środa, 24 sierpnia 2011

"Martrys - Skazani Na Strach". Analiza filmu.

Ostatnio błądząc po kanałach telewizyjnych bez celu, z brzoskwinią w ręku i jej sokiem na brodzie natknęłam się na klatkę (nie schodową, tylko filmową) pewnego filmu, która mnie zaciekawiła na tyle, że odłożyłam pilota i zaczęłam oglądać. Otóż moim oczom ukazała się kobieta stojąca w drzwiach pewnego domu, ubrana cała na czarno z kominiarką na głowie i dubeltówką w ręce, którą zabiła mężczyznę w średnim wieku – jak się okazało, pana domu. W tej chwili pomyślałam sobie „Matko, co za bajka”, ale brnęłam w to dalej. W momencie gdy kobieta z zimną krwią zamordowała jeszcze jego żonę i dwójkę dzieci, postanowiłam sprawdzić co to za film. „Martyrs – skazani na strach”, horror, rok 2008. I pamiętam komentarz mojego taty, który siedział wtedy ze mną w pokoju - ”Boże, co ty oglądasz. Wychodzę”. No i wyszedł, a ja zostałam sama w pokoju z czterdziesto calowym telewizorem, na którym wszystko wyglądało jeszcze straszniej i brzoskwinią w łapie, którą aż odechciało mi się jeść.
Przyznam się szczerze, że na początku nie sądziłam, że film wzbudzi we mnie tak mocne wrażenia. A uwierzcie – wzbudził. Wzbudził na tyle, że do końca następnego dnia miałam jego obrazy w głowie i nie mogłam się pozbierać. Pewnie pomyślicie, że przegięłam, ale…film naprawdę daje do myślenia. Szczególnie w kwestii cierpienia i tego ile zwykły człowiek może wytrzymać. Chyba ważną informacją jest to, że film ten jest oparty na faktach. To może ja już zacznę o nim troszeczkę opowiadać, bo zachowuję się egoistycznie względem tych, którzy go nie widzieli i nie mają pojęcia o czym mówię. A dziwnie tak pisać do siebie samej.
Na początku filmu jesteśmy świadkami sceny, w której widzimy uwięzioną młodą dziewczynkę w jakimś strasznie ciemnym pomieszczeniu. Siedzi na krześle z otworem, przez który bez zbędnego wstawania może załatwić swoje potrzeby fizjologiczne prosto do wiadra znajdującego się pod nim, przykuta łańcuchami. Po chwili zbliża się do niej kobieta, z miską jakiejś obrzydliwej mazi, którą ją karmi. I następuje punkt kulminacyjny ich spotkania, ponieważ dziewczynce jakimś cudem udaję się zbiec z miejsca, w którym była przetrzymywana. Biegnie… biegnie… płacze… woła o pomoc. Kolejne 15 lat swojego życia spędza w zakładzie psychiatrycznym. Mała dziewczynka, która powinna cieszyć się dzieciństwem – jest uważana za obłąkaną tylko dlatego, bo ktoś wyrządził jej tak straszną krzywdę, że nie może się pozbierać. Boi się. Koszmar z przeszłości towarzyszy jej w teraźniejszości, by po piętnastu latach stanąć u progu domu jej oprawców i zamordować ich. Tak, kobieta o której mówiłam na początku – to ona. Biedna „mała” Lucie.
Tym sposobem dokonuje zemsty, ale nawet „wymierzenie sprawiedliwości” nie pozwala jej odzyskać wewnętrznego spokoju. Jak się okazuje, wyzwoleniem z cierpienia jest tylko śmierć, dlatego podcina sobie gardło na oczach swojej przyjaciółki Anne, która towarzyszyła jej w „sprzątnięciu” dokonanej rzezi.
Można byłoby myśleć, że skoro wątek Lucie został zakończony, nic więcej nie może nas zaskoczyć. Otóż nic bardziej złudnego. Wraz z odejściem Lucie, na główny plan przechodzi Anne, która nie wie jeszcze co ją może spotkać, gdy zostanie w tym domu. A moi drodzy – zostaje, co więcej – znajduje tajemnicze przejście w  szafce , które prowadzi do tego samego miejsca, o którym w zakładzie psychiatrycznym opowiadała jej Lucie. Chodząc po korytarzach w pewnym momencie słyszy głosy, jęki, nie jest tu sama. W jednym z pomieszczeń znajduje wychudzoną, poranioną kobietę z kołem metalowym na głowie zasłaniającym jej oczy. Uwalnia ją i wyciąga z tego obrzydliwego miejsca na górę, gdzie ją uspokaja i pielęgnuje. Sceną tragiczną, obrzydliwą i drastyczną jest scena, w której zaczyna ściągać jej z głowy to COŚ. Jako, że śruby były wbite aż do czaszki, krew się leje, kobieta krzyczy a my musimy to oglądać. W sumie nie musimy, bo możemy albo wyłączyć, przełączyć na jakiś ciekawszy kanał typu Mango, lub zasłonic oczy, ale poco. Jedyne co wtedy pomyślałam to zdanie: „Chyba wolałabym umrzeć”. Pewnie myślicie – O CO TU CHODZI, ja też tak myślałam. Zachodziłam w głowe do momentu, gdy do domu wkroczyli ludzie, mordując kobietę z lochów, a Anne do nich zabierając. W kolejnej scenie poznajemy kobietę, którą ja pieszczotliwie nazywam Babcią (bo ma jakieś 70 lat i turban na głowie). Wyjaśnia Anne cel organizacji, która torturuje młode dziewczyny. SEKTA, cholerna sekta, która ma zamiar z ludzi zrobić męczenników, by ich wyzwolić. Anne staje się ich kolejną ofiarą i może wybrać jedną z dwóch dróg: walczyć o swoje i nie poddać się, albo pogodzić się z cierpieniem. Jest bita, poniżana, ale nadal się broni. W końcu uświadamia sobie, że nie ma to najmniejszego sensu i akceptuje ból, któremu jest poddawana. Wie co ją czeka i przechodzi przez to, można byłoby  rzec, z dumą. Już nie płacze, już nie krzyczy. Dlaczego? Być może nawet nie ma na to siły. Jej męka trwała przez dłuższy okres (można to stwierdzić na przykład po bardzo spuchniętej twarzy od ciosów zadawanych przez jednego z członków organizacji) aż w końcu usłyszała wiadomość „Już niedługo, jeszcze tylko jedna próba”. Pewnie myślicie „świeeetnie, niedługą ją wypuszczą”. Wypuszczą? Wiecie co oni jej zrobili? Obdarli ją ze skóry, zostawiając tylko płat skóry twarzy. To było straszne, ten widok… a ona nawet nie płakała. Nawet się nie sprzeciwiała. CHORE. Tak, to jest chore. Ale Babcia w końcu dopięła swego – Anne stała się męczęnnicą, czwartą męczęnnicą przez okres badań trwających 17 lat, ale pierwszą, która zdecydowała się opowiedzieć jej, co czeka ludzi po śmierci. Być może dlatego, by już skończyli krzywdzić inne osoby, by ten koszmar się skończył. Ale nie skończył się, bo Babcia po usłyszeniu „długo oczekiwanej wiadomości” – popełniła samobójstwo. I tu się nasuwa pytanie, na które film nam nie odpowiedział : Dlaczego? Dlaczego się zabiła? Może wiadomość od Anne ją tak ucieszyła, że chciała się znaleźć w lepszym świecie. A może jest odwrotnie: Babcia miała nadzieję, że po śmierci istnieje wspaniałe życie, a tak naprawdę jest odwrotnie i w akcie desperacji – strzeliła sobie w usta, nie wyjawiając nikomu tajemnicy, tym samym pozwalając na kontynuację bestialskich badań.
Film jest kontrowersyjny, nie dla ludzi o słabych nerwach i dużej wrażliwości, bo sceny naprawdę są oszałamiające i drastyczne. Jednak POLECAM. Być może was nie powali, ale zmusi do refleksji. Przez tą recenzję znów mam jeden obraz w głowie : Anne wisząca na łańcuchach, brak skóry, widoczne tylko mięśnie i oczy…miała cudowne, spokojne oczy.

Ann

1 komentarz:

  1. Matko, Kiedro, świetne to było. Stanęłaś na wysokości zadania. Jeszcze się o tobie dowiedzą w L.A. i będziesz Oscary przyznawać, ja ci to mówię! No i świetna puenta.

    OdpowiedzUsuń