie. Danny... Może ty nam chłopaku powiedz, co robisz na codzień.
Danny: (obrał jabłko, które je, usiadł na krześle, noga jedna poszła, więc stoi) Co ja robię. A to proste. Wstaję rano, wychodzę z psem na spacer, potem budzę moje córki do szkoły, no i śmigam na siłownię. <paker> O! (oblizuje palce, sięga do kieszeni, wyjmuje zdjęcie) Przyniosłem wam widok Miami. Rano fotę robiłem i poszedłem do Foto Bajki, żeby mi wydrukowali. (zapatrzył się) Tęsknię za tym miejscem. (pociągnął nosem i zjadł jabłko do końca, został tylko ogonek)
K: Danny, może opowiesz, co u reszty New Kidsów?
Danny (krojąc jabłko): A wiecie... Jordan chodzi na akupunkturę, bo uważa, że odkąd przekroczył granicę pewnego wieku, jego policzki nie mają już tych samych dołków. Więc, mu nakłuwają. Chciał wprawdzie iść na odsysanie tłuszczu, ale lekarz mu powiedział, że nie da się odessać z samych policzków i mogłoby mu wciągnąć skórę, na to Jordan, że on musi zaryzykować. No tej odpowiedzi to się chirurg w najczarniejszych snach nie spodziewał. Więc do niego, że może mieć zbyt wyłupiaste oczy przez "wciągnięcie". Na to Jordan, że to nawet lepiej, bo myślał o podciągnięciu łuków brwiowych, bo opadają mu powieki, a pod oczami ma już wory. W końcu lekarz go wyrzucił mówiąc, że naruszyłby etykę lekarską. Co prawda Jordan kazał Jonowi próbować odsysania w domowych warunkach, ale nie dał rady tak rozszerzyć ust, żeby zmieściła się tam rura od odkurzacza.
K (mina ;|): Aha, Ann, zapowiedzmy kolejnego gościa, na pewno efekty zabiegów kosmetycznych w wykonaniu braci Knight obejrzymy na słit fociach Jordana, a właściwie jego lustrzanego odbicia.
Danny: Ale co, nie chcecie się dowiedzieć co u reszty?! (wyjmuje opakowanie Piegusków z szafki i je) Donnie odkąd kupił sobie nową lampę z żółtym abażurem nie przestaje go nosić, twierdzi, że jego krój idealnie pasuje mu do kości policzkowych, a pigment do koloru skóry. Chce w nim nawet wystąpić w naszym nowym klipie, a Joe z kolei...
A: <lol> Danny w górnej szafce za Maggi są jeszcze Delicje, weź sobie chłopaku.
Danny: O dzięki. (wziął, znalazł jeszcze przeterminowaną czekoladę z białym nalotem i też wziął) No więc Joe... (ale nas już nie było...)
A: (w oddali) Naszym kolejnym gościem będzie....
Assange (przychodzi przez kadr za Mietkiem niosącym komputer): Proszę iść z nim bardzo powoli, uwaga, panie Mieczysławie, uwaga na kabelki... (trzyma) Ostrożnie!!
K: Pan Julian Assange już sam się zdążył przedstawić. Proszę usiąść...
Assange (rozgląda się, siada ostrożnie, mówi cicho): Na pewno jestem tu bezpieczny? (wysunęła mu się słuchawka z rękawa, mówi do niej) 7120, 7120... Jestem na miejscu, nie ma nikogo podejrzanego... Władek... Władek! Jesteś tam? (ze słuchawki: Dobra, ale zadzwoń jak oglądnę "Dirty Dancing", co? Bo Swayze śpiewa "She's Like The Wind" i nie mogę wejść na odpowiedni poziom wzruszenia.)
K: Ekhm, Julian, powiedz nam, dlaczego włamujesz się do wszystkiego, do czego nie wolno się włamywać, a następnie te wszystkie informacje z grupy oznaczone TOP SECRET udostępniasz całemu światu?
Julian (gęba otwarta): Ale ja wtedy tylko chciałem znaleźć na Fejsie mojego kolegę z grupy przedszkolnej "Stokrotki", no i gdzieś kliknąłem i jak to wszystko pierdyknęło... Ale myślę, że to wina wyszukiwarki, zmieniłem teraz Explorera na Mozillę i dzięki temu mam nawet fajniejszą ikonkę na pulpicie.
A: Oooo, ja też mam Mozillę... <lol> (Karcia na mnie -.- więc ja -.-) Powiedz nam jak to właściwie jest, wszędzie chodzisz ze swoim komputerem?
Julian: Oczywiście! (nachylił się do nas) Rozumiecie, gdyby mi się tak ktoś włamał, wykradł moje wszystkie tajne pliki... (złapał się za głowę) A ja nie umiem usunąć archiwum z GG! Dopiero byłby dramat!
A (mina ;|, luknęłam w kamerę): Przypominam, że wraz z wejściem Julian'a do studia otworzyliśmy linię telefoniczną i już mamy pierwszą słuchaczkę na linii. Witamy panią serdecznie.
Słuchaczka: (grobowy głos) Witam...
A: Jak się pani nazywa i w jakiej sprawie pani dzwoni?
Słuchaczka: Nazywam się Bernarda de Iturbide i dzwonię do pana Assange po poradę. Panie Assange, otóż... mój syn jest księdzem, a ja walczę z grzesznikami, którzy skazani są na ogień piekielny. Jestem wysłanniczką Boga i czynię swoje powołanie służąc mu i wymierzając sprawiedliwość na własną rękę...
Julian: Aha, a jak to się ma do sprawy?
Słuchaczka: Właśnie, bo... może mi pan powiedzieć jak mam złamać hasło na konto mojego syna na portalu katolik.pl?
Julian: Właśnie ja też nie wiem, próbowałem kiedyś złamać hasło Ojca Rydzyka, ale po sprawdzeniu: BERECIK, MOHER, KASA i TVN24WON - odpuściłem.
Słuchaczka: Panie Assange... Pan jest grzesznikiem, zsyłam na pana klątwę Najwyższego i zapowiadam, że nie spocznę dopóki nie zobaczę pana w jednym kotle z Marią Desamparadą! Fausto, co tu przycisnąć, żeby się rozłączyć...
K: Emmm, mamy kolejnego słuchacza...
Słuchacz: Mam pytanie: co pan Assange robi w chwilach wolnych?
Assange: No jeśli już znajdę odpowiedni most albo właściwej wielkości kubeł na śmieci, gdzie mogę zapewnić sobie jako taki komfort psychiczny i fizyczny - ćwiczę aerobik oraz taniec.
Słuchacz: Czyżby mongolski balet?
Assange: Nie, jednakże jest to równie ciekawy styl. Tylko, że ja bym musiał się rozgrzać... (biega w miejscu, robi skłony)
K: To co Ann... To my może zobaczymy jak placuś Danny'ego, a pan Assange się przygotuje do... do... do CZEGOŚ.   
Assange: (do kamery) Teraz będę robił pompki...
A: Świetnie!
Assange: Ale... (rozgląda się) O, Mieczysław, przynieś mi tę pompkę, co tam w rogu leży, tą od roweru na wzór!
A (poszłyśmy do Dannego): Danny, kochanieńki jak ci idzie w kuchni?
Danny (buzia zapchana, przełyka, na blacie same puste opakowania po ciastkach): Szwetnie <ok> Ciasto już w piekarniku. Ale zrobiłem z mniejszej ilości jabłek, bo jakoś tak mało chyba kupiłem. A wydawało mi się, że był napis 5 kilo. (czyści jabłko o bluzkę i zagryza)
K (luknęłam do piekarnika): Danny, ale tutaj to ciasto ci wyrasta, że ho ho!
Danny: Oczywiście! To ciasto jest równie FIT jak ja, chyba widać, że te jabłka były ze mną na siłowni. (spojrzał przez szybkę na ciasto) A jaki kaloryfer już mu się robi.
K: Niech więc ciasto się dalej piecze, dalej wyrasta, dalej ćwiczy, a my teraz przejdźmy do sekcji salonowej, gdzie zaraz wystąpi na naszych oczach sam Julian Assange w autorskim układzie tanecznym!
Światła na Juliana, ten wychodzi na parkiet i...



K (cała czerwona od tłumienia śmiechu, patrzę kątem oka na Kiedro, a ona już siedzi skulona pod zlewem, gdzie Danny podtyka jej pod nos jabłka): Ekhm... W ocenie twojego tańca głos pragnął zabrać pan Janusz Józefowicz, właśnie otrzymałyśmy maila o następującej treści: "Panie Julianie, wydaje mi się, że nie opanował pan układu do końca, gdyż po tym, co zobaczyłem uważam, iż ściągnął pan kroki z choreografii mojej żony, Nataszy, którą oczywiście układałem ja: zarówno choreografię, jak i żonę, gdyż układałem jej włosy, układałem jej ubrania w szafie, a także układam jej w głowie, żeby miała poukładane".
Julian: Bardziej sugerowałem się autorskimi krokami Jasia Fasoli. 
A: (doczołgałam się ze zlewu z ćwiartką JABŁKA w dłoni) Julianie, zapraszamy do przejścia do stanowiska komputerowego (na ucho) Znajdź mi przy okazji w necie film "Casserole Club", bo cholera ja nigdzie nie mogę go znaleźć (polazł, reżyser: kolejny gość jeszcze nie jest gotowy!!, ja na Karcię) A co ty się tu teraz tak błyszczykujesz, halo Ziemia, juhu, a co to... co to za kredki do oczu?
Tymczasem obok:
Reżyser: Chleb z solą raz!
Miet: Jest chleb z solą raz.
Statysta: Ale już mamy tu już jeden! I sól prosto z Wieliczki!
Reżyser: Aha. Czyli chleb z solą raz stop.
Miet: Chleb z solą raz stop.
K (aż nie trafiłam kredką): Przestań! No i się rozmazałam, no co ty już! Jakbyś nie widziała, że kredki do oczu czasem muszę użyć, nawet w sytuacji podbramkowej, kiedy do sali wchodzi gość od mikroekonomii... (na ciebie) Prawdę mówiąc, dobrze że się błyszczykuję, zawsze mogłabyś powiedzieć, żeeeee używam pomadki ochronnej. <lol> A teraz zapraszamy do studia miejmy nadzieję, że gotowego do wejścia na antenę Kev'a Richardson'a!
Kev: Cześć! (macha do kamery) Hi, mom! (do Assange) Weź mi sprawdź na stronie PKP do którego roku życia obowiązują ulgi studenckie, co? (usiadł) Dobrze w końcu być w waszym studio. Już nie wypomnę wam tego, że zostałem zaproszony tu jako ostatni z Backstreetów, nie licząc A.J.a, bo on nawet na Twitterze się nie odzywa, a pytałem czy zna dobry przepis na zapiekankę.
A: No właśnie, nie wiesz dlaczego się nie odzywa? Bo trochę się martwimy..
Kev: Aaaa, podobno rozpieprzył mu się laptop. Proponowałem, że mu go naprawię, ale powiedział, że zgubił instrukcję, mimo, że dla mnie to nawet lepiej... No i wtedy spakował laptopa i siebie i wyjechał do Miami..
Danny (usłyszał Miami i od razu <zakochany>)
K: A teraz przedstawimy naszego gościa specjalnego. Jest to fanka, która wygrała casting do naszego programu podczas, gdy gościem jest właśnie Kev. A dziewczyna ta to Helena z Warszawy! Zapraszamy!
Wchodzi Hela w stroju łowickim, w rękach talerz z chlebem i solą, za nią statysta z banerem: I <serce> Kevin Richardson i wielkim workiem, statysta wyciąga spod pachy Wedlowską bombonierkę w kształcie serca i już zbliża się do naszych kanap, by ostatecznie wręczyć ją Ann i Karci, a nie Kev'owi, który już wyciągał rękę jak zziajany maratończyk po wodę. Widząc to Hela skrzyczała pana statystę i kazała przytargać cały wór słodyczy ufundowanych przez Skarb Państwa (tak, Hela ma takie moce, by namówić Tuska na dotacje do cukierków przeznaczonych dla Kev'a), gdzie znalazły się: bombonierki, kuferek z Jaka To Melodia, Merci, Rafaello, Mieszanka Wedlowska, marcepanowe kartofelki, pastylki miętowe z Goplany, krówki ciągiutki, kukułki, kapitańskie, czekolada bąbelkowa, kalendarz adwentowy, św. Mikołaj z czekolady oraz czekoladowe pisanki.
Kev: (lukając na wszystko i czytając skład) Dzięęęęęęki, nie trzeba było...(luka na chleb, który trzyma) Matko, biedna dziewczyna. (na nas) Trzymaliście ją tu tak o chlebie i soli?
A: Eeee, ale...
Kev: Bez wody?! Ja wiem, że na mnie warto czekać, ale jak to tak można bez wody...
A: Ale to jest taki polski zwyczaj witania gości chlebem i solą.
Kev: Ahaaa.... (wstał, ukłonił się przed chlebem) Dzień dobry, witam...
Hela (rozmarzona): Dzień dobry, Kevin...
A: Emm... Panie Mietku, to może pan już to zabierze? (Miet przyszedł i zabrał)
Kev (usiadł przy Heli): Od ilu lat jesteś moją fanką? (odwija św. Mikołaja i je)
Hela (trochę onieśmielona): Od 15.
Kev (aż mu odpadła głowa Mikołaja i nie zdążył złapać): O Boże... 15 lat? Da się nas kochać 15 lat?
Hela: Da. Szczególnie ciebie.
Kev (padł na oparcie): Dziewczynooo... (złapał ją za rękę) Gdybyś ty wiedziała jaki ze mną jest ciężki los, to tak łatwo byś się nie zakochała. Nie lubię zmywać, a jak już - to siedzę w kuchni trzy godziny myjąc dwa talerze, żeby zeszły wszystkie potencjalne prątki gruźlicy oraz pałeczki coli. Rzeczy mam ułożone w kosteczkę w kolejności alfabetycznej, a jak mi się znudzi - to po 5 minutach układam w kolejności kolorów.
Hela (szybko dodała): Mogłabym układać z tobą!
Kev (na nas, nie puszczając jej ręki): Chyba resztę moich potencjalnych wad (do kamery) chociaż nie jest ich wcale tak wiele! (dalej na nas) mogę sobie darować.
A: No oczywiście, z pewnością nie masz. Tylko od czasu do czasu (luknęłam na Karcię i z powrotem na Keva) posadzisz sobie reporterkę na kolanie (Karcia: ekhm, Kev <lol>), polecisz z jamochłonem na klipie (Karcia: EKHM, Kev już noga na nogę) lub też wystąpisz w "Klubie Zapiekanki", klepiąc po tyłku jakąś kobietę, a zaraz potem sprawdzając z nią jakość wody w basenie. (Karcia luka po suficie i macha nogą: hm, chyba trzeba sufit pomalować...)
Kev: (rozwalił się na kanapie) No wiecie, taka moja praca... Ale dzięki "Klubowi Zapiekanki" poznałem nową technikę podcinania wąsa, później nie dawało mi to spokoju i zacząłem wymyślać inne i tak doszedłem do idealnego cięcia, dzięki któremu nie jest on ani zbyt cienki, ani zbyt gruby. Z resztą, miałem wam chyba co nieco pokazać? (już wyciągnął nożyczki)
A: Tak... (spojrzałam na Helę, która rozmarzona patrzyła na Keva) Dziękujemy fance Keva za przybycie...
Hela: Ale ja chcę jeszcze zostać. Bo ja jeszcze nie powiedziałam, że uwielbiam twoją piosenkę "There Goes My Baby"...
Kev: Prawda? Mnie też się ona podoba. Wiesz, w BSB nie dawano mi wielu ról, właściwie czasem na scenie mogłem nawet w spokoju pogadać z mamą, bo nie miałem za dużo do roboty. Ale ty pewnie chciałabyś autograf? Tylko, że ja nie mam... (wziął pazłotko po św. Mikołaju i machnął parafkę markerem) Proszę.
Hela (biorąc autograf): Dziękuję... (rzuciła się Kevowi na szyję)
Kev: Przecież to tylko autograf... Ja ci powinienem za te 15 lat wierności przynieść moją meblościankę, a także lodówkę z rocznym zapasem konserwy Turystycznej... Tzn. ta konserwa jest już roczna...
Nagle słychać krzyki z kącika naszego Juliana: CO?! ZNOWU?! No nie! No idiota, idiota, nie słucha się mnie w ogóle! Spadaj mały gnojku!
K: Co się stało? Znowu cię złapali na hakerstwie?
Julian: Tsss.... Kobieto! Ja gram w Super Mario Bros, a oni do mnie, że księżniczka jest w innym zamku! Przecież to już szósty poziom! Szlag! Wynoszę się stąd... (szarpie kable) Muszę skombinować jakieś kody na Mario... Już raz mi się udało znaleźć kody na strzelanie do kaczek, że spadały zanim zdążyły wylecieć. Tylko ten cholerny pies i tak się śmiał! (wyszedł)
Kev: Mario? O ten miał ciekawego wąsa.
A: No tak, pewnie Nick tyle w niego gra, że już zdążyłeś policzyć włosy składające się  ba wąs.
Kev: No ba... a w co on nie gra! Ostatnio...
A: No mów, mów to bardzo interesujące (:), spojrzałam na Karcię ona mina -.^) Ekhm, ale nie przyszedłeś tu po to żeby nawijać o twoich kolegach z zespołu.
Kev: Właśnie... (dojrzał Danny'ego) Cześć Goryl! Ostatnio w lumpeksie widziałem maskotkę goryla... Ale nie kupiłem, bo kosztowała 14 zł. No gdyby kosztowała 10, to bym wziął.
A: Nie mów! Ja też widziałam, ale taka zrzena, że też postanowiłam nie brać.
Danny (krzyczy): O wy cholery, a to była moja podobizna, specjalnie pozowałem do tego projektu! Nazwa sesji : "King Kong atakuje miasto".
Hela: Ale może wrócimy do tematu Kevina?!
Kev: Właśnie. (na Helę) Yes, my darling? Właściwie to ja bym musiał już prowadzić kącik przycinania wąsa...
K: Ale Hela ci potowarzyszy, może być nawet twoją asystentką.
Kev (podchodzi z Helą do stanowiska): Drodzy Państwo... (kładzie na stół walizę i ją otwiera, a tam piętrowe półki, pełno nożyczek, kremów do golenia, golarek, maszynek) Do wszystkiego trzeba się przygotować, jak Państwo widzą, przyniosłem skromną reprezentację mojego składziku do przycinania. Kochani! Wąsa należy przycinać takimi oto nożyczkami (pokazuje do kamery) lub innymi wybranymi spośród 73 pozostałych. Chwytamy lusterkooooo... I przycinamy ostrożnie... Niewprawną ręką można bardzo łatwo się zaciąć... AŁA! AŁA! Matko, krew się leje, kto mi to tak mocno naostrzył! <ręka na czoło> Już nigdy nie oglądnę bajki o żółwiu Franklinie... (ledwo się trzyma na nogach, a tam tylko mała czerwona strużka)
Hela: Dajcie plaster! I wodę utlenioną! (machnęła ręką na Mietka z apteczką) Albo nie, chodź Kevin, ja cię zawiozę do szpitala, potrzebujesz fachowej opieki...
Kev (uwiesił się na nią): Ja umrę...
Hela: Jeszcze czego! Bez mojego pozwolenia?! Nie ma takiej opcji. (wyszli)
A (w stanie ciężkiego szoku, Goryl do mnie macha, a ja padłam na kanapę): Pozwolisz Karcia, że usiądę...
K: Tak, pozwolę, pozwolę... Wiesz co? Ja pójdę do Danny'ego po ten jabłecznik, bo zbyt ładnie pachnie. A ty siedź, nie ruszaj się, bo ja też będę musiała jechać z tobą do szpitala - a pamiętaj, nie umiem prowadzić, więc lepiej natychmiast poczuj się wspaniale siłą JAKIEGOŚ kosmosu. (poszłam do kuchni) Danny daj placka, co?
Danny (podaje mi talerz): Macie jeden kawałek na spółę, bo reszta wsiąkła.
K: Wsiąkła?! Na pewno? A gdzie wsiąkła?
Danny (gładzi się po brzuchu): Tuuutaaaaaj...
K (usiadłam na kanapę): Masz jeden nędzny kawałek na dwie osoby. A kupił 5 kg jabłek i 7 opakowań cukru waniliowego. -.- Otwórzmy jakąś gazetę, co? Co dziś kupiłaś, a właściwie co wycięłaś z gazet ze stanowiska prasy w Realu?
A (wyciągam wycinki) brałam te najlepsze. Jeszcze zapomniałam nożyczek zabrać z domu i wziełam jakieś z regału, włożyłam odruchowo do torby i zapomniałam zapłacić. <lol> (lukam) O! Z serii "temat dnia": "Guilermo Kintana nie chce oddać teatru. Jak twierdzi teatr należy do niego, a nie do Osvaldo Sandovala, który go kupił. Ostatnio nawet został zaprezentowany premierowy spektakl sztuki ambitnej o urokliwej nazwie "Muminki", gdzie William Levy po znajomości wcielił się w rolę Ryjka. Ponadto po występie zdradził naszemu reporterowi, iż czuje, że jest to jego rola życia." Wspaniaaale, wspaniaaale...
K (sięgnęłam po inny artykuł): "Jon Bon Jovi - 'Masuję sobie czaszkę, aby powstrzymać łysienie i pobudzić me cebulki do wzrostu (to akurat smutna domniemana prawda). Wg mojego kolegi Richie'go, to niewiele pomaga, bo sam próbował, ale włosy na plecach ani drgnęły' (to na szczęście nieprawda - chyba, że jest coś o czym nie wiem, a zapewne jest -.-)". Super, ja Rycha kocham nawet z wyłysiałymi plecami. (sięgnęłam po kolejny wycinek) "SENSACJA! Steven Seagal w kolejnym filmie jako reżyser, oświetleniowiec, dźwiękowiec, montażysta i cała obsada aktorska. Jak twierdzi nasz tajny informator, Jean Claude Van Damme, Seagal przygotowuje się do tego przedsięwzięcia przebywając na planie "Klanu". Na razie obserwuje gestykulację Pawła Lubicza oraz nauczył się tekstu "Życie, życie jest nowelą".
A: O matko, muszę mamie esa wysłać o tym! (już piszę) A nie, ona nie umie przeczytać. Jak już dostanie SMS'a to albo udaje, że nie słyszała, albo mówi, że ma brudne ręce i mam jej przeczytać, albo twierdzi, że to pewnie z Ery i nie warto otwierać. Eh. (sięgnęłam po kolejny artykuł) "Eryk Forrester założył Fejsa" No to ciekawe! (czytam dalej) "Już w pierwszym dniu jego profil odwiedziły dwa miliony osób, pozostawiając po sobie ślad w postaci kliknięcia "Lubię to" lub zostawieniu komentarza. Na pytanie zadane przez panią Konstancję z Mrągowa o treści: Ericzku, co robisz, że mając 70 lat nadal jesteś przystojny, a twe siwe włosy nie wypadają? rzekł: używam kleju biurowego."
K: Lepszy biurowy, a nie jak ten w tubce, który mi zasechł jakieś pół roku po zrobieniu wystrzałowego biura na przedmiot Kultura Zawodu, kiedy okazało się, że umiem zrobić paprotkę w doniczce (z czego słowo "umiem" jest względne - zobaczylibyście jak bardzo, gdybyście zobaczyli ten twór) i nawet opakowanie się rozkruszyło. (spojrzałam na inny wycinek) "KONIEC ŚWIATA." (na ciebie) Znowu? (w artykuł) "Nadchodzi Armagedon, tego nie przewidzieli nawet naukowcy, którzy znają tajne wzory na wyliczenie końca kalendarza Majów. Ministerstwo Oświaty ogłosiło koniec zajęć lekcyjnych, a szpitale masowo wypuszczają chorych, nawet tych trzymających w rękach kroplówki, by zażyli szczęścia póki czas. Wszyscy musimy zmierzyć się z tym tragicznym faktem: Hanka Mostowiak niebawem umrze." YHYM. (na ciebie) Ann zapomnałyśmy o Danny'm! Pewnie tam biedak śpi, majacząc: "nie lubię owsianki, wolę seler".
A: O nie, on mi musi jeszcze coś dać! (do kamery) Nie, nie to, o czym myślicie. (poszłyśmy) Danny! Danny, chłopaku złoty, 24 karatowy, Dannusiu drogi, gorylasku pluszowy, brązowiutki, dużuuuchnyyyy, smaczny był twój wypiek? Ale weź sobie jeszcze zjedz coś, jakieś kanapki ci zaraz zrobię, wolisz z serem czy z szynką? O, może jeszcze śledziki, co?
Danny: (chwilę patrzy na mnie) Może być platyna i miejsce tuż pod sceną, gdzie często przebywa Carter?
A: (czapnęłam i lukam) O, dzięki nie trzeba było...
Danny: A skoro mowa o kanapkach to wolę z szynką i serem i jeszcze pomidorek, ogórasek, może jakaś papryczka, nie zapomnij o cebulce, no i obowiązkowo - zrób mi kakao.
A: Co? Aaaa kanapka. A to zrób sobie. (dalej w bilet)
K: A po co ci bilet w miejscu, gdzie często przebywa Carteras?! No tak, no oczywiście, to przypadek, a że on tam przebywa non stop to przecież w niczym nie przeszkadza, ba! Nawet mogłabyś w każdej dowolnej chwili wymienić bilet na miejsce, w którym często przebywa Howie, gdyby tylko Danny był w posiadaniu takiegoż, prawda?
A: Danny, a masz taki z miejsce, gdzie często przebywa Howie?
Danny: (robi kwiatka ketchupem na kanapce) Niestety nie, ale mogę załatw...
A: (na Karcię) No widzisz, czyli nie ma o czym gadać.
K: Taaaaaak... Jaki ja mam los... (Ann na cały głos: TAKI SAM JAK JA!) Ekhm, może przejdźmy do występu tego odcinka, bo taniec Juliana Assange był występem, jednakże nie tak wspaniałym, jaki odbędzie się tu już za momencik! A naszym wykonawcą jest? AXL ROSE! (czekamy 5 minut) AXL ROSE! (czekamy pół godziny) Axl, juhuuuu... (czekamy godzinę) Eh... zjadłabym kanapkę z majonezem... (po dwóch godzinach) Jest? (bezbarwnym głosem) Przed Państwem, Axl Roooseeeee... <ziewa2>
Axl (wbiegł bokiem): Cześć, cześć, cześć! Właśnie wracam z imprezy, jaką zorganizowałem w samolocie, a że właśnie pan Kazek - jeden z pilotów otwiera Jack'a Daniels'a, którego dostał na 18-tkę - a że było to dawno, to ta whisky ma naprawdę dobry rocznik, wolałbym się kuźwa streścić w kilku minutach, jednakże będą to tak prześwietne minuty jakich dawno nie przeżyliście. To już mogę napieprzać głosem?
K: Myślę, że...
Axl: Ale ja pytałem swojego ego, które odpowiada, że jest gotowe na zniesienie tak wielkiej dawki z*jebistości w tak małym, aczkolwiek niezwykle kształtnym ciele. Jedziem z koksem! (śpiewa, śpiewa, aż w końcu coś zirytowało nasze dziecko, nie wiemy czy były to okruchy placka na dywanie czy też niepodlany bluszcz lub to, że westchnęłyśmy w nieodpowiednim momencie i nagle...


K: Oczywiście, standard.
Danny: Macie jeszcze jakieś ciastka?
A: Nie sądzę, wszystko zjadłeś..
Danny: To lecę do domu. A nie, bo jeszcze występ Axl'a...
A: Ale już się skończył.
Danny: To on już tu był?
A: Przed chwilą wyszedł.
Danny: Cholera, bo jak ja jem to już nic innego się dla mnie nie liczy... (wyjął z szafki olej) O, wezmę ze sobą, bo w domu nie mam, a będę smażył jeszcze krokiety. (luka na zegarek) O matko! Ale tu zabalowałem, a za 10 minut mam być na siłowni (poza pakera, do kamery) Jak to dobrze, że jestem w tak dobrej formie dzięki mojej diecie, regularnym ćwiczeniom i Aqua Slim, że przebiegnę te 5 km w 10 minut (pobiegł) Cześć dziewczyny, było miłoooooooo...
A: Tak, nam też. (lukam w szafki, wzruszyłam ramionami) No co... Wszystko zjadł.
K: Eh... Jestem głodna, zrobię pierogi. (do kamery) Rychu, jeśli mnie słuchasz - ugotuję więcej pierogów niż będę w stanie sama zjeść! <lol> (Ann mnie szturcha łokciem) No coooo... Jakbyś jeszcze była zakochana w Carterze - to pewnie byłabyś z nim umówiona tydzień wcześniej! <foch> Nawet nie wiem, kto będzie gościem w przyszłym tygodniu. Ty coś kojarzysz w tej kwestii?
A: Nie, ale to się znowu ustali na jakimś wykładzie, być może mikroekonomii i wyśle się esa do potencjalnych kandydatów. Co to dla naaaaas...
K: Właaaaaśniee... Damy radę, nie? Zepniemy się i damy raaaadęęęę... (w kamerę) Więc żegnamy się z wami, mamy nadzieję, że podobał wam się ten odcinek, bo tworzyłyśmy go z dna serca i woreczka żółciowego. 
A: (macham chustką do kamery) Będziemy tęsknić, żegnajcie kochani... żegnajcie... (mrużę oczy) do zobaczenia... MIET! CO TY ŻEŚ MI ZA KROPLE DAŁ, ŻE NIE MOGĘ SIĘ PORZĄDNIE PORYCZEĆ?!
Miet: Żołądkowe, a bo co?


P.S.: Nasze wypociny to fikcja, proszę nie związywać się z charakterem i zachowaniem postaci. Wszelkie podobieństwo fizyczne - możliwie nieprzypadkowe, lecz cała treść to wymysły i interpretacja własnych chorych wizji.



Ann i Karcia