K (za kulisami gadam przez telefon): Tak? O. To ciekawe. Szalenie interesujące. Wręcz szoking. Szokingowate i szokingowe. Killer news. Niespodzianka mega, niespodzianka prze. Słucham? Nie, nie wiem co urodzi, na razie prze. No, także proszę się nie martwić. Na pewno przekażę, jestem tak podekscytowana tą wiadomością, że zaraz upuszczę moją torebkę z przemiału Super Expressu, jaką wygrałam w konkursie: rozwiąż sudoku. No papapapapacie, mua mua mua. (do ciebie) Dzwoniła Honey, mamy głosować na "Runaway" w plebiscycie na piosenkę najbardziej nadającą się do kupowania mrożonych frytek McCain w supermarketach Real w całej Polsce. (poprawiam słuchawkę, spojrzałam na ciebie) Oj, przepraszam. (oddałam ci słuchawki) Ale zatrzymaj, bo jak zejdziemy z anteny, to przesłucham jak akurat Bri będzie wyciągał w "More...". (wchodzimy do studia) Dzień dobry! Witamy was, tak jak i wy witacie nas, a znając życie robimy to wszyscy w sposób przemiły i niezwykle sympatyczny, prawda? (po drugiej stronie ekranu zapewne: Idź się utop) No tak myślałam. <lol>
A: Na pewno wiecie, że jest to program "Z epika, liryką i dramatem przez świat", bo gdybyście nie wiedzieli, to byście przełączyli kanał chociażby na 15-minutowe reklamy na TVNie.Tym samym ominęłaby was wieczorna frajda jaką jest oglądanie nas <lol>(ręka na biodro i do ciebie) Kuwa, gorąco tu, co nie?
K: Ale niestety, nie możemy otworzyć okna, gdyż zepsuł się system grzewczy w naszym budynku - drodzy Państwo, takie było niegdyś tłumaczenie pana woźnego z Ekonomika, pozdrawiamy go serdecznie! A gorąco jest, gdyż naszymi gośćmi będą dziś: Nicki Carterasek, bajeczny blondasek, który zaprezentuje panierkowanie kotleta metodą ugniatania i miętolenia... (spojrzałam na ciebie) Ann, czy w twojej wyobraźni główną rolę aby na pewno odgrywa kotlet? (ty na mnie mord w oczach) Nie, no nic, przecież nic nie mówię. (dalej w rozpiskę) Przyjdzie również profesor Severus Snape ze swoim przenośnym kącikiem magika oraz asystentką, będzie także gość niespodzianka - już można głosować pod numer 0000 na gościa niespodziankę: czy będzie nim Lou Pearlman, Al Bundy czy może Hugh Hefner? Zagości u nas również Roland Pieczkowski, który przyjechał do nas prosto z lotniska - wziął to zbyt dosłownie i stoi w korku na wózku do przewozu bagażu.
A (już odwracam się i lukam czy wszystko gotowe w kąciku kuchennym): Panie Mietku, nie żałuje pan tego mięsa. Przyniesie pan jeszcze ze 2 kilo.
Mietek: Pani, ale już jest tu z 10.
A: No to da pan jeszcze z 4! (na kamerę <lol>) Koszt SMSa, wysłanego na numer 0000 wynosi 3,96 złote z VAT. Jeśli ktoś z Państwa jest głuchy - już za moment, juz za chwilęęęę... O - właśnie teraz w lewym dolnym rogu ukazała wam się postać słynnego bohatera kina niemego - Rudolfa Valentino, który wam tę kwotę przetłumaczy.
K: Panie Rudolf, trzy to nie cztery palce. (na ciebie) Nie słyszy. A jak się wkręcił w rolę - jest czarno-biały, nie dało się go pokolorować kredkami firmy Herlitz. No trudno, nasz grafik komputerowy pan Chomik nie dał rady z pikselami. Bo kolorowanie na piechotę w programie Paint jest mozolne, oj jest... Ann, mogłabyś się nie kręcić?! Zaraz wejdzie, zaraz! Cholera jasna, dziś dzwonił do Ann John Bongiovi, wiecie? Chciał się umówić na spotkanie w kwestii omówienia swej fryzury. Odpowiedziała, że niestety nie ma jej w domu przez miesiąc, bo pojechała do Indii doznać rytualnego, duchowego oczyszczenia w rzece Ganges, a następnie udaje się do Tybetu, by tam oddać się całkowitej ascezie. A tak naprawdę, co? Wróciła jej miłość do Carter'a! Tak, Moi Drodzy, to nie lipa, to najszczersza prawda. John, jeśli teraz nas oglądasz - wyrazy współczucia, bo słyszeliśmy, że przypaliłeś sobie grzywkę na grillu u Aerosmith, sięgając po Podwawelską i nie widząc płomienia zza firany łez. A osoba odpowiedzialna za tę masakrę stoi obok mnie. (ręka na twarz)
A (na ciebie): Przypalił sobie? No, to teraz tylko czekać, aż będzie miał na głowie piaskowy blond na wyprostowanych włosach. Co do oczyszczenia, naprawdę by mi się przydało. Ostatnio po programie Osvaldo dał mi numer swojego psychoterapeuty, który podobno prowadzi ciekawe zajęcia w labiryncie. Osvaldo powiedział, że przyznał się tam, że jest tchórzem, a w labiryncie padł na kolana i zaczął ryczeć. Oglądając siebie w TV stwierdził, że nawet nieźle się przy tym zaczerwienił. Ale dosyć już tego (spojrzałam na Mietka, który wniósł wózek z Reala pełen mięsa i postawił przy blacie), bo czas wprowadzić naszego pierwszego gościa! Proszę Państwa, Nick Carter we własnej osobie (do kamery) al'a 2009.
Nick wchodzi, w tle pojechała piosenka: "Ten loczek blond".
A (już opierając się o blat): Cześć Nick :>. Świetnie wyglądasz :>. Nowy podkoszulek? :>
Nick: Cześć, babe... Emm tzn. Ann. (w kamerę) Przyzwyczajenie. (cmok w polik) Cześć Carol. A podkoszulek nowy, kupiłem w pasmanterii grudziądzkiej na ulicy Mickiewicza.
K: O, to szalenie interesujące.
Nick: Zważywszy na to, że chcieli mi wcisnąć damski podkoszulek z koronką na przedzie, no ale... Wiecie. Nie przesadzajmy. Koronka w porządku, ale kolor czerwony? Mój kolorysta zabronił mi babrać się w czerwień, a facet od feng shui postawił mi komodę przed kuchenką gazową.
K: Emmm, nie widzę związku.
Nick: A o co pytałaś?
A (nastawiłam mu twarz na siebie <lol>): Nick, ty nam lepiej powiedz, że twoim dzisiejszym specjałem będą kotlety ugniatane twoimi własnymi palcami, miętolone w panierce, bo przecież nikt jeszcze tego nie wie. Dzisiaj specjalnie na tą okazję całą noc własnoręcznie tarłam chleb i bułki na tarce.
Nick (sprawdza konsystencję panierki): Trochę gruboziarnista...
A: PANIE MIETKU!... MASZYNKĘ DO MIELENIA RAZ!
Mietek (przynosi taką na korbę): Maszynka do mielenia ze sklepu z antykami raz... (wyszedł)
A (kręcę): Wiesz Nick, może opowiedz naszym widzom co nieco na temat kuchni, którą na co dzień prefierujesz i tego jak wygląda twój zwykły dzień... Chętnie posłucham... (Karcia: EKHM) To znaczy posłuchamy. (<lol>)
Nick rozbija jajko: Wstaję o piątej rano, zrywam się z mojego łoża wodnego, o piątej trzydzieści już biegam po okolicy z moim psem na baterie. Następnie wracam do domu, zażywam prysznica - po raz drugi, gdyż z rana oczywiście także go zażywam - nie mylić ze spożywam - i idę do mej kuchni. A w niej dania różniste, jednak najlepszy jest bigosik oraz pierożki z mięsem, które Ann przesłała mi w paczce, dostarczonej dzięki firmie kurierskiej: Gołąb na speedzie. Niestety... (podniósł podkoszulek i poklepał się po brzuchu) takie jedzenie odbija mi się na kondycji i muszę biegać na dłuższym dystansie, a mojemu psu skończyły się baterie Duracell, więc... (na ciebie) Ale zamawiam jeszcze rolmopsy przepisu twojego taty.
A: Ale słyszałam, że chodzisz też na siłownię.
Nick: O tak, jeśli czas na to pozwoli. Moim osobistym trenerem jest Waldek Kiepski. Wczoraj pompowałem prawego muła. (pokazuje do kamery) Wiecie... W końcu moim idolem z dzieciństwa był Johnny Bravo... (do kamery) HY HA HY. Ja jestem piękny, ty jesteś piękna to może pójdziemy do ciebie i pogapimy się na siebie?
A (mina ;|): Emmmm... Nick... masz tu panierkę o konsystencji soli.
Nick (wziął, zaczyna miętolić): Świetna zabawa. Raz w domu tak wymiętoliłem kotleta, że miał średnicę 20 cm a w środku wielką dziurę. Chciałem dać go na aukcję charytatywną, ale niestety nie miałem jak się podpisać, a kleksa w wersji ketchup'owej przyjąć nie chcieli.
K (robię sobie kanapkę z serem): To mogłeś ułożyć swój podpis z samego kotleta. Przykleić Poxipolem do talerza - już wiem o co chodzi z operacją: rozrabianie i mieszanie zawartości dwóch tubek kleju <cwaniak2> - więc bym pomogła. (jem kanapkę) Albo nie, dałabym Ann przepis na świetny klej, w końcu to ona wzdycha do ciebie w ujęciu: stół bilardowy.
Nick (miętoli dalej): Oj tak... Ale dali nam kije atrapy, jak uderzyłem w bilę, to karton mi się zgiął. Potem próbowałem kleić... naprawiać... Zadzwoniłem nawet do Kev'a, ale powiedział, że on oczywiście mógłby pomóc, bo czemu nie skoro jest niesamowicie uzdolniony w każdej dziedzinie, mimo, że składając tapczan wyszedł mu gazetnik, lecz nie przyjedzie, gdyż aktualnie w Klubie Zapiekanki wymieniają się przepisami, a miejsce tej wymiany to basen.
K: Ja się obawiam, że tam nastąpiła wymiana, lecz raczej nie przepisów. Nick, wiesz mamy tutaj takiego utalentowanego pana gitarzystę z obsługi, chętnie ci zaakompaniuje do kotleta. Zechciałbyś coś zanucić, zasnuć jakąś melodię na tle panierki?
Nick: Peeewnie... Tylko co?
Gość z obsługi z gitarą: "As long...", bo w tym temacie jestem dobry, najprostsza piosenka, ze szwagrem po pijaku uczyliśmy się ją grać na trójkąt i kaloryfer. Jedziemy?
Nick: Tyko sobie nasypię więcej panierki... Bo jak śpiewam to więcej ugniatam... Start muzyka!
A: Na pewno wiecie, że jest to program "Z epika, liryką i dramatem przez świat", bo gdybyście nie wiedzieli, to byście przełączyli kanał chociażby na 15-minutowe reklamy na TVNie.Tym samym ominęłaby was wieczorna frajda jaką jest oglądanie nas <lol>(ręka na biodro i do ciebie) Kuwa, gorąco tu, co nie?
K: Ale niestety, nie możemy otworzyć okna, gdyż zepsuł się system grzewczy w naszym budynku - drodzy Państwo, takie było niegdyś tłumaczenie pana woźnego z Ekonomika, pozdrawiamy go serdecznie! A gorąco jest, gdyż naszymi gośćmi będą dziś: Nicki Carterasek, bajeczny blondasek, który zaprezentuje panierkowanie kotleta metodą ugniatania i miętolenia... (spojrzałam na ciebie) Ann, czy w twojej wyobraźni główną rolę aby na pewno odgrywa kotlet? (ty na mnie mord w oczach) Nie, no nic, przecież nic nie mówię. (dalej w rozpiskę) Przyjdzie również profesor Severus Snape ze swoim przenośnym kącikiem magika oraz asystentką, będzie także gość niespodzianka - już można głosować pod numer 0000 na gościa niespodziankę: czy będzie nim Lou Pearlman, Al Bundy czy może Hugh Hefner? Zagości u nas również Roland Pieczkowski, który przyjechał do nas prosto z lotniska - wziął to zbyt dosłownie i stoi w korku na wózku do przewozu bagażu.
A (już odwracam się i lukam czy wszystko gotowe w kąciku kuchennym): Panie Mietku, nie żałuje pan tego mięsa. Przyniesie pan jeszcze ze 2 kilo.
Mietek: Pani, ale już jest tu z 10.
A: No to da pan jeszcze z 4! (na kamerę <lol>) Koszt SMSa, wysłanego na numer 0000 wynosi 3,96 złote z VAT. Jeśli ktoś z Państwa jest głuchy - już za moment, juz za chwilęęęę... O - właśnie teraz w lewym dolnym rogu ukazała wam się postać słynnego bohatera kina niemego - Rudolfa Valentino, który wam tę kwotę przetłumaczy.
K: Panie Rudolf, trzy to nie cztery palce. (na ciebie) Nie słyszy. A jak się wkręcił w rolę - jest czarno-biały, nie dało się go pokolorować kredkami firmy Herlitz. No trudno, nasz grafik komputerowy pan Chomik nie dał rady z pikselami. Bo kolorowanie na piechotę w programie Paint jest mozolne, oj jest... Ann, mogłabyś się nie kręcić?! Zaraz wejdzie, zaraz! Cholera jasna, dziś dzwonił do Ann John Bongiovi, wiecie? Chciał się umówić na spotkanie w kwestii omówienia swej fryzury. Odpowiedziała, że niestety nie ma jej w domu przez miesiąc, bo pojechała do Indii doznać rytualnego, duchowego oczyszczenia w rzece Ganges, a następnie udaje się do Tybetu, by tam oddać się całkowitej ascezie. A tak naprawdę, co? Wróciła jej miłość do Carter'a! Tak, Moi Drodzy, to nie lipa, to najszczersza prawda. John, jeśli teraz nas oglądasz - wyrazy współczucia, bo słyszeliśmy, że przypaliłeś sobie grzywkę na grillu u Aerosmith, sięgając po Podwawelską i nie widząc płomienia zza firany łez. A osoba odpowiedzialna za tę masakrę stoi obok mnie. (ręka na twarz)
A (na ciebie): Przypalił sobie? No, to teraz tylko czekać, aż będzie miał na głowie piaskowy blond na wyprostowanych włosach. Co do oczyszczenia, naprawdę by mi się przydało. Ostatnio po programie Osvaldo dał mi numer swojego psychoterapeuty, który podobno prowadzi ciekawe zajęcia w labiryncie. Osvaldo powiedział, że przyznał się tam, że jest tchórzem, a w labiryncie padł na kolana i zaczął ryczeć. Oglądając siebie w TV stwierdził, że nawet nieźle się przy tym zaczerwienił. Ale dosyć już tego (spojrzałam na Mietka, który wniósł wózek z Reala pełen mięsa i postawił przy blacie), bo czas wprowadzić naszego pierwszego gościa! Proszę Państwa, Nick Carter we własnej osobie (do kamery) al'a 2009.
Nick wchodzi, w tle pojechała piosenka: "Ten loczek blond".
A (już opierając się o blat): Cześć Nick :>. Świetnie wyglądasz :>. Nowy podkoszulek? :>
Nick: Cześć, babe... Emm tzn. Ann. (w kamerę) Przyzwyczajenie. (cmok w polik) Cześć Carol. A podkoszulek nowy, kupiłem w pasmanterii grudziądzkiej na ulicy Mickiewicza.
K: O, to szalenie interesujące.
Nick: Zważywszy na to, że chcieli mi wcisnąć damski podkoszulek z koronką na przedzie, no ale... Wiecie. Nie przesadzajmy. Koronka w porządku, ale kolor czerwony? Mój kolorysta zabronił mi babrać się w czerwień, a facet od feng shui postawił mi komodę przed kuchenką gazową.
K: Emmm, nie widzę związku.
Nick: A o co pytałaś?
A (nastawiłam mu twarz na siebie <lol>): Nick, ty nam lepiej powiedz, że twoim dzisiejszym specjałem będą kotlety ugniatane twoimi własnymi palcami, miętolone w panierce, bo przecież nikt jeszcze tego nie wie. Dzisiaj specjalnie na tą okazję całą noc własnoręcznie tarłam chleb i bułki na tarce.
Nick (sprawdza konsystencję panierki): Trochę gruboziarnista...
A: PANIE MIETKU!... MASZYNKĘ DO MIELENIA RAZ!
Mietek (przynosi taką na korbę): Maszynka do mielenia ze sklepu z antykami raz... (wyszedł)
A (kręcę): Wiesz Nick, może opowiedz naszym widzom co nieco na temat kuchni, którą na co dzień prefierujesz i tego jak wygląda twój zwykły dzień... Chętnie posłucham... (Karcia: EKHM) To znaczy posłuchamy. (<lol>)
Nick rozbija jajko: Wstaję o piątej rano, zrywam się z mojego łoża wodnego, o piątej trzydzieści już biegam po okolicy z moim psem na baterie. Następnie wracam do domu, zażywam prysznica - po raz drugi, gdyż z rana oczywiście także go zażywam - nie mylić ze spożywam - i idę do mej kuchni. A w niej dania różniste, jednak najlepszy jest bigosik oraz pierożki z mięsem, które Ann przesłała mi w paczce, dostarczonej dzięki firmie kurierskiej: Gołąb na speedzie. Niestety... (podniósł podkoszulek i poklepał się po brzuchu) takie jedzenie odbija mi się na kondycji i muszę biegać na dłuższym dystansie, a mojemu psu skończyły się baterie Duracell, więc... (na ciebie) Ale zamawiam jeszcze rolmopsy przepisu twojego taty.
A: Ale słyszałam, że chodzisz też na siłownię.
Nick: O tak, jeśli czas na to pozwoli. Moim osobistym trenerem jest Waldek Kiepski. Wczoraj pompowałem prawego muła. (pokazuje do kamery) Wiecie... W końcu moim idolem z dzieciństwa był Johnny Bravo... (do kamery) HY HA HY. Ja jestem piękny, ty jesteś piękna to może pójdziemy do ciebie i pogapimy się na siebie?
A (mina ;|): Emmmm... Nick... masz tu panierkę o konsystencji soli.
Nick (wziął, zaczyna miętolić): Świetna zabawa. Raz w domu tak wymiętoliłem kotleta, że miał średnicę 20 cm a w środku wielką dziurę. Chciałem dać go na aukcję charytatywną, ale niestety nie miałem jak się podpisać, a kleksa w wersji ketchup'owej przyjąć nie chcieli.
K (robię sobie kanapkę z serem): To mogłeś ułożyć swój podpis z samego kotleta. Przykleić Poxipolem do talerza - już wiem o co chodzi z operacją: rozrabianie i mieszanie zawartości dwóch tubek kleju <cwaniak2> - więc bym pomogła. (jem kanapkę) Albo nie, dałabym Ann przepis na świetny klej, w końcu to ona wzdycha do ciebie w ujęciu: stół bilardowy.
Nick (miętoli dalej): Oj tak... Ale dali nam kije atrapy, jak uderzyłem w bilę, to karton mi się zgiął. Potem próbowałem kleić... naprawiać... Zadzwoniłem nawet do Kev'a, ale powiedział, że on oczywiście mógłby pomóc, bo czemu nie skoro jest niesamowicie uzdolniony w każdej dziedzinie, mimo, że składając tapczan wyszedł mu gazetnik, lecz nie przyjedzie, gdyż aktualnie w Klubie Zapiekanki wymieniają się przepisami, a miejsce tej wymiany to basen.
K: Ja się obawiam, że tam nastąpiła wymiana, lecz raczej nie przepisów. Nick, wiesz mamy tutaj takiego utalentowanego pana gitarzystę z obsługi, chętnie ci zaakompaniuje do kotleta. Zechciałbyś coś zanucić, zasnuć jakąś melodię na tle panierki?
Nick: Peeewnie... Tylko co?
Gość z obsługi z gitarą: "As long...", bo w tym temacie jestem dobry, najprostsza piosenka, ze szwagrem po pijaku uczyliśmy się ją grać na trójkąt i kaloryfer. Jedziemy?
Nick: Tyko sobie nasypię więcej panierki... Bo jak śpiewam to więcej ugniatam... Start muzyka!
źródło: http://www.youtube.pl/
A (zapatrzona kompletnie, od 2 minut mina :> i jeszcze przez minutę jak skończył): Świeeeeetne to było...
K: Ann, może pomożesz naszemu gościowi, bo nie radzi sobie z panierką, już nawet pan Mietek jest ufyfrany przez umiejętności Nicka w kwestii miętolenia.
A wypchnęłam pana Mietka, który, gdy odchodził, rzucił tekstem, że on się nie nadaje do brudnych robót, zgasił papierosa stopą, a ja podeszłam do Nick'a - nasze dłonie złączyły się w stalowej misce, w której zawartością było pół kilo panierki i jeden kotlet, kamera na nas, poleciała piosenka "Sąąąą luuuudzie sąąąą seeeercaaa, jeeedeeeeen żaaaaar" (a akurat poszedł olbrzymi płomień z kuchenki gazowej) - ja na Nicka :> on na mnie :>, a mina Karci w tej sytuacji stała się miną : <lol>;|
K: Ekhm... (do kamery <lol>, przez zęby) Ann... Zostaw tę panierkę... (cichaczem) Panie Mieciu, kącik magika gotowy?
Pan Mietek: Pani, jak chodzi o to, czy stoi tam ten stolik z płyty paździerzowej i komputerowe krzesło obrotowe marki "Emm... ZBYSZEEEK", to już wprowadzaj pani gościa.
K: Ekhm, tak więc naszym gościem jest... (spojrzałam na was, a ty już podbródek w panierce, Nick łapy po łokcie umazane w jajku) Ann! Chodże tu!
A (wycieram Nickowi kawałek kotleta z nosa, obróciłam się do ciebie): CO! (reżyser do mnie macha, gest modlitwy, padł na kolana, bije sie głową o podłogę, nastąpiło zdarcie koszuli) Dobra, już dobra. Matko, dokształcić się kulinanie nie można (na Nicka <lol>). Jeszcze tu wrócę. (podeszłam do Karci) Na stanowisku. Co teraz robimy? Aha! (do kamery) Proszę Państwa, przed wami... Sebastian Bach! (palce do buzi) A nie, to nie ten odcinek. Ekhm... Przed waaaami... Sally Spectra! (palce do buzi) A nie, ona pisała, że najpierw musi przejść przez dietę kopenhaską, żeby móc zmieścić się w drzwiach i iść do fryzjera, żeby jej tapir obniżyli. (na Karcię) Może ty zapowiesz co? (na Nicka ;) <ok> :D, i znowu w kamerę szybki obrót)
K: No, a teraz coś dla mnie... (poprawiam włosy) Bo przyjdzie, a właściwie zjawi się w kadrze, w jakże cudownym stylu... Przed Państwem: profesor Severus Snape! BRAWA! Panie Mietku, wiatrak ON!
Pan Mietek włącza wiatrak i wchodzi Snape, drzwi za nim zamknęły się z hukiem, poły jego peleryny rozwiały się w podmuchu powietrza.
Snape: Nie będzie żadnego machania różdżkami ani głupich zaklęć w tej sali. (zadzwonił mu telefon, dzwonek: Już taki jestem zimny drań, odebrał) Ooo, to pan, panie Potter... Profesor McGonagall przez pomyłkę założyła na bal maturalny tiarę przydziału i jest teraz w Slytherinie, a Dumbledore nie chce dać się przekonać, że ona jest nauczycielką i każe jej iść na zajęcia z profesor Sprout? To jakiś nonsens. Daj Dumbledore'owi czekoladową żabę, może trafi mu się karta z McGonagall to sobie ją przypomni.
A: Witamy, profesorze Severusie!
Snape: Witam. Jak dobrze, że wyrwałyście mnie z zajęć Obrony Przed Czarną Magią, bo akurat miałem dzisiaj prowadzić lekcję na temat zaklęcia Expecto Patronum. (starł pot z czoła) I znowu Potter by wrzeszczał przez tydzień, że wyczarował swojego zmarłego ojca. (zarzut włosami) Co to za młodzież. Gdyby to się jeszcze działo w "Modzie..." to rozumiem... (do kamery) Pozdrawiam panią Taylor Hayes, o której czytałem tydzień temu w Proroku Codziennym! (na nas) No i do tego codzienne widoki tych mugoli... (spojrzał na ciebie) Ktoś jednak zaprosił mnie tutaj, ale czuje się teraz tak pewnie... że woli... mnie... NIE SŁUCHAĆ! Proszę - co otrzymam, jeśli dodam korzeń Asfodelusa do nalewki z piołunu? Nie wie pani? To może inaczej: gdzie będzie pani szukać, gdy każę znaleźć BEOZAR?
K (zagadałam się z panem Mietkiem na temat jego dwudziestoletniego pontonu w kształcie pączka z dziurką - zwanego oponką - bo to naprawdę ponton z opony firmy Michelin, spojrzałam na Snape'a i z miny <hahaha> przeszłam w <boisię>) Emmm... Ekhm... No wie pan, co ja mogę, no co ja mogę... (oczy jak 5 zł) Ja bym bardzo chciała odpowiedzieć, ale... no... Pffff...
Snape: Proszę nie wygadywać bzdur, nie wystarczy pochodzenie i błyskawica na czole, by być dobrym czarodziejem (zmierzył mnie), a w pani przypadku czarownicą. 5 punktów karnych dla Gryfindoru!
A: Eeeee, ale to może pan już zasiądzie w kąciku magika...
Snape (zmierzył nas obie i podszedł do kącika, przejechał palcem po blacie): Przynajmniej macie tutaj czysto, więc nie zadam pytania: jaka jest różnica między mordownikiem a tojadem żółtym. (odetchnął) Chyba już nigdy się tego nie dowiem... Ostatnio jak grałem w szachy z SAME WIECIE KIM i go o to zapytałem, to też nie wiedział. EKHM. Ale ja tu nie jestem sam. Jest ze mną asystentka, którą pożyczyłem od pewnego gościa o kanciastej twarzy, nie przedstawił się, ale wynajął mi ją za pelerynę niewidkę, którą zwędziłem Harry'emu. Pani Stefanioo aka KOKO - proszę przybyć.
Weszła Stefa przebrana za królika,
Snape: Proszę szybciej, Koko, króliczku, nie mam zbytnio wiele czasu, muszę jeszcze udać się do Ministerstwa Magii i spotkać się z ojcem Malfoy'a, ma mi dać łapówkę, gdyż jego syn chce zostać prefektem. Koko, podaj mnie... ekhm, to znaczy mi cylindra!
Stefa pokicała po cylinder, zamiotła ogonkiem, podając go: Proszę, panie magiku. (poprawia królicze uszy) Musi pan wiedzieć, że już asystowałam Dejwidowi Koperfilcowi w jego słynnej sztuczce, kiedy obwiązany łańcuchami wpuszczony został do zbiornika wodnego, w którym pływały rekiny oraz czyjeś stare spodnie.
Snape: Zatrważające. A co pani tam robiła?
Stefa: Pokazywałam na zbiornik.
A: (do kamery) Warto dodać, że ten cylinder jest podpisany przez Slash'a i tuż po programie przez 24h będzie można go licytować na portalu allegro.pl.
Nick (nadal miętoli jednego kotleta): A moje buty sprzedały się za $16100.
A: :> Tak Nick, wiem (podeszłam) Tak mnie nurtuje jedna rzecz... Zmieniłeś w nich wkładki?
Nick: Nie no gdzie... ty byś widziała jakie one były brudne. A w ostatni tydzień noszenia specjalnie nie zmieniałem skarpetek (do kamery) Gratuluję temu, kto je wylicytował, mam nadzieję, że życie na haju przyniesie spodziewane efekty.
Snape (wściekły): EKHM! (wróciłam na miejsce) Koko, co my tu wyczarujemy?
Stefa: Zawsze marzyłam o broszce ze stali nierdzewnej w kształcie twarzy mojego najstarszego synka... (rozmarzyła się)
Snape: Ja jestem czarodziejem, nie cudotwórcą kobieto, z drewna nie da się zrobić stali nierdzewnej.
Hugh Hefner wbiegł do studia, czerwony szlafrok, białe kapcie na nogach, w ręce kieliszek szampana: Halo! Królisiu! Chcesz trafić na rozkładówkę w moim pisemku?
Stefa: Panie Hef, ja bardzo chętnie bym wzięła udział w sesji w pańskim świerszczyku, ale na razie zajmuję się promocją kolekcji mojego synusia "Toaleta Stefy"... A właśnie! (pokicała za kulisy, przykicała z powrotem) Mam dla wszystkich w studio naszyjnik w postaci odświeżacza do powietrza Ambi Pur o zapachu lawendy, on ma automatyczny czujnik i jeśli wyczuje swądek (śmiech: hihihi) od razu włącza się spray i psika. Jak widać, jest tutaj również lanserski łańcuch zaprojektowany przez Ricza - ogniwa są okrągłe i wielkie, gdyż inspiracją tutaj były gałki oczne pana Boczka, kiedy w odcinku "ŚWK" pt. "Spółdzielnia Radiowęzeł" powiedział zwrot "w sklepie".
Hef klepnął Stefę w tyłek: Królisiu, musisz dziś iść ze mną do Lidla i kupić szlafroczek dla tygryska* za jedyne 55 zł, oferta do wyczerpania zapasów.
Snape: CZY MÓGŁBY PAN DAĆ SPOKÓJ I WYNIEŚĆ SIĘ Z MOJEGO KĄCIKA??!! Zaraz stoczy pan morderczy bój z szachami w lochu Hogwartu i nie liczyłbym na litość ani jednego pionka, panie Hefner.
Hef (zmrużył oczy po czym nałożył swoje dwucentymetrowe okulary): A co to za Mroczny Książę Podziemii? Panie, pan mnie szachami nie straszy, bo ja nie zamierzam tracić czasu na taką grę. (na Stefę) Może pójdziemy do mnie i sprawdzimy razem jak zmienia sie kształt mojego różowego materaca, gdy kładzie się na nim druga osoba? Ale ostrzegam - nie będziemy grać w chińczyka.
Snape (wstał, pioruny nad nim, ciemność dookoła, Mietek wycelował reflektor prosto na jego twarz): To jest skandal! (sięgnął po telefon) Lord Voldemort? (płacze) Tu jest taki niemiły pan, który chce zabrać mojego króliczkaaaa... Co? Możesz głośniej? Mam przyjść pograć z tobą w Pegazusa? Strzelasz właśnie w kaczki? (ręka przed siebie) LORDZIU, NADCHODZĘ! (na nas) Któraś z was wie jak dojść na peron 9 i 3/4?
Stefa podniosła rękę.
Snape: Opuść rękę dziewczyno! (wybiegł ze studia)
Hef: Królisiu Stefo, zapraszam do mojej posiadłości, gdzie jest już reszta dziewczyn.
Stefa: Ale ja nie mogę, bo wie pan... Ja mam już faceta, no i ten facet jest o mnie dość zazdrosny....
Hef: Ale ty się zajączku nie przejmuj swoim synem!
Stefa: Ja nie mówię o moim synu! Billuś! Pamiętaj! Założyłam te pantalonowe szorty specjalnie dla ciebie! (zamachała do kamery ogonkiem) Powiedziałeś ostatnio, że mam niezłe nogi, więc postanowiłam je zaprezentować, chociaż powiedziałeś to wtedy, gdy wróciłam z mięsnego i przyniosłam świńskie nóżki na galaretkę, no ale uznałam, że to do mnie, co się będę bawić w udawaną skromność, w końcu mam najnowszy krem Vichy na żylaki i rozstępy, więc chyba działa.
Hef: Oj działa, działa... (zarzucił jej ramię przez szyję i idą w kierunku wyjścia) Proponuję na miejsce twojej rozkładówki krojownię w Forrester Creations. Wiesz, jakieś materiały... Nie za duże oczywiście, żeby nie zasłaniały twoich rozstęp... Tzn ich braku, braku rozstępów...
K: Yyyyy, no tak. To może... (zatrzymałam cię na miejscu) NIE ANN, NIE KĄCIK KULINARNY. (ty już komputerowa łza w kierunku Nick'a) Ekhm, czas przeczytać korespondencję od widzów, otrzymaliśmy wiele listów, pocztówek, także reklamówek sklepów Tesco i Media Markt i pragniemy się z Państwem podzielić opiniami naszych odbiorców w kwestii naszego programu, a także odpowiedzieć na potencjalne pytania.
A: Musimy przyznać, że dostałyśmy wiele ciekawych listów od naszych widzów. Szczególnie zapadł mi w pamięci przepis na jajko na twardo z majonezem od pani Elżbiety z Kwidzyna. Pani Elżbieto, dostaje od nas pani w prezencie słoik po ogórkach konserwowych rozmiar MIDI, by mogła sobie pani w nich chować swoje kuchenne skarby. Przepis ten możecie znaleźć na naszym fejsbuku, adres na pasku na dole ekranu. (biorę pierwszy lepszy list) "Drogie Panie. Bardzo podobała mi się ostatnia kolekcja pana Ricza Forrestera. Była doprawdy pełna szyku i elegancji i właśnie dlatego piszę do pań z pytaniem czy mają panie numer do Ricza? Bo cholera, nie oglądałam ostatnich dwóch odcinków Mody i nie wiem, czy on pocałował tą Taylor czy poszedł do Brook. - Stanisława, Jelenia Góra, 79lat." (do kamery) Pani Stasiu, jeśli pani nie oglądała tylko dwóch odcinków niech się pani nie przejmuje. Zanim rozwinie się ten wątek poczekamy jeszcze z tydzień. Wtedy pani się dowie, czy ja pocałował czy nie.
K sięgam po list: "Witam. Chciałbym się z paniami podzielić moimi przemyśleniami dot. tego programu. Otóż jesteście bandą i zgrają niewykształconej młodzieży..." (na ciebie) We dwie jesteśmy zgrają <co_jest?>. "... która nie pokazuje nic prócz zgnilizny moralnej oraz słabych przepisów kulinarnych. Sprawdzałem przepis pana Biljego na zupkę chińską, zrzuciłem miskę z piętra, jak pan Bili kazał, no ale nie dość że mi się stłukła, to myślałem, że uratuję sytuację zrzucając makaron, ale głupi to pomysł był, bo nie dało rady skleić tym sposobem zupki..." No to może... (luknęłam dalej na list) "... Pani mi nie przerywa, pani Karolina". No niestety nie mamy czasu na ten list... Co tam jeszcze masz na deser?
A: Na deser? (poleciałam do kącika kuchennego) Co będzie na deser Nicki Si?
Nick: Na deser będzie.... (wyjmuje z szafki) Bita śmietana w sprayu. Aplikacja doustna. Reflektujesz?
A: PEEEEWNIEEEE... (spojrzałam na Karcię) ymmm... to może po programie dobra? Nie otwieraj beze mnie! (wróciłam na miejsce) Na deser mamy...pocztówkę! Jakie piękne krajobrazy, proszę państwa. "Słoneczne pozdrowienia z serdecznej Łeby przesyła Roman z Gdyni. Jestem tu na urlopie z rodzinką w komplecie, a teraz mój piesek opala się ze mną na łóżku w solarium. P.S. Jesteśmy tu tydzień i prawie wcale nie padało. Raz padało trzy dni, a drugi raz cztery." (do kamery) Panie Romanie, również pozdrawiamy i życzymy udanego urlopu (macham do kamery).
K: To może przejdźmy do naszego gościa, który odbył niesamowitą podróż po Stanach w poszukiwaniu szczęścia oraz wokalnej kariery, mianowicie chodzi nam o Rolanda Pieczkowskiego!
Roland wszedł do studia, usiadł: Czeeeść dziewczynyyyy, jak się macieeee?
K: Raczej dobrze, chociaż takie ogólne tendencje mamy śledziona, wątroba, kolka, noga...
Roland: Aha, aha. A to bardzo ciekawe... A wiecie, ja szanuję wasz program, bo (zaśpiewał) dla was "nie liczy się niiiiiiiiiiiic" podobnie jak dla "caaaaaaaaaaaaaarie" (dramatyczny wymach głową w kamerę). Wam też z chęcią zadedykowałbym piosenkę. Mam aktualnie w repertuarze "The Final Countdown" oraz "Szansę".
A: Nie, nie, nie... już jednego wokalistę mamy w studio.
Roland: Tak? A wiecie, że ja w Stanach poznałem wiele sław? Tego... jak on ma... Travolte... Mozarta, to znaczy tego tam... Bachaaa... super kolo, mówię wam. A jak byłem na koncercie GN'R to dostałem prosto w głowę z mikrofonu od Axl'a. Niezapomniane przeżycia, mówię wam. Ja w ogólnieę lubię takie rockowe brzmienia, co możecie usłyszeć w moich wykonaniach...
A: A może opowiedz nam teraz jak ci było w tych Stanach, doceniono twój wokal?
Roland: (zaśmiał się) Dziewczyno... tam się o mnie zabijali. Rozumiecie nawet Michael Jackson się o mnie zabijał. Słuchajcie taka historia, ubrałem sobie moje czadowe okularki, które dostałem od mamy na Komunię (do kamery) pozdrawiam moją mamusię... Noo i ja je ubrałem, wyszedłem na ulicę, w ogóle zajawka jak nie wiem co, stałem akurat przed takim czaderskim antykwariatem i ten facet do mnie: Ukradłeś mi okulary. Ja oczywiście powaga, od razu się skapowałem, że jestem w programie "Ukryte Kamery" taki głupi to ja nie jestem... No i tam improwizuję, wspaniale jest i nagle on do mnie, że wzywa policję. Ja mówię: spoko sobie zawołaj, przejadę się chociaż samochodem, nie? Już kasa na taksówkę w suchym. No i oni przyjechali, ja tam artystyczne wejście i oni do mnie, że teraz wystąpię w klipie Jackson'a "They Don't Care About Us". I słuchajcie zamknęli mnie na 48h, ubrali mi więzienny strój, czaicie? Będę w teledysku Michael'a.
K: Rolandzie, powiedz, jak oceniasz swój występ w "Idolu" tudzież "You Can Dance" czy "Szansie Na Sukces".
Roland: Oh, (oparł się o kanapę) wiecie, w "Idolu" akurat nawiązałem wiele kontaktów, np. ze świetnym człowiekiem, który powiedział do mnie: "gdyby maj hart". Powiem szczerze... Zaintrygowało mnie to, bo gość widzę że ma odwagę być sobą, mówić w twarz, że gdyby w maju jego chart... Wiecie, głębia zajawkowa i poetycka wymowa tego świetnego zwrotu. A w USA spotkałem się z Elvisem. (do kamery) Tak, on nadal żyje, spotkałem go w Las Vegas, a po występie prawie nie poznałem, kiedy w jakichś włosach oklapłych, czarnym t-shircie bez stroju z cekinami i okularów próbował przemknąć do metra, ale ja mówię mu: Halo! man! I know you are Elvis. On do mnie powiedział coś czego nie zrozumiałem, ale potem dał mi po mordzie i to zrozumiałem.
A:Co teraz masz zamiar ze sobą robić?
Roland: Wiecie no... nie porzucam moich marzeń, będę nagrywał filmiki ze swoimi coverami piosenek i odpowiadał na wiadomości od fanów. Poza tym jakiś czas temu zadzwoniłem do Tańca z Gwiazdami, czy mógłbym zatańczyć, ale powiedzieli mi, że mam wysłać CV i oddzwonią w ciągu 14 dni roboczych. I stwierdziłem, że tam pracują świetni ludzie, bo ja im otwarcie powiedziałem, że nie mam aktualnie telefonu, bo dałem do naprawy i oni do mnie "To nie szkodzi". Taaak, taaak... no i jeszcze chciałem iść do Must be the music, ale Rock zatarasował mi drzwi i powiedział, że nie mogę tu wejść, po czym wyszła Ela Zapendowska i od razu uciekła. Ja nie wiem jak to jest, że Polacy boją się prawdziwych talentów. No dosłownie się boją.
K: Rolandzie, emmm... ostatnie pytanie do ciebie...
Roland: Jak zaśpiewać, to ja bardzo chętnie! Ekhm: "CAAAARIEEEEE".
K: NIE! Nie, nie... Naprawdę, nie będziemy ci eksploatować strun głosowych, lecz pozwól, że spytam: jakie są twoje muzyczne preferencje?
Roland: Emmm, wydaje mi się, że próbuję być bardzo wszechstronny. Od Europe przez Azję aż po Antarktydę. Ostatnio spodobała mi się piosenka "Bursztynek" w wykonaniu Moniki i Kulfona oraz czołówka serialu animowanego "Muminki", lecz z tym ostatnim na razie wokalnie nie daję rady. Wiadomo - artystycznie jest wspaniale, nawet dodałem tam trochę ognia i rocka, lecz... Ciężka piosenka, lepiej mi szło zdecydowanie z "I Have Nothing" Houston.
K: Aha. To ciekawe. Dziękujemy ci bardzo...
Roland: Ale ja jednak może zaśpiewam: "CAAAAR...."
K: Nie, dziękujemy... (do słuchawki) Panie Mieciu, wie pan, no to to to... Mikrofonik... Odłączyć....
Roland wypychany przez pana Mietka: Dziś prawdziwych cyganów już nie ma...
K: Ann, idź do kącika kuchennego, zobacz czy kotlety usmażone, bo zgłodniałam, bo wiadomo, dziś prawdziwych cyganów już nie ma, a dziś pierogi dzisiaj bal, tylko widzów żal.
A (poprawiłam fryzurę, przejechałam błyszczykiem usta i wzięłam gumę do żucia po czym poszłam) Panie Carter, jak panu idzie pieczenie kotlecików? Oooo widzę nawet mizeria zrobiona...
Nick: (oparł sie o blat, oblizał usta ze śmietany po mizerii) długo kazałaś na siebie czekać
A (ugięły mi się kolana, podtrzymałam się łokciami na blacie, mina :>, spojrzałam na Mietka) Panie Mietku, odłączyć wszystkie grzejniki i włączyć funkcję zamrażania! Jakoś tu gorąco... (spojrzałam na Nicka) toooo jaaak te kotlety?
Nick: Zrobione. Z 10 kilo wyszły dokładnie...raz,dwa..trzyyyy...cztery,pięć... a nie, piąty też dziurawy. Cztery kotlety. (do kamery) Proszę Państwa, proponuje używanie przypraw firmy Prymat... Pani Gessler, mam nadzieję, że dostanę za to zniżkę w pani restauracjach!
K: Uwaga... dochodzą mnie słuchy, że pani Gessler dzwoni do studia... Halo? Mamy to?
Gesslerowa: Dobry wieczór, chciałam przekazać, żebyście wyczyścili kuchnię, bo macie tam niezły pierd*lnik, tam jest wszystko: w szafkach jakieś stare soki, kiszona kapusta tak śmierdzi... A ziemniaki wczorajsze, k*rwa zjeść nie mogłam. Wasze ryby, nie wiem, czy macie dostawców niedaleko, ale naprawdę zamiawiajcie świeże i większe, bo na razie to takie małe pitki które zmieszczą się w kieszeni, a trzeba płacić jak za zboże. Poza tym, gotujcie świeży rosół, bo naprawdę ostatnio tylko paprotka w waszym studio była świeża i w miarę zjadliwa i jako tako zielona, bo wasza pietruszka niby dla ozdoby jest do d*py.
A: A przepraszam bardzo, skąd pani to wie? Nie zapraszałyśmy pani do programu.
Gesslerowa: Bo byłam po godzinach w waszym studio i zobaczyłam co tam macie. Syf w kuchni, w szafkach znalazłam nawet kalosze, zakopiańskie bambosze i szpitalne nosze. K*rwa co to jest, ja takiego czegoś nawet w Barze Szybkiej Obsługi u Karola i Tadzia nie widziałam, mimo, że Tadek się przyznał iż jeszcze w nocy dłubał lewą ręką w kanale, to nawet ściek nie smakuje jak wasze placki ziemniaczane no tyle mąki nap....
K: Dziękujemy panu reżyserowi, do widzenia pani Gessler, proszę dalej rządzić w swoim królestwie "U Fukiera" czy co tam i zadowalać nawet najbardziej wyszukaną klientelę.
A (mina ;|, obróciłam się w stronę Nicka i <lol>) Czy mogę już skosztować twoich kotletów?
Nick: No właśnie bo... (poszedł dym z patelni) bo tak się zasłuchałem w to co mówi pani Gessler, a potem zadzwonił Brian i powiedział, że ksiądz go rozgrzeszył za dwa grzechy, kamień spadł mu z serca i w efekcie podziękowania i oddania hołdu zapisał się do odbycia służby jako ministrant...i efekt jest taki, że kotlety sie przypaliły.
A: Wspaniaaaale ! (już skaczę z radości) Ekhm.. to znaczy wielka szkoda, że nie będziemy mogły z Karcią ich posmakować. Ale myślę, że nic straconego... Chodźmy teraz do nocnego i pójdziemy do ciebie, razem przypilnujemy patelni... a potem zjemy tą bitą śmietanę...
Nick: A wiesz, że to dobry pomysł? (już ubieramy kurtki) i ci pokażę jeszcze moją kolekcję butów na aukcję....
K: Ale... (spojrzałam na was, ale nawet obsługa już zaczęła się zwijać, więc zapierdzielam, żeby się zmieścić w czasie) Więc Drodzy Państwo, niestety, ale musimy kończyć, jak widać interesy prywatne są bardziej istotne niż program oraz koleżanka która sterczy jak ten ciul sama i nie ma ani Snape'a ani Billy'ego ani nikogo innego, kto wyciągnąłby pomocną dłoń, stanął tu ze mną, poprowadził program do końca... <załamka> Wybaczcie, ale to jest naprawdę przykre... O, proszę, ci gadają o śmietanie, a ja sobie pójdę do domu i wyjmę z szafki tę zeschniętą drożdżówkę z poprzedniego odcinka... Ann, może się jeszcze pożegnasz...? (spojrzałam w waszą stronę, ale usłyszałam tylko trzask drzwi, do kamery) Już zwijają kable, zaraz nastąpi nieuchronny koniec, więc do zobaczenia w następnym programie. Aha, proszę już nie oddawać głosów na gościa niespodziankę, gdyż już nikt się nie pojawi, a odpowiedź prawidłowa to Hef. Ale o mały włos przegrałby z Al'em Bundy, więc widzimy popyt na człowieka. Cześć! Kochajcie nas, kochajcie nasz program., kochajcie nasze studio... (brak sygnału, kolorowe kółko na czarno-białym tle)
K: Ann, może pomożesz naszemu gościowi, bo nie radzi sobie z panierką, już nawet pan Mietek jest ufyfrany przez umiejętności Nicka w kwestii miętolenia.
A wypchnęłam pana Mietka, który, gdy odchodził, rzucił tekstem, że on się nie nadaje do brudnych robót, zgasił papierosa stopą, a ja podeszłam do Nick'a - nasze dłonie złączyły się w stalowej misce, w której zawartością było pół kilo panierki i jeden kotlet, kamera na nas, poleciała piosenka "Sąąąą luuuudzie sąąąą seeeercaaa, jeeedeeeeen żaaaaar" (a akurat poszedł olbrzymi płomień z kuchenki gazowej) - ja na Nicka :> on na mnie :>, a mina Karci w tej sytuacji stała się miną : <lol>;|
K: Ekhm... (do kamery <lol>, przez zęby) Ann... Zostaw tę panierkę... (cichaczem) Panie Mieciu, kącik magika gotowy?
Pan Mietek: Pani, jak chodzi o to, czy stoi tam ten stolik z płyty paździerzowej i komputerowe krzesło obrotowe marki "Emm... ZBYSZEEEK", to już wprowadzaj pani gościa.
K: Ekhm, tak więc naszym gościem jest... (spojrzałam na was, a ty już podbródek w panierce, Nick łapy po łokcie umazane w jajku) Ann! Chodże tu!
A (wycieram Nickowi kawałek kotleta z nosa, obróciłam się do ciebie): CO! (reżyser do mnie macha, gest modlitwy, padł na kolana, bije sie głową o podłogę, nastąpiło zdarcie koszuli) Dobra, już dobra. Matko, dokształcić się kulinanie nie można (na Nicka <lol>). Jeszcze tu wrócę. (podeszłam do Karci) Na stanowisku. Co teraz robimy? Aha! (do kamery) Proszę Państwa, przed wami... Sebastian Bach! (palce do buzi) A nie, to nie ten odcinek. Ekhm... Przed waaaami... Sally Spectra! (palce do buzi) A nie, ona pisała, że najpierw musi przejść przez dietę kopenhaską, żeby móc zmieścić się w drzwiach i iść do fryzjera, żeby jej tapir obniżyli. (na Karcię) Może ty zapowiesz co? (na Nicka ;) <ok> :D, i znowu w kamerę szybki obrót)
K: No, a teraz coś dla mnie... (poprawiam włosy) Bo przyjdzie, a właściwie zjawi się w kadrze, w jakże cudownym stylu... Przed Państwem: profesor Severus Snape! BRAWA! Panie Mietku, wiatrak ON!
Pan Mietek włącza wiatrak i wchodzi Snape, drzwi za nim zamknęły się z hukiem, poły jego peleryny rozwiały się w podmuchu powietrza.
Snape: Nie będzie żadnego machania różdżkami ani głupich zaklęć w tej sali. (zadzwonił mu telefon, dzwonek: Już taki jestem zimny drań, odebrał) Ooo, to pan, panie Potter... Profesor McGonagall przez pomyłkę założyła na bal maturalny tiarę przydziału i jest teraz w Slytherinie, a Dumbledore nie chce dać się przekonać, że ona jest nauczycielką i każe jej iść na zajęcia z profesor Sprout? To jakiś nonsens. Daj Dumbledore'owi czekoladową żabę, może trafi mu się karta z McGonagall to sobie ją przypomni.
A: Witamy, profesorze Severusie!
Snape: Witam. Jak dobrze, że wyrwałyście mnie z zajęć Obrony Przed Czarną Magią, bo akurat miałem dzisiaj prowadzić lekcję na temat zaklęcia Expecto Patronum. (starł pot z czoła) I znowu Potter by wrzeszczał przez tydzień, że wyczarował swojego zmarłego ojca. (zarzut włosami) Co to za młodzież. Gdyby to się jeszcze działo w "Modzie..." to rozumiem... (do kamery) Pozdrawiam panią Taylor Hayes, o której czytałem tydzień temu w Proroku Codziennym! (na nas) No i do tego codzienne widoki tych mugoli... (spojrzał na ciebie) Ktoś jednak zaprosił mnie tutaj, ale czuje się teraz tak pewnie... że woli... mnie... NIE SŁUCHAĆ! Proszę - co otrzymam, jeśli dodam korzeń Asfodelusa do nalewki z piołunu? Nie wie pani? To może inaczej: gdzie będzie pani szukać, gdy każę znaleźć BEOZAR?
K (zagadałam się z panem Mietkiem na temat jego dwudziestoletniego pontonu w kształcie pączka z dziurką - zwanego oponką - bo to naprawdę ponton z opony firmy Michelin, spojrzałam na Snape'a i z miny <hahaha> przeszłam w <boisię>) Emmm... Ekhm... No wie pan, co ja mogę, no co ja mogę... (oczy jak 5 zł) Ja bym bardzo chciała odpowiedzieć, ale... no... Pffff...
Snape: Proszę nie wygadywać bzdur, nie wystarczy pochodzenie i błyskawica na czole, by być dobrym czarodziejem (zmierzył mnie), a w pani przypadku czarownicą. 5 punktów karnych dla Gryfindoru!
A: Eeeee, ale to może pan już zasiądzie w kąciku magika...
Snape (zmierzył nas obie i podszedł do kącika, przejechał palcem po blacie): Przynajmniej macie tutaj czysto, więc nie zadam pytania: jaka jest różnica między mordownikiem a tojadem żółtym. (odetchnął) Chyba już nigdy się tego nie dowiem... Ostatnio jak grałem w szachy z SAME WIECIE KIM i go o to zapytałem, to też nie wiedział. EKHM. Ale ja tu nie jestem sam. Jest ze mną asystentka, którą pożyczyłem od pewnego gościa o kanciastej twarzy, nie przedstawił się, ale wynajął mi ją za pelerynę niewidkę, którą zwędziłem Harry'emu. Pani Stefanioo aka KOKO - proszę przybyć.
Weszła Stefa przebrana za królika,
Snape: Proszę szybciej, Koko, króliczku, nie mam zbytnio wiele czasu, muszę jeszcze udać się do Ministerstwa Magii i spotkać się z ojcem Malfoy'a, ma mi dać łapówkę, gdyż jego syn chce zostać prefektem. Koko, podaj mnie... ekhm, to znaczy mi cylindra!
Stefa pokicała po cylinder, zamiotła ogonkiem, podając go: Proszę, panie magiku. (poprawia królicze uszy) Musi pan wiedzieć, że już asystowałam Dejwidowi Koperfilcowi w jego słynnej sztuczce, kiedy obwiązany łańcuchami wpuszczony został do zbiornika wodnego, w którym pływały rekiny oraz czyjeś stare spodnie.
Snape: Zatrważające. A co pani tam robiła?
Stefa: Pokazywałam na zbiornik.
A: (do kamery) Warto dodać, że ten cylinder jest podpisany przez Slash'a i tuż po programie przez 24h będzie można go licytować na portalu allegro.pl.
Nick (nadal miętoli jednego kotleta): A moje buty sprzedały się za $16100.
A: :> Tak Nick, wiem (podeszłam) Tak mnie nurtuje jedna rzecz... Zmieniłeś w nich wkładki?
Nick: Nie no gdzie... ty byś widziała jakie one były brudne. A w ostatni tydzień noszenia specjalnie nie zmieniałem skarpetek (do kamery) Gratuluję temu, kto je wylicytował, mam nadzieję, że życie na haju przyniesie spodziewane efekty.
Snape (wściekły): EKHM! (wróciłam na miejsce) Koko, co my tu wyczarujemy?
Stefa: Zawsze marzyłam o broszce ze stali nierdzewnej w kształcie twarzy mojego najstarszego synka... (rozmarzyła się)
Snape: Ja jestem czarodziejem, nie cudotwórcą kobieto, z drewna nie da się zrobić stali nierdzewnej.
Hugh Hefner wbiegł do studia, czerwony szlafrok, białe kapcie na nogach, w ręce kieliszek szampana: Halo! Królisiu! Chcesz trafić na rozkładówkę w moim pisemku?
Stefa: Panie Hef, ja bardzo chętnie bym wzięła udział w sesji w pańskim świerszczyku, ale na razie zajmuję się promocją kolekcji mojego synusia "Toaleta Stefy"... A właśnie! (pokicała za kulisy, przykicała z powrotem) Mam dla wszystkich w studio naszyjnik w postaci odświeżacza do powietrza Ambi Pur o zapachu lawendy, on ma automatyczny czujnik i jeśli wyczuje swądek (śmiech: hihihi) od razu włącza się spray i psika. Jak widać, jest tutaj również lanserski łańcuch zaprojektowany przez Ricza - ogniwa są okrągłe i wielkie, gdyż inspiracją tutaj były gałki oczne pana Boczka, kiedy w odcinku "ŚWK" pt. "Spółdzielnia Radiowęzeł" powiedział zwrot "w sklepie".
Hef klepnął Stefę w tyłek: Królisiu, musisz dziś iść ze mną do Lidla i kupić szlafroczek dla tygryska* za jedyne 55 zł, oferta do wyczerpania zapasów.
Snape: CZY MÓGŁBY PAN DAĆ SPOKÓJ I WYNIEŚĆ SIĘ Z MOJEGO KĄCIKA??!! Zaraz stoczy pan morderczy bój z szachami w lochu Hogwartu i nie liczyłbym na litość ani jednego pionka, panie Hefner.
Hef (zmrużył oczy po czym nałożył swoje dwucentymetrowe okulary): A co to za Mroczny Książę Podziemii? Panie, pan mnie szachami nie straszy, bo ja nie zamierzam tracić czasu na taką grę. (na Stefę) Może pójdziemy do mnie i sprawdzimy razem jak zmienia sie kształt mojego różowego materaca, gdy kładzie się na nim druga osoba? Ale ostrzegam - nie będziemy grać w chińczyka.
Snape (wstał, pioruny nad nim, ciemność dookoła, Mietek wycelował reflektor prosto na jego twarz): To jest skandal! (sięgnął po telefon) Lord Voldemort? (płacze) Tu jest taki niemiły pan, który chce zabrać mojego króliczkaaaa... Co? Możesz głośniej? Mam przyjść pograć z tobą w Pegazusa? Strzelasz właśnie w kaczki? (ręka przed siebie) LORDZIU, NADCHODZĘ! (na nas) Któraś z was wie jak dojść na peron 9 i 3/4?
Stefa podniosła rękę.
Snape: Opuść rękę dziewczyno! (wybiegł ze studia)
Hef: Królisiu Stefo, zapraszam do mojej posiadłości, gdzie jest już reszta dziewczyn.
Stefa: Ale ja nie mogę, bo wie pan... Ja mam już faceta, no i ten facet jest o mnie dość zazdrosny....
Hef: Ale ty się zajączku nie przejmuj swoim synem!
Stefa: Ja nie mówię o moim synu! Billuś! Pamiętaj! Założyłam te pantalonowe szorty specjalnie dla ciebie! (zamachała do kamery ogonkiem) Powiedziałeś ostatnio, że mam niezłe nogi, więc postanowiłam je zaprezentować, chociaż powiedziałeś to wtedy, gdy wróciłam z mięsnego i przyniosłam świńskie nóżki na galaretkę, no ale uznałam, że to do mnie, co się będę bawić w udawaną skromność, w końcu mam najnowszy krem Vichy na żylaki i rozstępy, więc chyba działa.
Hef: Oj działa, działa... (zarzucił jej ramię przez szyję i idą w kierunku wyjścia) Proponuję na miejsce twojej rozkładówki krojownię w Forrester Creations. Wiesz, jakieś materiały... Nie za duże oczywiście, żeby nie zasłaniały twoich rozstęp... Tzn ich braku, braku rozstępów...
K: Yyyyy, no tak. To może... (zatrzymałam cię na miejscu) NIE ANN, NIE KĄCIK KULINARNY. (ty już komputerowa łza w kierunku Nick'a) Ekhm, czas przeczytać korespondencję od widzów, otrzymaliśmy wiele listów, pocztówek, także reklamówek sklepów Tesco i Media Markt i pragniemy się z Państwem podzielić opiniami naszych odbiorców w kwestii naszego programu, a także odpowiedzieć na potencjalne pytania.
A: Musimy przyznać, że dostałyśmy wiele ciekawych listów od naszych widzów. Szczególnie zapadł mi w pamięci przepis na jajko na twardo z majonezem od pani Elżbiety z Kwidzyna. Pani Elżbieto, dostaje od nas pani w prezencie słoik po ogórkach konserwowych rozmiar MIDI, by mogła sobie pani w nich chować swoje kuchenne skarby. Przepis ten możecie znaleźć na naszym fejsbuku, adres na pasku na dole ekranu. (biorę pierwszy lepszy list) "Drogie Panie. Bardzo podobała mi się ostatnia kolekcja pana Ricza Forrestera. Była doprawdy pełna szyku i elegancji i właśnie dlatego piszę do pań z pytaniem czy mają panie numer do Ricza? Bo cholera, nie oglądałam ostatnich dwóch odcinków Mody i nie wiem, czy on pocałował tą Taylor czy poszedł do Brook. - Stanisława, Jelenia Góra, 79lat." (do kamery) Pani Stasiu, jeśli pani nie oglądała tylko dwóch odcinków niech się pani nie przejmuje. Zanim rozwinie się ten wątek poczekamy jeszcze z tydzień. Wtedy pani się dowie, czy ja pocałował czy nie.
K sięgam po list: "Witam. Chciałbym się z paniami podzielić moimi przemyśleniami dot. tego programu. Otóż jesteście bandą i zgrają niewykształconej młodzieży..." (na ciebie) We dwie jesteśmy zgrają <co_jest?>. "... która nie pokazuje nic prócz zgnilizny moralnej oraz słabych przepisów kulinarnych. Sprawdzałem przepis pana Biljego na zupkę chińską, zrzuciłem miskę z piętra, jak pan Bili kazał, no ale nie dość że mi się stłukła, to myślałem, że uratuję sytuację zrzucając makaron, ale głupi to pomysł był, bo nie dało rady skleić tym sposobem zupki..." No to może... (luknęłam dalej na list) "... Pani mi nie przerywa, pani Karolina". No niestety nie mamy czasu na ten list... Co tam jeszcze masz na deser?
A: Na deser? (poleciałam do kącika kuchennego) Co będzie na deser Nicki Si?
Nick: Na deser będzie.... (wyjmuje z szafki) Bita śmietana w sprayu. Aplikacja doustna. Reflektujesz?
A: PEEEEWNIEEEE... (spojrzałam na Karcię) ymmm... to może po programie dobra? Nie otwieraj beze mnie! (wróciłam na miejsce) Na deser mamy...pocztówkę! Jakie piękne krajobrazy, proszę państwa. "Słoneczne pozdrowienia z serdecznej Łeby przesyła Roman z Gdyni. Jestem tu na urlopie z rodzinką w komplecie, a teraz mój piesek opala się ze mną na łóżku w solarium. P.S. Jesteśmy tu tydzień i prawie wcale nie padało. Raz padało trzy dni, a drugi raz cztery." (do kamery) Panie Romanie, również pozdrawiamy i życzymy udanego urlopu (macham do kamery).
K: To może przejdźmy do naszego gościa, który odbył niesamowitą podróż po Stanach w poszukiwaniu szczęścia oraz wokalnej kariery, mianowicie chodzi nam o Rolanda Pieczkowskiego!
Roland wszedł do studia, usiadł: Czeeeść dziewczynyyyy, jak się macieeee?
K: Raczej dobrze, chociaż takie ogólne tendencje mamy śledziona, wątroba, kolka, noga...
Roland: Aha, aha. A to bardzo ciekawe... A wiecie, ja szanuję wasz program, bo (zaśpiewał) dla was "nie liczy się niiiiiiiiiiiic" podobnie jak dla "caaaaaaaaaaaaaarie" (dramatyczny wymach głową w kamerę). Wam też z chęcią zadedykowałbym piosenkę. Mam aktualnie w repertuarze "The Final Countdown" oraz "Szansę".
A: Nie, nie, nie... już jednego wokalistę mamy w studio.
Roland: Tak? A wiecie, że ja w Stanach poznałem wiele sław? Tego... jak on ma... Travolte... Mozarta, to znaczy tego tam... Bachaaa... super kolo, mówię wam. A jak byłem na koncercie GN'R to dostałem prosto w głowę z mikrofonu od Axl'a. Niezapomniane przeżycia, mówię wam. Ja w ogólnieę lubię takie rockowe brzmienia, co możecie usłyszeć w moich wykonaniach...
A: A może opowiedz nam teraz jak ci było w tych Stanach, doceniono twój wokal?
Roland: (zaśmiał się) Dziewczyno... tam się o mnie zabijali. Rozumiecie nawet Michael Jackson się o mnie zabijał. Słuchajcie taka historia, ubrałem sobie moje czadowe okularki, które dostałem od mamy na Komunię (do kamery) pozdrawiam moją mamusię... Noo i ja je ubrałem, wyszedłem na ulicę, w ogóle zajawka jak nie wiem co, stałem akurat przed takim czaderskim antykwariatem i ten facet do mnie: Ukradłeś mi okulary. Ja oczywiście powaga, od razu się skapowałem, że jestem w programie "Ukryte Kamery" taki głupi to ja nie jestem... No i tam improwizuję, wspaniale jest i nagle on do mnie, że wzywa policję. Ja mówię: spoko sobie zawołaj, przejadę się chociaż samochodem, nie? Już kasa na taksówkę w suchym. No i oni przyjechali, ja tam artystyczne wejście i oni do mnie, że teraz wystąpię w klipie Jackson'a "They Don't Care About Us". I słuchajcie zamknęli mnie na 48h, ubrali mi więzienny strój, czaicie? Będę w teledysku Michael'a.
K: Rolandzie, powiedz, jak oceniasz swój występ w "Idolu" tudzież "You Can Dance" czy "Szansie Na Sukces".
Roland: Oh, (oparł się o kanapę) wiecie, w "Idolu" akurat nawiązałem wiele kontaktów, np. ze świetnym człowiekiem, który powiedział do mnie: "gdyby maj hart". Powiem szczerze... Zaintrygowało mnie to, bo gość widzę że ma odwagę być sobą, mówić w twarz, że gdyby w maju jego chart... Wiecie, głębia zajawkowa i poetycka wymowa tego świetnego zwrotu. A w USA spotkałem się z Elvisem. (do kamery) Tak, on nadal żyje, spotkałem go w Las Vegas, a po występie prawie nie poznałem, kiedy w jakichś włosach oklapłych, czarnym t-shircie bez stroju z cekinami i okularów próbował przemknąć do metra, ale ja mówię mu: Halo! man! I know you are Elvis. On do mnie powiedział coś czego nie zrozumiałem, ale potem dał mi po mordzie i to zrozumiałem.
A:Co teraz masz zamiar ze sobą robić?
Roland: Wiecie no... nie porzucam moich marzeń, będę nagrywał filmiki ze swoimi coverami piosenek i odpowiadał na wiadomości od fanów. Poza tym jakiś czas temu zadzwoniłem do Tańca z Gwiazdami, czy mógłbym zatańczyć, ale powiedzieli mi, że mam wysłać CV i oddzwonią w ciągu 14 dni roboczych. I stwierdziłem, że tam pracują świetni ludzie, bo ja im otwarcie powiedziałem, że nie mam aktualnie telefonu, bo dałem do naprawy i oni do mnie "To nie szkodzi". Taaak, taaak... no i jeszcze chciałem iść do Must be the music, ale Rock zatarasował mi drzwi i powiedział, że nie mogę tu wejść, po czym wyszła Ela Zapendowska i od razu uciekła. Ja nie wiem jak to jest, że Polacy boją się prawdziwych talentów. No dosłownie się boją.
K: Rolandzie, emmm... ostatnie pytanie do ciebie...
Roland: Jak zaśpiewać, to ja bardzo chętnie! Ekhm: "CAAAARIEEEEE".
K: NIE! Nie, nie... Naprawdę, nie będziemy ci eksploatować strun głosowych, lecz pozwól, że spytam: jakie są twoje muzyczne preferencje?
Roland: Emmm, wydaje mi się, że próbuję być bardzo wszechstronny. Od Europe przez Azję aż po Antarktydę. Ostatnio spodobała mi się piosenka "Bursztynek" w wykonaniu Moniki i Kulfona oraz czołówka serialu animowanego "Muminki", lecz z tym ostatnim na razie wokalnie nie daję rady. Wiadomo - artystycznie jest wspaniale, nawet dodałem tam trochę ognia i rocka, lecz... Ciężka piosenka, lepiej mi szło zdecydowanie z "I Have Nothing" Houston.
K: Aha. To ciekawe. Dziękujemy ci bardzo...
Roland: Ale ja jednak może zaśpiewam: "CAAAAR...."
K: Nie, dziękujemy... (do słuchawki) Panie Mieciu, wie pan, no to to to... Mikrofonik... Odłączyć....
Roland wypychany przez pana Mietka: Dziś prawdziwych cyganów już nie ma...
K: Ann, idź do kącika kuchennego, zobacz czy kotlety usmażone, bo zgłodniałam, bo wiadomo, dziś prawdziwych cyganów już nie ma, a dziś pierogi dzisiaj bal, tylko widzów żal.
A (poprawiłam fryzurę, przejechałam błyszczykiem usta i wzięłam gumę do żucia po czym poszłam) Panie Carter, jak panu idzie pieczenie kotlecików? Oooo widzę nawet mizeria zrobiona...
Nick: (oparł sie o blat, oblizał usta ze śmietany po mizerii) długo kazałaś na siebie czekać
A (ugięły mi się kolana, podtrzymałam się łokciami na blacie, mina :>, spojrzałam na Mietka) Panie Mietku, odłączyć wszystkie grzejniki i włączyć funkcję zamrażania! Jakoś tu gorąco... (spojrzałam na Nicka) toooo jaaak te kotlety?
Nick: Zrobione. Z 10 kilo wyszły dokładnie...raz,dwa..trzyyyy...cztery,pięć... a nie, piąty też dziurawy. Cztery kotlety. (do kamery) Proszę Państwa, proponuje używanie przypraw firmy Prymat... Pani Gessler, mam nadzieję, że dostanę za to zniżkę w pani restauracjach!
K: Uwaga... dochodzą mnie słuchy, że pani Gessler dzwoni do studia... Halo? Mamy to?
Gesslerowa: Dobry wieczór, chciałam przekazać, żebyście wyczyścili kuchnię, bo macie tam niezły pierd*lnik, tam jest wszystko: w szafkach jakieś stare soki, kiszona kapusta tak śmierdzi... A ziemniaki wczorajsze, k*rwa zjeść nie mogłam. Wasze ryby, nie wiem, czy macie dostawców niedaleko, ale naprawdę zamiawiajcie świeże i większe, bo na razie to takie małe pitki które zmieszczą się w kieszeni, a trzeba płacić jak za zboże. Poza tym, gotujcie świeży rosół, bo naprawdę ostatnio tylko paprotka w waszym studio była świeża i w miarę zjadliwa i jako tako zielona, bo wasza pietruszka niby dla ozdoby jest do d*py.
A: A przepraszam bardzo, skąd pani to wie? Nie zapraszałyśmy pani do programu.
Gesslerowa: Bo byłam po godzinach w waszym studio i zobaczyłam co tam macie. Syf w kuchni, w szafkach znalazłam nawet kalosze, zakopiańskie bambosze i szpitalne nosze. K*rwa co to jest, ja takiego czegoś nawet w Barze Szybkiej Obsługi u Karola i Tadzia nie widziałam, mimo, że Tadek się przyznał iż jeszcze w nocy dłubał lewą ręką w kanale, to nawet ściek nie smakuje jak wasze placki ziemniaczane no tyle mąki nap....
K: Dziękujemy panu reżyserowi, do widzenia pani Gessler, proszę dalej rządzić w swoim królestwie "U Fukiera" czy co tam i zadowalać nawet najbardziej wyszukaną klientelę.
A (mina ;|, obróciłam się w stronę Nicka i <lol>) Czy mogę już skosztować twoich kotletów?
Nick: No właśnie bo... (poszedł dym z patelni) bo tak się zasłuchałem w to co mówi pani Gessler, a potem zadzwonił Brian i powiedział, że ksiądz go rozgrzeszył za dwa grzechy, kamień spadł mu z serca i w efekcie podziękowania i oddania hołdu zapisał się do odbycia służby jako ministrant...i efekt jest taki, że kotlety sie przypaliły.
A: Wspaniaaaale ! (już skaczę z radości) Ekhm.. to znaczy wielka szkoda, że nie będziemy mogły z Karcią ich posmakować. Ale myślę, że nic straconego... Chodźmy teraz do nocnego i pójdziemy do ciebie, razem przypilnujemy patelni... a potem zjemy tą bitą śmietanę...
Nick: A wiesz, że to dobry pomysł? (już ubieramy kurtki) i ci pokażę jeszcze moją kolekcję butów na aukcję....
K: Ale... (spojrzałam na was, ale nawet obsługa już zaczęła się zwijać, więc zapierdzielam, żeby się zmieścić w czasie) Więc Drodzy Państwo, niestety, ale musimy kończyć, jak widać interesy prywatne są bardziej istotne niż program oraz koleżanka która sterczy jak ten ciul sama i nie ma ani Snape'a ani Billy'ego ani nikogo innego, kto wyciągnąłby pomocną dłoń, stanął tu ze mną, poprowadził program do końca... <załamka> Wybaczcie, ale to jest naprawdę przykre... O, proszę, ci gadają o śmietanie, a ja sobie pójdę do domu i wyjmę z szafki tę zeschniętą drożdżówkę z poprzedniego odcinka... Ann, może się jeszcze pożegnasz...? (spojrzałam w waszą stronę, ale usłyszałam tylko trzask drzwi, do kamery) Już zwijają kable, zaraz nastąpi nieuchronny koniec, więc do zobaczenia w następnym programie. Aha, proszę już nie oddawać głosów na gościa niespodziankę, gdyż już nikt się nie pojawi, a odpowiedź prawidłowa to Hef. Ale o mały włos przegrałby z Al'em Bundy, więc widzimy popyt na człowieka. Cześć! Kochajcie nas, kochajcie nasz program., kochajcie nasze studio... (brak sygnału, kolorowe kółko na czarno-białym tle)
P.S.: Nasze wypociny to fikcja, proszę nie związywać się z charakterem i zachowaniem postaci. Wszelkie podobieństwo fizyczne - możliwie nieprzypadkowe, lecz cała treść to wymysły i interpretacja własnych chorych wizji.
Ann i Karcia
Hela:
OdpowiedzUsuńŚwietny odcinek !
Ale narobiłyście mi apetytu , aż zgłodniałam , szkoda , że Nick przypalił te kotlety :( , bo miałam na nie ochotę .
46 yr old Programmer Analyst II Bevon Ferraron, hailing from Saint-Sauveur-des-Monts enjoys watching movies like Chimes at Midnight (Campanadas a medianoche) and Nordic skating. Took a trip to St Mary's Cathedral and St Michael's Church at Hildesheim and drives a Ferrari 275 GTB/4. kliknij aby przeczytac wiecej
OdpowiedzUsuń22 year old Data Coordiator Valery Klejin, hailing from Lacombe enjoys watching movies like Blue Smoke and Orienteering. Took a trip to Uvs Nuur Basin and drives a Sportage. sprobuj na tej stronie
OdpowiedzUsuń