A: DOBRY WIECZÓR Państwu. Razem z Karcią postanowiłyśmy dodać wieczorną "notkę extra", suknie wieczorowe ubrane: jak widzicie, ja mam na sobie ostatni modowy trend od Paprocki&Brzozowski, a Karcia kreację, którą dostała na imieniny od Armaniego. Ale nie przybyłyśmy tutaj po to, żeby się chwalić. Prawdę mówiąc przysłał nas tu jeden, konkretny powód. Jako, że straciłam dziś na jakiś czas humor, postanowiłam zajrzeć do naszego nagraniowego Backstreetowego dorobku i naszła mnie myśl, żeby zapoznać was bardziej z naszym uwielbieniem do chłopaków. Tego wieczora, oficjalnie, w wasze dłonie wpadnie fragment piosenki "I'll Never Break..." w naszym wykonaniu. Oczywiście mamy świadomość tego, że Karcia to nie jest Whitney, a ja Carey... Nie umieszczamy tego po to, żeby pochwalić się naszym fałszem, tylko po to, bo tak strasznie chciałybyśmy znowu wrócić do lat 90. Do lat wieśniackich jeansów, golfów i beztroski. Niby nasz kraj nie był jeszcze tak rozwinięty jak teraz, ale gdybym miała możliwość powrócenia do tamtych świetnych lat - zrobiłabym to. A te nagrania są dla nas bardzo ważne... matko, co my wyprawiałyśmy. Karcia, może przybliżysz Państwu tamten okres?
K: O mamo... Proszę się nie przestraszyć, że zabrzmi to jak relacja z kroniki policyjnej, ale ja koduję przeszłość bardzo wnikliwie i pamiętam o wielu zbędnych duperelach, co Ann często doprowadza do załamania nerwowego. A dzięki temu, możemy tu dziś stworzyć tę dodatkową notkę w jakości super extra deluxe. Uwaga... Poniedziałek, godzina 7:37. Jestem już w szkole - Ann jeszcze nie ma. Siedzę na ławce, próbuję jakoś zabić czas rozmową z woźnym. Nagle zjawia się Ann (oczywiście przychodzi, a nie że się zjawia natychmiast przede mną, zrzucając pelerynę niewitkę) i wtedy od razu do ubikacji przed salą numer 8 na parterze. Szybkie sprawdzenie otoczenia; czy z kabiny nie dobiegają żadne dźwięki, czy nie ma nikogo przy lustrze. Ann wyjmuje telefon, ustawia funkcję DYKTAFON i nagle... Jak nie polecą z naszych gardeł dźwięki... A przedtem jeszcze bardzo ważne w naszej karierze dzielenie ról w utworze:
-"To co, ja - Bri?"
-"Tak, a ja - A.J., ale śpiewamy raz refren?"
- "No, tylko nie zapomnij, błagam cię nie zapomnij o tym, że robisz chórki w zwrotce. I śpiewaj głośniej, bo cię ostatnio słychać nie było".
A najlepsze jak ktoś wchodził... Jak zdążyłyśmy przymilknąć zanim otworzyły się drzwi - pół biedy. Gorzej, jak ktoś wlazł w trakcie;|. Ja nie wiem Ann, po co chowałaś telefon skoro ludzie już wtedy dusili się ze śmiechu. A najlepsze, kiedy odkryłyśmy uroki przestrzeni między salą gimnastyczną a boiskiem, odizolowaną z obu stron białymi drzwiami...
A: Ojjjj tak! W tym korytarzyku było tak świetne echo, a do tego rzadko kiedy ktoś tamtędy szedł. No ale... akurat jak raz przeszedł tamtędy jeden chłopak to zastał nas w dwuznacznej sytuacji, bo ja ci ściskałam rękę (nie wiem dlaczego!) i ogólnie stałyśmy blisko siebie jak kartofle. I wtedy nagle jak drzwi się otworzyły: BACH i już każda stała osobno, a to wyglądało jeszcze gorzej... jakbyśmy się ukrywały z czymś! Ale wracając do nagrań: bo niby wszystko super pięknie, a po przesłuchaniu okazywało się, że czegoś brakowało: "tu zapomniałaś wyciągnąć", "ale tutaj oni chórki robili", "tutaj słychać, że się śmiałaś" i tak dalej. I nigdy, przenigdy nie zapomnę ci, że ucięłaś moje wyciąganie na "Drowning'u"! Ja tam się produkuję, posucha w gardle, już zgięta na ławce, prawie leżałam, a ty do mnie: "Już zrobiłam stop". ZABIŁAŚ MNIE wtedy. Ale nie no... porywanie się do kibla było epickie. I w ogóle czasy szkolne.
Ty: "Co tak cicho? Dawaj ten telefon! (telefon przed twoim nosem) Widziałaś, co on tu zrobił?!"
Ja: "Nie, nie widziałam, bo masz telefon przy nosie"
I wtedy śmiech. Matko... a na początku tylko z "QPG". Jak zgrałam klip, tak non stop analizowałyśmy te same momenty. I nawet 45-minutowe okienko wydawało się 5-minutową przerwą. Ale co... nawet Baśka (nauczycielka historii, pozdrawiamy!) stwierdziła, że teraz już nie będzie miał kto śpiewać na przerwach. A pierwszy raz nas chyba usłyszała przed pracownią z "Man in The Mirror" Jackson'a. Piękne czasy.
K: "Man In The Mirror" śpiewane było w karkołomnej pozie trzymania jedną ręką kartki na drzwiach pracowni informatycznej i gdyby ktoś te drzwi otworzył - wpadłybyśmy do środka z automatu. Ale tak mi przypomniałaś... A pamiętasz epickie poniedziałki i środy? Kiedy w poniedziałek z matmy, a w środę z ekonomiki szłyśmy na religię? I ten parapet z oknem na szatnię. Matko, tam chyba najlepiej wspominam oglądanie filmików, bo w tym miejscu była jakaś dziwna magia! Magia BSB chyba! I pamiętam, że! ŻE! Oglądałyśmy tam "All I Have.." z koncertu w Orlando! A jak ksiądz przechodził, uznawał, że już wiedział z jaką klasą ma lekcje, nie wychylając nosa z sali. <piłuje paznokcie> Ma się ten urok osobisty podczas darcia papy, no nie?
A: Nie tylko ksiądz stwierdzał, że "wie z kim ma lekcje" - wiesz, podobno nasza klasa była najbardziej rozkrzyczana. Ale wiesz co... Wtedy też, przed religią pokazałam ci filmik z Japonii z '96 z "Get Down", gdzie A.J. podnosił koszulkę. No i oczywiście Czarna aka Blacky zakochała się w nim, kiedy jej to pokazałyśmy. Teraz to już wiesz... na wizji musimy pozdrawiać A.J.a od niej. A właśnie, korzystając: Drogi A.J.u McLean, Blacky chce ci przekazać, że kocha cię jak stąd do kosmosu. Dziękuję za uwagę (mam nadzieję, że ci ten kawałek Translator Google dobrze przetłumaczy!). Wracając: BOŻE. Wiesz, co? Ilekroć to wspominam to chciałabym to wszystko powtórzyć.
K: TAK! Wracając do A Jota i Blacky: mamo... jak ona go zobaczyła... A czy przypadkiem Czarna nie widziała go przed rachunkowością? Coś mi się wydaje, że to było po religii i wtedy był powtarzany w twoim kierunku rozkaz: "włącz ten moment jeszcze raz; bosko to zrobił..."
A: Nie pamiętam kiedy, to już nieważne. Ważne, że potem zobaczyła go na "Shape..." i od tamtej pory jest jej prawowitym ideałem faceta. A jeszcze świetne jest to, że kilka osób zaraziłyśmy Backstreet Boys. Nie bedziemy tutaj wymieniać nazwiskami, ale my wiemy... my wiemy, że jest kilka takich osób. I zobaczysz: my jeszcze bedziemy mieć to własne radio, własny program w TV i pokażemy temu pokoleniu, co to znaczy dobra, prawdziwa muzyka. I nie chodzi tu tylko o BSB.
K: Właśnie, o tak... Mnie by wystarczał atak z radia - TV nie musi być. Mogłabym pojechać z mikrofonem z kostką sygnowaną nazwą naszego programu z wywiadem do Billy'ego Idol'a, który podniósłby w miłosnym afekcie dla mnie lewą stronę swej górnej wargi... Aż mi ciara po plecach przebiegła jak zając kicający po runie leśnym. A ty... Ty byś umawiała się na lunch z Carteraskiem. I tylko tobie udzielałby wywiadu. Uwaga, pytanie retoryczne: chciałabyś?
A: To naprawdę jest pytanie retoryczne. Tylko zastanawiam się: jakbym się z nim dogadała? Wiesz, najwyżej on by mówił a ja tylko :> . Jedyne zwroty, jakich bym użyła to: "Hi" i "Goodbye, see you tomorrow". Albo sprawdziłby się mój sen, w którym pokazałam mu napis w gazecie: "I Need You Tonight" - porażka. I kochana - pamiętaj, że my już mamy zarezerwowane miejsce u Wojewódzkiego. Kuba tak czy inaczej będzie zmuszony przytargać drugą kanapę, bo wiesz... my z byle kim w programie nie będziemy.
K: Ty tak nie rugaj tych gości, bo jeszcze ci co ich chcemy nas zmierzą, wyśmieją i będą się tarzać po podłodze z rozbawienia rzucając się w konwulsjach na kanapę! Ale tak, wizyta u Kuby to byłby szok, prawda? I już sobie założyłyśmy: ZAPYTAMY GO O BSB! I jeszcze czy może wie, jak Ela Zapendowska się zapatruje na talent Backstreetów, bo niestety nie znalazłyśmy do niej żadnego kontaktu. No byłaby to wizyta marzeń takich już naj naj naj... A wysłaniem nas w przestworza byłby program z udziałem... Panasewicza i Borysewicza LUB! Artura Barcisia i Cezarego Żaka (legendarnego Norka i epickiego Krawczyka z "Miodowych Lat")... Ludzie... my już nawet planujemy, w co się ubierzemy... Wiemy, że to może chore, złudne, głupie, ale my mamy takie marzenia i mimo, że Ann czasem w nie wątpi i to baaardzo - ja trzymam się nadziei, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ann, ustosunkuj się, dziecko do mojej wypowiedzi.
A: Tak, zdarza mi się powątpiewać, przyznaję bez bicia. Bo to są marzenia wysokiego kalibru, jakby powiedział nasz wychowawca. Dodaj jeszcze do występu u Wojewódzkiego: dotarcie na koncert BSB z biletami VIP - zrobienie sobie z nimi foty, uściśnięcie dłoni, być może zamienienie kilku słów, potem koncert w pierwszym rzędzie pod sceną; stworzenie własnego programu, w którym ja prowadzę z Nickiem wywiad na białej, skórzanej kanapie, podczas gdy jego nogi są położone na szklanym stoliku, a ty ze Slash'em w kąciku kuchennym robicie makowca (przypominam: on papieros w jednej ręce, w drugiej mikser, oczu nie widać spod włosów, stoi od niechcenia), na to wchodzi Sebastian Bach i pyta się Slash'a: "SzlEsz..wj dżdż ju", na to Slash do niego, że jest zmęczony, chce się napić i ma mu dać spokój, gdzieś tam w kąciku muzycznym Strasburgera siedzi Stary i śpiewa "Hold me now, touch me now", a pod koniec programu włazi wkurzony Ridge z "what the hell", bo zaproszono go dopiero do drugiego odcinka.
K: No właśnie, chyba musimy zmienić plany co do pierwszego odcinka... <stres> Ja wiem, ja rozumiem, że to wszystko już umówione jest i Slash się wkurzy, strzeli focha, rzuci we mnie paczką Marlboro, gitarą mnie walnie, potem poddusi strunami, a na końcu zaatakuje włączonym mikserem i zrobi mi na głowie tapir, ale... Zaprośmy do pierwszego odcinka Billy'ego Idol'a. Wiem, że robię się monotonna, no ale co! I tak go nie zauważysz jak będziesz się wgapiać w Nickolas'a!
A: Ale Karcia, jak ty sobie to wyobrażasz: ludzie zaproszeni, scenariusz rozdany i wyuczony, niedługo będzie próba generalna (żeby tam wam na antenie zakalec nie wyszedł, bo kompromitacja gwarantowana). Nie ma mowy. Nunca. Możesz go co najwyżej zaprosić na... <przerzuca kartki w notesie> na.... na szósty odcinek. Co prawda będzie wtedy również Kevin R. i Kinski (wiem, że nie żyje, ale sama mówiłaś, że dla nas nie ma rzeczy niemożliwych!), ale jakoś sobie poradzisz. Wg moich obliczeń Kinski już w pierwszej minucie się wkurzy, rzuci mikrofon o stół, weźmie za łapę laskę, z którą przyjdzie, powie Arrivedercci Roma i wyjdzie.
K: Kiedro... Ale ja nie chcę prowadzić wywiadu z tym erotomanem! Wiem, tak, mówiłam, że jest on świetny, a jego usta byłyby kompatybilne z moimi, ale bez przesady. Zresztą... tak jak wspomniałaś, jakby się wkurzył na zakalec, jaki upiekli goście to zacząłby wyzywać nas po francusku od kretynów, troglodytów, analfabetów... Ale miałabym wtedy zbytni dylemat, wiesz? Bo tutaj Kev... a tutaj Billy... A jeszcze Billy przybyłby w pakiecie ze swoją górną wargą, bo przecież nie zostawi jej w szafce nocnej na stoliku w hotelu Sobieski... A jeśliby ją uniósł - a zrobiłby to, zaręczam... Byłabym roztopionym masłem skwierczącym na patelni pozbawionej teflonu. A ty się proszę pochwal, że (sprawdza na liście) o, patrz tutaj: do dziesiątego odcinka twoim gościem jest... (niech spojrzę dokładnie, żeby nie puścić famy, ale tak oczywiście) Carter! Co ty mu, dożywotni zasiłek będziesz wypłacać za główną rolę w naszym programie?
A: Billy by ci podniósł wargę, a Kief by ci powiedział świetnie "social lubricant" i "hangar" (bo pamiętam, że ci się podobało), może jeszcze by podwinął rękawy od koszuli... O! Może by ci coś zaśpiewał... ale co? Oto jest pytanie. To by ci powiedział: "baby, I know you're hurtin'...", a wtedy my z Nickiem na dwa głosy - ja A.J., on Brian - kompromitacja na całego, ale to nic! Publika szaleje, przed telewizorami wszyscy nagrywają odcinek na DVD, a jak nie zdążą - szukają na YT czy ktoś przypadkiem go nie wrzucił, my tam bujamy się w rytm piosenki w dwójkach, jak na dyskotece w szkole podstawowej... Eh. A tak w ogóle: do jakiego 10 odcinka?! Heeeloooł. Ja go zaprosiłam jeszcze na 11, żeby mi opowiedział o swojej alergii na koty.
K: No i świetnie, a ja sobie nie mogę zamówić Billy'ego? Na jeden mały odcineczek? Przecież wystarczy mi pięć minut w materiale jaki będzie nosił tytuł: "W Cztery Oczy Z Górną Wargą" i moje życie nigdy nie będzie już takie samo! I love this człowiek! No Kiedro, no... Ty powinnaś zrozumieć mnie najlepiej... Przecież dolna rzęsa Nick'a numer cztery licząc od prawej strony jest zapewne równie boska, więc co się bulwersujesz! Co do Kiefa: wiesz, co? Musimy zaprosić go na inny odcinek. Bo się chłop nie wbije między: "I love your lip, Billy" a "You want me to raise my lip again?".
A: Widzisz jaka ty jesteś? Kev'a sobie możesz przerzucać, bo Billy musi zająć jego miejsce. Przegięłaś. Ale dobrze, oczywiście, dawaj te dokumenty, podpisuję je! I już piszę SMS'a do Kev'a, że może jechać w tym dniu do Kentucky, bo z programu nici! Wiesz, co mi odpisał? "Fuck fuck fuck" - pewnie mu się wżarło z czasów "Just Want You To Know".
K: (palce do buzi) Aż tak się przejął? Kurde... Zależało mu... Jestem dramatem? Nic nie mów, wiem, że tak! Napisz do niego, żeby nie chował urazy. Tzn. nie chodzi o to, żeby ją uzewnętrzniał, tylko wiesz, niech się prześpi z problemem, spojrzy na to trzeźwym okiem spod swojej brwi...
A: No i dobra, nie napiszę, bo do Ameryki mam za drogo. Muszę sobie ustawić "darmowy numer", ale już mam taki do Nick'a. O właśnie, muszę do niego zadzwonić, bo obiecałam podać mu przepis na pierogi. Ostatnio mu zasmakowały. Ty wiesz, co? My musimy jeszcze tym naszym wykonaniem zarzucić! Proszę Państwa, gdyby ktoś pytał: ja jestem Brian, a Karcia to A.J. Nie żebyśmy były podobne....
K: Właśnie, bo Kiedro nie ma grzywki na żel, a ja nie wyglądam jak obraz, nikt na mnie nie malował żadnych wzorów, kształtów, ornamentów... Tak, będziemy kończyć. Zostawiamy was z naszymi pokręconymi wizjami samych siebie jako bratnimi duszami pewnych ludzi, których uwielbiamy i którzy dają nam powody do śmiania się dookoła głowy. Mamy nadzieję, że to nagranie wywoła w was pozytywne odczucia - jakby co, możecie biec do sąsiadki i powiedzieć, że znacie kogoś, kto śpiewa gorzej od was, a co jeszcze do dziś wydawało się niemożliwe. Ja już się z wami żegnam. Ann, napisz coś od siebie na koniec. Pa ludziska!
A: Pozdrawiam was znad wanny, gdzie aktualnie myję głowę, bo muszę rano wstać, a nie chcę wyglądać jak po nałożeniu całej tubki żelu do włosów! Miłego słuchania i śmiania się! Do usłyszenia! Ekhm... Dobra, zeszłyśmy z wizji... Karcia, ty wiesz co ci powiem, jesteśmy nienormalne, ale i tak niedługo zasiądziemy u Wojewódzkiego........ [ciąg dalszy nie nastąpi]
K: O mamo... Proszę się nie przestraszyć, że zabrzmi to jak relacja z kroniki policyjnej, ale ja koduję przeszłość bardzo wnikliwie i pamiętam o wielu zbędnych duperelach, co Ann często doprowadza do załamania nerwowego. A dzięki temu, możemy tu dziś stworzyć tę dodatkową notkę w jakości super extra deluxe. Uwaga... Poniedziałek, godzina 7:37. Jestem już w szkole - Ann jeszcze nie ma. Siedzę na ławce, próbuję jakoś zabić czas rozmową z woźnym. Nagle zjawia się Ann (oczywiście przychodzi, a nie że się zjawia natychmiast przede mną, zrzucając pelerynę niewitkę) i wtedy od razu do ubikacji przed salą numer 8 na parterze. Szybkie sprawdzenie otoczenia; czy z kabiny nie dobiegają żadne dźwięki, czy nie ma nikogo przy lustrze. Ann wyjmuje telefon, ustawia funkcję DYKTAFON i nagle... Jak nie polecą z naszych gardeł dźwięki... A przedtem jeszcze bardzo ważne w naszej karierze dzielenie ról w utworze:
-"To co, ja - Bri?"
-"Tak, a ja - A.J., ale śpiewamy raz refren?"
- "No, tylko nie zapomnij, błagam cię nie zapomnij o tym, że robisz chórki w zwrotce. I śpiewaj głośniej, bo cię ostatnio słychać nie było".
A najlepsze jak ktoś wchodził... Jak zdążyłyśmy przymilknąć zanim otworzyły się drzwi - pół biedy. Gorzej, jak ktoś wlazł w trakcie;|. Ja nie wiem Ann, po co chowałaś telefon skoro ludzie już wtedy dusili się ze śmiechu. A najlepsze, kiedy odkryłyśmy uroki przestrzeni między salą gimnastyczną a boiskiem, odizolowaną z obu stron białymi drzwiami...
A: Ojjjj tak! W tym korytarzyku było tak świetne echo, a do tego rzadko kiedy ktoś tamtędy szedł. No ale... akurat jak raz przeszedł tamtędy jeden chłopak to zastał nas w dwuznacznej sytuacji, bo ja ci ściskałam rękę (nie wiem dlaczego!) i ogólnie stałyśmy blisko siebie jak kartofle. I wtedy nagle jak drzwi się otworzyły: BACH i już każda stała osobno, a to wyglądało jeszcze gorzej... jakbyśmy się ukrywały z czymś! Ale wracając do nagrań: bo niby wszystko super pięknie, a po przesłuchaniu okazywało się, że czegoś brakowało: "tu zapomniałaś wyciągnąć", "ale tutaj oni chórki robili", "tutaj słychać, że się śmiałaś" i tak dalej. I nigdy, przenigdy nie zapomnę ci, że ucięłaś moje wyciąganie na "Drowning'u"! Ja tam się produkuję, posucha w gardle, już zgięta na ławce, prawie leżałam, a ty do mnie: "Już zrobiłam stop". ZABIŁAŚ MNIE wtedy. Ale nie no... porywanie się do kibla było epickie. I w ogóle czasy szkolne.
Ty: "Co tak cicho? Dawaj ten telefon! (telefon przed twoim nosem) Widziałaś, co on tu zrobił?!"
Ja: "Nie, nie widziałam, bo masz telefon przy nosie"
I wtedy śmiech. Matko... a na początku tylko z "QPG". Jak zgrałam klip, tak non stop analizowałyśmy te same momenty. I nawet 45-minutowe okienko wydawało się 5-minutową przerwą. Ale co... nawet Baśka (nauczycielka historii, pozdrawiamy!) stwierdziła, że teraz już nie będzie miał kto śpiewać na przerwach. A pierwszy raz nas chyba usłyszała przed pracownią z "Man in The Mirror" Jackson'a. Piękne czasy.
K: "Man In The Mirror" śpiewane było w karkołomnej pozie trzymania jedną ręką kartki na drzwiach pracowni informatycznej i gdyby ktoś te drzwi otworzył - wpadłybyśmy do środka z automatu. Ale tak mi przypomniałaś... A pamiętasz epickie poniedziałki i środy? Kiedy w poniedziałek z matmy, a w środę z ekonomiki szłyśmy na religię? I ten parapet z oknem na szatnię. Matko, tam chyba najlepiej wspominam oglądanie filmików, bo w tym miejscu była jakaś dziwna magia! Magia BSB chyba! I pamiętam, że! ŻE! Oglądałyśmy tam "All I Have.." z koncertu w Orlando! A jak ksiądz przechodził, uznawał, że już wiedział z jaką klasą ma lekcje, nie wychylając nosa z sali. <piłuje paznokcie> Ma się ten urok osobisty podczas darcia papy, no nie?
A: Nie tylko ksiądz stwierdzał, że "wie z kim ma lekcje" - wiesz, podobno nasza klasa była najbardziej rozkrzyczana. Ale wiesz co... Wtedy też, przed religią pokazałam ci filmik z Japonii z '96 z "Get Down", gdzie A.J. podnosił koszulkę. No i oczywiście Czarna aka Blacky zakochała się w nim, kiedy jej to pokazałyśmy. Teraz to już wiesz... na wizji musimy pozdrawiać A.J.a od niej. A właśnie, korzystając: Drogi A.J.u McLean, Blacky chce ci przekazać, że kocha cię jak stąd do kosmosu. Dziękuję za uwagę (mam nadzieję, że ci ten kawałek Translator Google dobrze przetłumaczy!). Wracając: BOŻE. Wiesz, co? Ilekroć to wspominam to chciałabym to wszystko powtórzyć.
K: TAK! Wracając do A Jota i Blacky: mamo... jak ona go zobaczyła... A czy przypadkiem Czarna nie widziała go przed rachunkowością? Coś mi się wydaje, że to było po religii i wtedy był powtarzany w twoim kierunku rozkaz: "włącz ten moment jeszcze raz; bosko to zrobił..."
A: Nie pamiętam kiedy, to już nieważne. Ważne, że potem zobaczyła go na "Shape..." i od tamtej pory jest jej prawowitym ideałem faceta. A jeszcze świetne jest to, że kilka osób zaraziłyśmy Backstreet Boys. Nie bedziemy tutaj wymieniać nazwiskami, ale my wiemy... my wiemy, że jest kilka takich osób. I zobaczysz: my jeszcze bedziemy mieć to własne radio, własny program w TV i pokażemy temu pokoleniu, co to znaczy dobra, prawdziwa muzyka. I nie chodzi tu tylko o BSB.
K: Właśnie, o tak... Mnie by wystarczał atak z radia - TV nie musi być. Mogłabym pojechać z mikrofonem z kostką sygnowaną nazwą naszego programu z wywiadem do Billy'ego Idol'a, który podniósłby w miłosnym afekcie dla mnie lewą stronę swej górnej wargi... Aż mi ciara po plecach przebiegła jak zając kicający po runie leśnym. A ty... Ty byś umawiała się na lunch z Carteraskiem. I tylko tobie udzielałby wywiadu. Uwaga, pytanie retoryczne: chciałabyś?
A: To naprawdę jest pytanie retoryczne. Tylko zastanawiam się: jakbym się z nim dogadała? Wiesz, najwyżej on by mówił a ja tylko :> . Jedyne zwroty, jakich bym użyła to: "Hi" i "Goodbye, see you tomorrow". Albo sprawdziłby się mój sen, w którym pokazałam mu napis w gazecie: "I Need You Tonight" - porażka. I kochana - pamiętaj, że my już mamy zarezerwowane miejsce u Wojewódzkiego. Kuba tak czy inaczej będzie zmuszony przytargać drugą kanapę, bo wiesz... my z byle kim w programie nie będziemy.
K: Ty tak nie rugaj tych gości, bo jeszcze ci co ich chcemy nas zmierzą, wyśmieją i będą się tarzać po podłodze z rozbawienia rzucając się w konwulsjach na kanapę! Ale tak, wizyta u Kuby to byłby szok, prawda? I już sobie założyłyśmy: ZAPYTAMY GO O BSB! I jeszcze czy może wie, jak Ela Zapendowska się zapatruje na talent Backstreetów, bo niestety nie znalazłyśmy do niej żadnego kontaktu. No byłaby to wizyta marzeń takich już naj naj naj... A wysłaniem nas w przestworza byłby program z udziałem... Panasewicza i Borysewicza LUB! Artura Barcisia i Cezarego Żaka (legendarnego Norka i epickiego Krawczyka z "Miodowych Lat")... Ludzie... my już nawet planujemy, w co się ubierzemy... Wiemy, że to może chore, złudne, głupie, ale my mamy takie marzenia i mimo, że Ann czasem w nie wątpi i to baaardzo - ja trzymam się nadziei, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ann, ustosunkuj się, dziecko do mojej wypowiedzi.
A: Tak, zdarza mi się powątpiewać, przyznaję bez bicia. Bo to są marzenia wysokiego kalibru, jakby powiedział nasz wychowawca. Dodaj jeszcze do występu u Wojewódzkiego: dotarcie na koncert BSB z biletami VIP - zrobienie sobie z nimi foty, uściśnięcie dłoni, być może zamienienie kilku słów, potem koncert w pierwszym rzędzie pod sceną; stworzenie własnego programu, w którym ja prowadzę z Nickiem wywiad na białej, skórzanej kanapie, podczas gdy jego nogi są położone na szklanym stoliku, a ty ze Slash'em w kąciku kuchennym robicie makowca (przypominam: on papieros w jednej ręce, w drugiej mikser, oczu nie widać spod włosów, stoi od niechcenia), na to wchodzi Sebastian Bach i pyta się Slash'a: "SzlEsz..wj dżdż ju", na to Slash do niego, że jest zmęczony, chce się napić i ma mu dać spokój, gdzieś tam w kąciku muzycznym Strasburgera siedzi Stary i śpiewa "Hold me now, touch me now", a pod koniec programu włazi wkurzony Ridge z "what the hell", bo zaproszono go dopiero do drugiego odcinka.
K: No właśnie, chyba musimy zmienić plany co do pierwszego odcinka... <stres> Ja wiem, ja rozumiem, że to wszystko już umówione jest i Slash się wkurzy, strzeli focha, rzuci we mnie paczką Marlboro, gitarą mnie walnie, potem poddusi strunami, a na końcu zaatakuje włączonym mikserem i zrobi mi na głowie tapir, ale... Zaprośmy do pierwszego odcinka Billy'ego Idol'a. Wiem, że robię się monotonna, no ale co! I tak go nie zauważysz jak będziesz się wgapiać w Nickolas'a!
A: Ale Karcia, jak ty sobie to wyobrażasz: ludzie zaproszeni, scenariusz rozdany i wyuczony, niedługo będzie próba generalna (żeby tam wam na antenie zakalec nie wyszedł, bo kompromitacja gwarantowana). Nie ma mowy. Nunca. Możesz go co najwyżej zaprosić na... <przerzuca kartki w notesie> na.... na szósty odcinek. Co prawda będzie wtedy również Kevin R. i Kinski (wiem, że nie żyje, ale sama mówiłaś, że dla nas nie ma rzeczy niemożliwych!), ale jakoś sobie poradzisz. Wg moich obliczeń Kinski już w pierwszej minucie się wkurzy, rzuci mikrofon o stół, weźmie za łapę laskę, z którą przyjdzie, powie Arrivedercci Roma i wyjdzie.
K: Kiedro... Ale ja nie chcę prowadzić wywiadu z tym erotomanem! Wiem, tak, mówiłam, że jest on świetny, a jego usta byłyby kompatybilne z moimi, ale bez przesady. Zresztą... tak jak wspomniałaś, jakby się wkurzył na zakalec, jaki upiekli goście to zacząłby wyzywać nas po francusku od kretynów, troglodytów, analfabetów... Ale miałabym wtedy zbytni dylemat, wiesz? Bo tutaj Kev... a tutaj Billy... A jeszcze Billy przybyłby w pakiecie ze swoją górną wargą, bo przecież nie zostawi jej w szafce nocnej na stoliku w hotelu Sobieski... A jeśliby ją uniósł - a zrobiłby to, zaręczam... Byłabym roztopionym masłem skwierczącym na patelni pozbawionej teflonu. A ty się proszę pochwal, że (sprawdza na liście) o, patrz tutaj: do dziesiątego odcinka twoim gościem jest... (niech spojrzę dokładnie, żeby nie puścić famy, ale tak oczywiście) Carter! Co ty mu, dożywotni zasiłek będziesz wypłacać za główną rolę w naszym programie?
A: Billy by ci podniósł wargę, a Kief by ci powiedział świetnie "social lubricant" i "hangar" (bo pamiętam, że ci się podobało), może jeszcze by podwinął rękawy od koszuli... O! Może by ci coś zaśpiewał... ale co? Oto jest pytanie. To by ci powiedział: "baby, I know you're hurtin'...", a wtedy my z Nickiem na dwa głosy - ja A.J., on Brian - kompromitacja na całego, ale to nic! Publika szaleje, przed telewizorami wszyscy nagrywają odcinek na DVD, a jak nie zdążą - szukają na YT czy ktoś przypadkiem go nie wrzucił, my tam bujamy się w rytm piosenki w dwójkach, jak na dyskotece w szkole podstawowej... Eh. A tak w ogóle: do jakiego 10 odcinka?! Heeeloooł. Ja go zaprosiłam jeszcze na 11, żeby mi opowiedział o swojej alergii na koty.
K: No i świetnie, a ja sobie nie mogę zamówić Billy'ego? Na jeden mały odcineczek? Przecież wystarczy mi pięć minut w materiale jaki będzie nosił tytuł: "W Cztery Oczy Z Górną Wargą" i moje życie nigdy nie będzie już takie samo! I love this człowiek! No Kiedro, no... Ty powinnaś zrozumieć mnie najlepiej... Przecież dolna rzęsa Nick'a numer cztery licząc od prawej strony jest zapewne równie boska, więc co się bulwersujesz! Co do Kiefa: wiesz, co? Musimy zaprosić go na inny odcinek. Bo się chłop nie wbije między: "I love your lip, Billy" a "You want me to raise my lip again?".
A: Widzisz jaka ty jesteś? Kev'a sobie możesz przerzucać, bo Billy musi zająć jego miejsce. Przegięłaś. Ale dobrze, oczywiście, dawaj te dokumenty, podpisuję je! I już piszę SMS'a do Kev'a, że może jechać w tym dniu do Kentucky, bo z programu nici! Wiesz, co mi odpisał? "Fuck fuck fuck" - pewnie mu się wżarło z czasów "Just Want You To Know".
K: (palce do buzi) Aż tak się przejął? Kurde... Zależało mu... Jestem dramatem? Nic nie mów, wiem, że tak! Napisz do niego, żeby nie chował urazy. Tzn. nie chodzi o to, żeby ją uzewnętrzniał, tylko wiesz, niech się prześpi z problemem, spojrzy na to trzeźwym okiem spod swojej brwi...
A: No i dobra, nie napiszę, bo do Ameryki mam za drogo. Muszę sobie ustawić "darmowy numer", ale już mam taki do Nick'a. O właśnie, muszę do niego zadzwonić, bo obiecałam podać mu przepis na pierogi. Ostatnio mu zasmakowały. Ty wiesz, co? My musimy jeszcze tym naszym wykonaniem zarzucić! Proszę Państwa, gdyby ktoś pytał: ja jestem Brian, a Karcia to A.J. Nie żebyśmy były podobne....
K: Właśnie, bo Kiedro nie ma grzywki na żel, a ja nie wyglądam jak obraz, nikt na mnie nie malował żadnych wzorów, kształtów, ornamentów... Tak, będziemy kończyć. Zostawiamy was z naszymi pokręconymi wizjami samych siebie jako bratnimi duszami pewnych ludzi, których uwielbiamy i którzy dają nam powody do śmiania się dookoła głowy. Mamy nadzieję, że to nagranie wywoła w was pozytywne odczucia - jakby co, możecie biec do sąsiadki i powiedzieć, że znacie kogoś, kto śpiewa gorzej od was, a co jeszcze do dziś wydawało się niemożliwe. Ja już się z wami żegnam. Ann, napisz coś od siebie na koniec. Pa ludziska!
A: Pozdrawiam was znad wanny, gdzie aktualnie myję głowę, bo muszę rano wstać, a nie chcę wyglądać jak po nałożeniu całej tubki żelu do włosów! Miłego słuchania i śmiania się! Do usłyszenia! Ekhm... Dobra, zeszłyśmy z wizji... Karcia, ty wiesz co ci powiem, jesteśmy nienormalne, ale i tak niedługo zasiądziemy u Wojewódzkiego........ [ciąg dalszy nie nastąpi]
P.S. [włączamy kamerę, mówimy cichaczem, bo będą nam kazali zapłacić za prąd jaki zaraz zużyjemy, a tak wliczymy to w koszty działalności i PIT będzie w porządku] Jako A&K pozdrawiamy serdecznie z tego miejsca Ewę, mamy nadzieję, że nas kojarzy, przyznaje się do nas i dzięki wielkie za to, że ma chęć czytać nasze wypociny. I ODDAŁA GŁOS W SONDZIE! (zakrywają twarze ręką, szeptem) Idziemy już, bo zaraz ochrona nas wyprowadzi. Cześć! [poza kamerą] Czyli widzisz, ta sonda jednak jest widoczna...
Ann i Karcia
Hela :
OdpowiedzUsuńCałkiem fajnie Wam wyszło to I`ll never break your heart .
jesteście niesamowite ;*
OdpowiedzUsuńNie no ja do teraz nie wierze ze wy to zamiescilysie na portalu ogolnodostepnym!! ale jak zabrzmialy pierwsze dzwieki to az mnie dreszcz przeszedl tyle powiem . I Karcia fakt troche za cicho,ale wyszlo bosssko ;)
OdpowiedzUsuń