wtorek, 13 września 2011

"Z epiką, liryką i dramatem przez świat" - premiera



K: (poprawiam słuchawkę) Halo wóz, halo wóz... Ekhm. Ile? 2 minuty do wejścia. Ann, nie patrz tak, wiem, że to twoje słuchawki od telefonu, masz... I podłącz komórkę do ładowania, bo klipy potem analizujemy. Uwaga! (w tle 3, 2, 1, akcja!, melodia z czołówki, wchodzimy do studia) Czeeeść! <lol> -> ;| Witam państwa ja, Karcia oraz...
A: (poprawiam włosy) Co? Aaa... (lukam w kamerę i <lol>) I Aaaaaann... Witamy was w naszym premierowym epickim odcinku programu "Z epiką, liryką i dramatem przez świat". Jak widzicie jest już 20:11 co dowodzi temu, że jest to telewizja kolacyjna. My się w śniadanie nie bawimy, no chyba że w pakiecie z kolacją, ale to już inna bajka dozwolona jedynie po 22 dla dorosłych.
K: Ale to tylko wtedy, kiedy na naszej kanapie zasiądzie pewien John Bongiovi i dla którego Ann osobiście przydźwiga z Black Red White jednoosobową kanapę tudzież bujany fotel, a w gratisie z Ikei lampkę nocną, bo kiedy reflektory zgasną... kiedy mnie już żaden lakier nie będzie trzymał tapiru, a ostatni robak wypełznie z naszej piwnicy... to Ann oznajmi Jasiowi, że trzeba jeszcze powtórzyć ujęcia. Czas na kartkę z kalendarza. Dziś 13.09.2011 r., nie wiem czyje imieniny, ale wszystkiego najlepszego nawet tym, którzy imienin nie mają. Ale nie, że w ogóle nie mają, tylko dziś nie mają. Bo imieniny mieć należy. Nie ma, że boli. Nie wiem, czy 13-tego września zdarzyło się coś epickiego... Zdarzyło! Rozpoczęto nadawanie naszego programu! HAHAHA! (razem z Ann sztuczny śmiech) Taki żartobliwy akcent na początek. 
A: (podniosłam kartkę z kalendarza, którą Karcia zrzuciła z pełną klasą i dramaturgią prosto pod moje nogi) Imieniny, imieniny... Aureliusza, Eugenii i Jana. No popatrz Karcia, John nic się nie chwalił jak z nim rano na Skype gadałam, że ma dziś święto. Pewnie znowu mu nie wyszedł sernik na zimno Dr Oetkera (pokazuję opakowanie do kamery).
K: Ale przecież to taki wspaniały gospodarz, jakżeby nie mógł mu wyjść sernik. (do słuchawki: pełna nazwa, bo nam nie zapłacą i weź ten cholerny karton od Ann!, zabrałam ci karton i do kamery) Sernik na zimno Dr Oetkera. <lol> (do słuchawki: odwrotnie karton!, przekręciłam) <lol> A wiesz, że Jasiek zrobił go kiedyś dla Richie'go, kiedy Rychu miał grypę? Myślał, że skoro to przepis doktora, to może go wyleczy. Ale nie obyło się bez Tantum Verde w sprayu. Ann... Pytanie brzmi: (rzuciłam karton za siebie i złapałam się pod boki - ale nie będę tańczyć oberka) Na Skype rozmawiałaś... A do programu zaprosiłaś?! (zarzut włosami)
A: Oczywiście, że zaprosiłam. Za kogo ty mnie masz? Jednak dzisiaj, niestety nie mógł przybyć, bo miał umówioną wizytę u fryzjera. Będą mu robić trwałą. Nie miałam sumienia wpychać się między wódkę a zakąskę, w tym przypadku między jego włosy a wałki.
K: No to teraz pytanie podstawowe: czy powiedziałaś, że ma przyjść z Rysiem? I nie chodzi tu o kota, który ma na uszach pędzelki, jak to uczą w podstawówkach, tylko Rycha! Ryszarda Samborę... (rozmarzone oczy, rozbrzmiewa melodia "Jak anioła głos", do studia obsługa wpycha za mnie serce, na którego tle stoję) Bardzo chcę z nim lepić pierogi, bo Rysiek je lubi, a smakował, skoro ma polskie korzenie, ale co to kogo, w końcu to temat maglowany wzdłuż i wszerz, więc może skupmy się na podbródku Richie'go... Wybaczcie, że wam go nie opiszę, bo nie wiem dokładnie, jak to zrobić, więc każdy we własnym zakresie na hasło: "cudowny podbródek" wyobraża sobie to, co uważa za rzeczony "cudowny podbródek" i to jest zapewne podbródek Rycha... (bujam się na boki) Ann, powiedz coś o Johnie, czy przez Skype jego uśmiech nie rozmazał się zbytnio na ekranie? Ty wiesz, jak Richie świetnie lepi pierogi? 
A: (spojrzałam na ciebie, obsługa do mnie macha ręką i szepcze "zrób coś", a ja stoję z miną <lol>, zerkam na ciebie, a ty już wzdychasz poraz 15-ty, stanęłam przed tobą) Drodzy widzowie, w każdym programie jest tak, że ktoś musi wejść pierwszy. A naszym pierwszym gościem jest.... (mina <lol>) naszym pierwszym gościem jeeeest... (<lol> walnęłam cię) skup się, błagam cię skupi się! Ekhm, (do kamery <lol>) naszym pierwszy gościem jeeeest....
K: (na ciebie) Co? Kto... (do kamery) A! Naszym pierwszym gościem, który zaraz zasiądzie za sterami miksera w kuchni jeeest?! Zgadliście! Slash z GN'R! (kamera na Slash'a w cylindrze, który stoi oparty o blat, tyłem do kamery, widać tylko dym z papierosa nad nim, włączyła się czujka przeciwpożarowa, Slash wyłączył ją kijem od miotły i odwrócił się do kamery, podchodzimy do niego) Witaj Slash! 
Slash: Cześć. (zaciągnął się papierosem) Co tam?
K: (na ciebie) Ann, co tam? <lol> 
A: (oparłam się o blat) A wiesz Slash... stara bida. Trochę mnie kręgosłup pobolewa, no i niedawno pies mi zdechł, strasznie to przeżyłam. Byłam ostatnio w kinie na filmie "Zabójcy zabójców 2"*, ale nie widziałam jedynki, więc trochę nie zrozumiałam. (odpaliłam mu drugiego papierosa, spojrzałam na obsługę, od razu stanęłam prosto <lol>) Ty nam Slash lepiej powiedz, co nam dzisiaj ugotujesz?
Slash z papierosem, chce podłączyć malakser i szuka kontaktu: Gdzie wy macie kontakt... (kręci się, pod pachą malakser, między palcami papieros, w drugiej ręce wtyczka) Zarzućcie ku*wa kontaktem. Co to jest?! All I need is just a little kontakt... Macie c*ujowe studio.
K przez zęby <lol>: To leci na żywo. <lol>
Slash: Ups... (ręka na twarz) Spieprzyłem czyli... Niech się stanie kontakt! O jest...
Kamerzysta: Ała, mój nos!
Slash: To gdzieś ty tam wlazł. Musicie wywalić ludzi z szafek, bo czuję się jak w Big Brotherze albo w tym... Łysi i blondynki. Cicho, mam kontakt. (podłączył, włączył malakser) 
A: Slash, ale nadal nie zdradziłeś nam tu co przygotujesz.
Slash: (wziął bucha) Sam jeszcze nie wiem.
Reżyser: (w tle) Puścić reklamy! (chłop aż zdjął koszulkę, taki zestresowany)
A (<lol>): Jak to nie wiesz? To może opowiedz nam, jakie skarby znajdują się w twojej kuchni.
Slash: Eeeee.... (poprawił cylinder) Jeszcze nie zdążyłem przeszukać szafek, tak szybko żeście tu przyszły. (bierze bukiet marchwi) Do której kamery mam mówić? (pokazałam mu, ale on i tak nie spojrzał zza swoich kręconych włosów) Dzisiaj przygotuję przecier dla niemowląt, o smaku marchwii. Ale... ku*wa, oj przepraszam... macie tu jakis słoik?
K: Panie Mietku, słoik na plan!
Wchodzi pan Mietek w waciaku i gumowcach, kładzie na blat: Bier pan. To po keczupie Włocławka, se pan umyjesz.
Slash luka na słoik: Super. A macie te takie... Te pierdoły na zakrętkę. Takie z*jebiste te... materiały w kwiatek i potem na gumkę, żeby to wyglądało jak w spiżarni u mojej babci spod Sosnowca.
K: Panie Mieciu! Materiały!
Pan Mietek rzuca jakiś filc i sztruks: Wycinaj pan.
Slash obiera marchew: Mogłaby któraś z was wyciąć? Ja nie zdążę, bo te skrobaczki do warzyw są do chu... (w kamerę) Tzn. one są podobne do wszystkiego, tylko nie do skrobaczki.
K wzięłam materiały, nożyczki pod pachę: Ja powycinam, podczas gdy Ann będzie rozmawiać z naszym (dramatycznie szybki odwrót głowy w kamerę) kolejnym gościem! A będzie nim? (na ciebie, między nami Slash, właśnie odpadła mu rączka od skrobaczki, ty mówisz, a on tylko "JASNA CHOLERA!")
A: Nick Carter prosto z planu klipu do "Bigger"! (w tle leci "I Want It That Way", już nam chusteczki podają, siadamy na białej, skórzanej kanapie) Cześć Nick, miło że znalazłeś chwilę.
Nick: (uśmiech nr 345) Nie ma problemu, akurat miałem po drodze, bo oddawałem moje brudne buty na cele charytatywne.
K: Czyli dlatego przyszedłeś do nas w skarpetach. (przyjrzałam się) W skarpetach w Pac-Mana. (na niego i <lol>) Pozwól, że tu wrócę do wycinania...
Slash z kącika kuchennego: Tylko kształt ładny! Nie jakieś florystyczne kaszany!
K: (odwróciłam się i ruchy rękami w stylu 'relax, take it easy', odwróciłam się do Nick'a) Nick, może napijesz się wody...
Nick: Chętnie.
K: (już wycinam) To sobie nalej. (wycinam dalej)
Nick: (poszedł do kuchni, odkręca kran) Ale tu nic nie leci.
Slash: (zmierzył go, podparł się ręką o blat) Opuść moje miejsce pracy, nie mogę się skupić na obieraniu.
Nick: (na niego) Ale tu nie ma wody.
Slash: To idź do sklepu i sobie kup, przy okazji kupisz mi paczkę fajek, oddam ci jak dostanę wypłatę.
Nick (do obsługi): Dlaczego tu nie ma wody?
Mietek (pijący 'Żywiec - naturalną wodę źródlaną' z butelki, wziął od niego kubek i mu nalał): Idźże pan już, boś pan nudzi, dobre?
Nick (wrócił na kanapę): To na czym skończyliśmy?
A: Właściwie jeszcze nie zaczęliśmy. Nick, opowiedz nam trochę o Backstreet Boys, jak czujesz się w tym zespole, jakie macie plany...
Nick: Jak się czuję w zespole? Z tym pytaniem zetknąłem się 18 lat temu. (śmiech, ale ty grób, więc ;|) Ekhm... świetnie się czuję, trochę mam suchą śluzówkę w nosie, pozwólcie, że zaaplikuję krople (sięga do kieszeni spodni, wyjmuje Otrivin i wkrapla, chowa) Plany... W przyszłym roku zapewne ukaże się płyta, mamy nadzieję ruszyć w trasę. No i możliwe, że jeszcze w tym roku będziemy kontynuować wspólne koncertowanie z New Kids On The Block. (macha do kamery) Jordan, nie zapomnij mi oddać moje 33 zł, jakie ci pożyczyłem na bilet miesięczny bez sobót i niedziel! (na nas) Bo chyba wpadniemy z NKOTB do Europy!
K na ciebie, ty na mnie i chórem: A do Polski?
Nick: No wiecie, będziemy w Londynie, Berlinie, Mediolanie, Sofii...
K: A w Polsce?!
Nick: Ekhm. (na moje wycinanki) Fajne kwiatki. 
A: (spojrzałam na ciebie z miną WTF i dalej na Nick'a) No dobrze... to może inny zestaw pytań. O, mam tu takie fajne. Czy jesteś prawicz... A nie, to nie ta strona. (kartkuję zapiski) O, opowiedz o swoim kontrowersyjnym związku z Paris.
Nick: (założył nogę na nogę, zaśmiał się) Paris... Paris... Było nam razem dobrze, nie widywaliśmy się często, dlatego, że głównie u niej w domu. Jak mi się raz zlała z różową tapetą to się okazało, że całowałem włącznik światła, bo nie trafiłem. No, ale co. Zdradziła mnie; jak ona mogła mi to zrobić <ręka na czoło>, potem ja ją w ramach rewanżu, podobno z Simpsonówną, ale sam nie wiem z którą.
Slash przyszedł i usiadł na boku kanapy obok mnie, wziął kwiatka i z papierosem w ustach: Yhymmm... Fa..ny... (wyciągnął papierosa) Carol, znalazłem jeszcze dwadzieścia słoików, to dorób jeszcze piętnaście kwiateńków, spoks? No. (poszedł do kuchni)
K dałam tobie materiał: Też coś rób. Tylko, żeby nie wyszły florystyczne kaszany.
Slash z kuchni: O to to to! Brawo Carol. Dostajesz jeden słoik przecieru gratis. Po majonezie z Ocetixu ci dam.
Nick: (rozłożył ręce na oparcie kanapy) Może porozmawiajmy jeszcze o mnie... Wiecie, że jestem umówiony na wizytę do fryzjera? Będę farbował włosy, kolor: Kurczak Wielkanocny.
Z kuchni słychać tylko dźwięk włączanego malaksera i słowa, które zmyślny reżyser wypikał samochodowym alarmem, każąc panu Mieciowi włamać się do własnego Fiata 126p.
Slash cały w marchwi: Rozleciało się! Pi pi... malakser pi pi... program pi pi... ostatni raz tu pi... jestem.
A: (mina <lol>) To może przejdźmy na drugi koniec naszego studia, do kącika sportowego.
Poszłyśmy, a tam już Waldek Kiepski się rozgrzewa, oglądając damski aerobik w telewizorze firmy "OKIŁ"
A: Cześć Waldek, czy jesteś już gotowy na wieczorny maraton?
Waldek: (głupkowaty śmiech) No jak nie jak tak... (spojrzał w kamerę) To jestem ja... Waldek Kiepski, trener wasz... jest wieczór... a co my, kurna robimy wieczorem, no co my, kurna robimy wieczorem, oglądamy se normalnie kulturalnie ten, programik, nie? To se zróbmy teraz normalnie dyszkę przysiadów... i muzyczkie włączyć!
Wchodzi Paździoch do studia, nawet się nie odezwał, tylko robi przysiady.
Waldek: Dobra, a teraz kurna będą pompki... i oklaski.
Cała obsługa stanęła przy jednym z mikrofonów i klaszczą.
Waldek: Dobra, to było wdechowo, a teraz bierzemy se hantla i pompujemy normalnie na prawego muła.
Paździoch podniósł hantla, zdążył raz podnieść, spojrzał w kamerę i powiedział: "Helena! Mam zawał!", po czym opuścił studio.
Waldek: Tooo na dzisiaj to by było juuuuuż...A na następny raz proponuję zrobienie lewego muła i porobimy se też pompki na kościach teściowej... A to wszystko do was mówił wasz trener, Waldek Kiepski, i... mówię wam już cześć, posłuchajcie sobie trochę muzyki, pa pa... **
K: Dziękujemy, panie Waldku. (idziemy wolno do kącika muzycznego, gdzie już rozstawia się Eric Forrester) Drodzy Państwwoooo... (noga w butach na obcasie mi się zachwiała i gibnęłam się na bok) Witamy pana Erica Forrestera ze swym słynnym coverem "Nothing's Gonna Change My Love For You". Niestety, nie mamy takiej publiczności, jak na legendarnym występie, ale miała tu przybyć pańska żona, Stefcia. Czemu nie ma jej z nami?
Eric farbuje włosy na siwo sprayem: Moją żonę zasypał śnieg w naszym rodzinnym domku w Big Bear. (odwrót do kamery) Oferta Last Minute. Weekend w Big Bear za jedyne 5000$ z dodatkową atrakcją: moją wściekłą żoną. Menu do uzgodnienia między Państwem a lodówką. 
A: Panie Erysiu, kiedy będzie pan gotowy uraczyć nas swoim z pewnością niezapomnianym występem?
Eryk: Jak tylko sobie zszyję dziurę w moim bezrękawniku... W domu nie miałem czasu, bo miałem bardzo ważny romans***.
K: Czyżby znowu z Brooke?
Slash z kuchni: Eryk! Kibicuję twojemu związkowi ze Stefą! Nie rób głupstw! Brooke chce tylko Ricza! Przecież jak była po raz pierwszy w ciąży to nie wiedziała, czy to twoje dziecko czy twojego syna! (my na niego) No co... Jak się znudziłem oglądaniem kaszy w TV na programie 0, to włączyłem powtórkę "Mody..." na RTL-u. Stefa tłumaczona na niemiecki jest jeszcze gorsza . I do Brooke: "Raus!" (śmiech) O mamooo... Uffff...  Skończyła mi się marchew, ale fajnie się tu siedzi... Pozaprawiam coś jeszcze. (otworzył lodówkę) Robię przecier z golonki. Zjecie, nie? No. 
K podchodzimy do Nick'a: Skoro pan Eryk rozkłada sprzęt, przejdźmy do pana Cartera. Aha, Nick jesteś zaproszony na degustację przecierów pana Slash'a...
Slash: Albo zrobię przecier z golonki i jabłka. Taki kuźwa ten... Letni mix.
Nick wstał: Wiecie co... Ja już będę leciał, nie będę żerował, na tak znakomitej kuchni... (wybiegł)
Slash nuci: Wózek wieź do kasy, to jest plan...
A: (stajemy przed kamerą) naszym gościem był słynny blondyn z grzybem, który w latach 90-tych opanował serca wszystkich nastolatek na całym świecie. Ostatnio w jednej gazecie spotkałam się z artykułem na temat "Nick Carter już nie zachwyca". Chyba nawet ją tu gdzieś mam. Chodź Carol, może dowiemy się czegoś jeszcze bardziej interesującego. O... no i proszę. "Hugh Hefner kupił sobie nowy szlafrok". A zobacz to zdjęcie, wspaniaaaałe, wspaniaaaałe tło.
K: Tym samym zapraszamy na wieczorny przegląd prasy. (spojrzałam w gazetę) Tak, prześwietne tło z królikiem jedzącym sałatę. (w tle Slash: Eeeee, takim królikiem...) Ann, pokaż to... Spójrz! "Lenny Kravitz wstrzykuje tłuszcz ze swojego brzucha w pośladki" (na ciebie) Czyli one nie były krągłe same z siebie w klipie do "Again". Ale wiesz, co? Ja nie wierzę tym pismakom. Idioci. Przecież z kilometra było widać, że te pośladki to sama natuuura, jakby dopiero co wybiegł z buraczanych liści, rosnących w gospodarstwie ekologicznym. (ręka na twarz) Przeczytaj to: "William Levy zostanie twarzą błyszczyków firmy L'Oreal. Już zapisał się na zajęcia do Actor's Studio w L.A., by ćwiczyć kwestię 'Ponieważ jesteś tego warta'. Na razie ma problemy z zapamiętaniem tekstu". Co tam jeszcze masz?
A: (na ciebie) Boże... L'Oreal zbankrutuje. Przecież on z tymi wielkimi ustami puści ich z torbami. Tam nie nadążą produkować tych błyszczyków. (lukam dalej, palce do buzi) Słuchaj tego. "Krążą plotki, że niedawno w Realu w dziale mięsnym widziano Kinskiego w towarzystwie słynnego księcia Omara, który wmówił mu, że jest jego mężem. Czyżby słynny niemiecki aktor nigdy nie umarł? Książę Omar zapytany wprost przez naszych dziennikarzy o tę sytuację, odpowiedział tylko jednym zdaniem: 'Lubię duże usta'." (na ciebie) Patrząc na Taylor - wierzymy.
K: I jeśli Kinski przechadza się po dziale mięsnym w Realu z samym księciem Omarem, wierzymy również, że Klaus żyje. Przecież żona Ricza, doświadczyła tego na sobie, kiedy odłączona od jakichkolwiek aparatur, leżała w szpitalu kilka czy kilkanaście godzin bez tchu, aż przyszedł cudotwórca Omar i wskrzesił kobitę z martwych. I jeszcze z twarzą na Ricza, że gdyby ją kochał, to zauważyłby, że Taylor można uratować. Czyli chyba żaden z widzów nie kochał Taylor. Ale ty... (wpatrzyłam się w zdjęcie) Kinski całkiem nieźle wygląda. O, patrz! I jest ujęcie jak demoluje regały z masłem. Powrót do żywych w świetnym stylu. (przewróciłam stronę) "Sensacja: Karol Krawczyk zmienia trasę tramwaju linii numer 18"... Ann... CZYTAJ! "John Bongiovi niedługo wystąpi w programie u Ann i Karci." Już się rozniosło.... "Będąc w salonie fryzjerskim, zapytaliśmy go o tę wizytę: 'Jestem zaszczycony, mogąc brać udział w tak świetnym programie. Ann jest moją dobrą znajomą, jej numer GG mam odkąd mi go wrzuciła na scenę, a było to w 89'.' Czytaj dalej, bo nie mogę... I jeszcze to zdjęcie z wałkami i siatką na głowie...
A: Matko, jak on wygląda. Kupię mu wałki na imieniny albo pożyczę termoloki od Howiego i będę mu zawijać (rozmarzona) ale czytam dalej "Pamiętam dokładnie ten dzień, bo tego dnia moja żona powiedziała mi, że dziś jest nasz ślub". (na ciebie) eh...czar prysł. ZOBACZ TUTAJ! "10 porad Kevina Richardsona jak efektownie przyciąć wąsa". O patrz, wzięli nawet zdjęcie z "Klubu Zapiekanki".
K: No wzięli, wzięli. Mogli wziąć z "Black And Blue"... (podparłam podbródek ręką) Eh... EKHM! Drodzy Państwo, czas już kończyć ploteczki i zaprosić Państwa na jedyny i niepowtarzalny występ Eryka. Niestety, nie będziemy degustować przecierów Slash'a, bo deklaruje, że do jakiegoś słoika wpadł mu papieros, ale nie jest pewien czy do tego po truskawkowym dżemie Łowicza czy po kiszonych ogórkach. (odwrót w stronę sceny) Panie Erysiu, występ czas zacząć!
Poleciała muzyka, Eryk bujnął biodrem, prawie przewrócił tym samym statyw: If I have to live my life...
Do studia wbiegł Ridge: Mother! Tfu... Father! What the hell! (na nas) Dlaczego zaprosiłyście mnie dopiero na drugi odcinek?! Jakim praaawem pytam! (patrzy na Eryka) Ojcze, który nie jesteś moim ojcem, gdyż jest nim Massimo Marone, właściciel dwukolorowej brody oraz jachtów i statków. (do kamery) Dzwońcie: 6587581, Marone Industries: wynajmujemy jachty, całodobowo. (puścił oko, znowu na Eryka) Nie ignoruj mnie! Zwracam się do ciebie!
Eryk wzruszył ramionami i śpiewa dalej, ale nikt nie podsunął mu tekstu, więc ucichł, lecz "thank you" powiedział.
Ridge: ERYKU! - po tych słowie Ridge podszedł do mikrofonu i odłączył go z zasilania, po czym szarpnął Eryka za bęzrękawnik. Eryk widząc szew, który na nowo się rozpruł wymierzył groźne spojrzenie Ridge'owi, który zaczął się cofać.
Eryk: Zniszczyłeś mój bęzrękawnik! Nie jesteś już szefem Forrester Creations, twoje miejsce zajmie Thorne!
Ridge: Ten płaczliwy mięczak, który nie odróżnia satyny od koronki?!
Eryk: A co, może ty odróżniasz? Jak zleciłem ci uszyć dla mnie koronkowe bokserki to dostałem stringi ze eko-skóry.
Ridge tak się zdenerwował, że rzucił się na Eryka z pięściami, ale nie trafił w niego (bo nie wziął ze sobą okularów od Stępienia), tylko w Slash'a i zrzucił mu z głowy cylinder, z którego wypadł: kot, kilo cytryn, kiść winogron i guma do żucia firmy Orbit - bez cukru (do kamery).
Slash: (wziął malakser) Ja wam zaraz pi pi w te wasze siwe pi pi zady, aż wam pi pi peruka odpadnie z tych waszych pi pi łysiejących głów.
Zaczęło się prawdziwe zamieszanie, obsługa zaczęła robić zakłady, Eryk wylądował na żyrandolu, więc reżyser szybko zadzwonił po Macy, a gdy przyjechała żyrandol wraz z Erykiem spadł prosto na nią, Ridge umazany przecierem z marchwi zaczął degustację do kamery, za co Slash zdzielił go wałkiem do ciasta.
A: (wychylając głowę zza kanapy) My już się z Państwem niestety żegnamy (przeleciał nade mną właśnie mikser) zapraszamy do oglądania naszego kolejnego odcinka. Karcia, Karcia! Gdzie jesteś?
K: (zza okna, stoję na rusztowaniu) TUTAJ! Kamera do mnie! Szybko! Tak więc, sterczę tutaj wymieciona siłą Riczowego "what the hell", właśnie wsadziłam swoje buty od Gucci do kubła z farbą, bo ocieplają nam budynek, no i w takich niesprzyjających okolicznościach przyrody przyjdzie mi się z wami pożegnać... Zapraszamy do następnego odcinka, jak widzicie nie przybył do nas Billy Idol, ale...
Billy z drugiego końca rusztowania: Co nie przybył, jakie nie przybył. Tylko ta wasza winda cholernie dziwna. (rozgląda się)
K: (do kamery: <lol>) JEEST! Ale niestety, panie Billy program się skończył...
Billy: To wracam do Sobieskiego. (schodzi po rusztowaniu)
K: (<smutny>) Polazł. ;( Na razie, ludzie. Z beznadziejnego krajobrazu żegnam was. (otarłam łzy, już cała czerwona)
Billy z dołu: Jutro też bym chciał coś pogotować! (puścił oko i zadarł wargę do góry)
K: (do kamery: <lol>) PA! Billy czekaj... (nieudolnie złażę po rusztowaniu) Może wybrałeś sobie jakąś kanapę w salonie meblowym Kler i chcesz, żeby doniesiono ją na jutro do studia?
A: (idę do okna opierając się plecami o ściany w studiu) Karcia! Nie zostawiaj mnie samej!
Slash: (trzymając Eryka za szyję) Wywlokę ci flaki z brzucha i okręcę wokół drzewa.* (do kamery) Zawsze chciałem to powiedzieć... (na Eryka) Czyli wokół Ricza, bo jest Drewniakiem...
A: (do kamery <lol>) Żegnam się z państwem, do zobaczenia w kolejnym odcinku, nie przegapcie nas!


P.S.: Nasze wypociny to fikcja, proszę nie związywać się z charakterem i zachowaniem postaci. Wszelkie podobieństwo fizyczne - możliwie nieprzypadkowe, lecz cała treść to wymysły i interpretacja własnych chorych wizji.


* "Miodowe Lata", odc. "TV or not TV"
**"Świat według Kiepskich", odc. "Spółdzielnia radiowęzeł"
*** "Miodowe Lata", odc. "Szefowa z kanałów"

Ann i Karcia

1 komentarz:

  1. Hela:
    Nick: (rozłożył ręce na oparcie kanapy) Może porozmawiajmy jeszcze o mnie... Wiecie, że jestem umówiony na wizytę do fryzjera? Będę farbował włosy, kolor: Kurczak Wielkanocny. - ciekawy kolor . Ale nie chciał spróbować kuchni Slasha :(

    OdpowiedzUsuń