czwartek, 15 września 2011

"Z epiką, liryką i dramatem przez świat" - odcinek drugi



A: Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy, próba mikrofonu, halo, czy pan mnie słyszy?* (ze słuchawki: jesteście już na wizji, ja <lol> do kamery) Witaaaam Państwa, dobry wieczór. Jeśli ktoś aktualnie je kolację - życzymy smacznego. Jeśli zaś ogląda nas ktoś z USA życzymy również smacznego, ale obiadu. (macham do kamery) Nick, tylko nie ruszaj tych kotletów z lodówki, bo są na jutro! (spojrzałam na Karcię, a ona w kąciku kuchennym wyciera blat) Karcia! Co ty robisz, chodź tu natychmiast. Porządki będziesz robić na Wigilię, trzeba jeszcze pomyśleć, gdzie by tu choinkę postawić. Dobrze, że mamy znakomitego projektanta wnętrz, który  "oczywiście, że jest, no jasne, że jest również, również jest"**... Przynajmniej dowiedziałyśmy się, że mamy bardzo ładną ścianę, bardzo ładną podłogę, bardzo ładny sufit i co najważniejsze bardzo ładne rury**. (luknęłam na Karcię, a ona uszczelkę zaczęła wymieniać) CHODŹ TU! (do kamery <lol>)
K (z kluczem francuskim w ręce, rękawy zakasane, cała w smarze): Dobry wieczór. To, co Państwo widzicie w moich włosach to nie dodatkowe pasemka - to pakuły i makaron. (na ciebie) Po co Slash'owi był makaron do golonki zmielonej z jabłkiem i dlaczego potem to upchnął do rury? (palce do buzi, przerażenie w oczach) A może... Pamiętasz? "Wypruję ci flaki i okręcę wokół drzewa"... Może Ridge aka Dąb Bartek zażywał w naszej kuchni higieny? (w kamerę, uśmiech) Ale Drodzy Państwo, nie martwmy się na zapas, w końcu co nas nie zabije, to nas wzmocni... A kto z nas nie lubi czarniny z domniemanym makaronem. Chociażby, prawda, we włosach. Jeszcze raz: wszystkim, którzy jedzą kolację - smacznego. Teraz może się przydać szczególnie.
A: (ręka na biodro) A właściwie... czemu ty to robiłaś teraz, jak jesteśmy na wizji? Kochana, ja ci oświadczam. To nie jest program "Zrób to sam", "Pan Robótka" ani bajka animowana "Maniek Złota Rączka"
K (poetycko zarzuciłam włosami, a jak włosami to i makaronem, stoję bokiem do kamery): Bo przychodzi Billy. (wzrok w kamerę) Bo Billy zaraz wyruszy z Sobieskiego w swoich legginsach w pionowe czarno-białe pasy i z cudowną fryzurą, jaką wg mojej koleżanki ma jej ciocia Ela zagości za sterami kuchenki gazowej. (na ciebie) Wiem, że to żaden program typu ZPT. Na szczęście, nie jest to też bajeczka "Tomek i przyjaciele". Okropne gęby tych pociągów i nieruchomi ludzie. Nieruchomi... Raz są w kadrze, za chwilę straszna mina pociągów i nagle zawiadowca ma podniesioną rękę. To nie było normalne. Aha, dzwonił do mnie Ridge: albo wybierzemy się na rejs u Massimo - albo już nigdy tu nie przyjdzie. Ale dał ultimatum... Coś jak: albo idziemy na koncert BSB albo sklejamy sobie ręce butaprenem. Co to w ogóle za wybór. Wiadomo, że każdy od dziecka marzy o rękach sklejonych butaprenem.
A: Do mnie też dzwonił i powiedział, że albo przychodzi do programu ze swoją najlepszą modelką, albo nie przychodzi wcale. No cóż... co mogłam zrobić? Powiedziałam mu, że trudno, zastąpi go ktoś inny. I jak wtedy krzyknął mi do słuchawki "What the hell" tak mi głośnik szlag trafił na miejscu.
K (wycieram sobie chusteczką smar z czoła): Dobrze, że nie masz wideofonu. Jakbyś zobaczyła tę twarz, wysilającą się, by oddać efekt furii, a tak naprawdę czyniącą z naszego Ricza jeszcze większe drzewo ze spróchniałą korą na twarzy, mogłabyś wybuchnąć śmiechem, a wtedy Ricz nasłałby na ciebie swoją żonę zombie oraz Thomas'a, który oplutłby cię szczelnie brwiami i kazał ze sobą tańczyć - musiałabyś przeprosić Ricza na łamach "Twojego Imperium", nie dałabyś rady salsie z Thomas'em.
A: Wolę tańczyć salsę z Thomas'em niż twist'a z Thorne'm. Ale Karcia, doprowadź się do porządku, a tak właściwie gdzie jest Billy? Pewnie czeka za kulisami o suchym pysk... (<lol>) o suchej twarzy i czeka aż łaskawie wypowiesz magiczne słowo "witamy Billego Idola!"
K: Tak więc, ze smarem na policzku i muchą, która lata dookoła mnie, bo pewnie cuchnę jak zwłoki, na których bardzo chciałaby sobie pożerować... EKHM! Przed Państwem... Billy Idol! (pobiegłam od razu do wejścia, ale musieliśmy się minąć, bo ja wybiegłam mu na spotkanie, z kalifornijskim wiatrem we włosach - przynajmniej tak zapewnia producent naszych wentylatorów - a on mnie nie zauważył i wyszedł dopiero po dwóch minutach).
Billy (wchodzi do studia razem ze swoją uniesioną wargą, w obu rękach torby pełne zakupów): Cześć Ann... (podał rękę - zapewne było mu ciężko) Cześć, wszystkim. (wszedł do kuchni, rozpakowuje się) Mam tu dziś ze sobą... (pokazuje do kamery) Karpatkę w proszku, zupkę Amino pomidorową, czosnek w kostce Knorra, winogrono kupione w promocji z Lidla... Widać, że z promocji, bo połowa brązowa...
K (weszłam do studia wkurzona, nie zauważyłam Bill'owego: cześć, tylko od razu nalewam sobie wody, piję): Co za ćwok. Biegłam i biegłam... (oparłam się łokciem o blat) Następnym razem to ja siedzę na kanapie i robię wywiad z Juanem Pablo.
Billy: Ale ja po prostu...
K (odwróciłam się): Mógłbyś nie przeszkadzać? Rozmawiam z koleżanką. Może trochę kultury i mniej brytyjskiego akcentu, co?! I nie stosuj lokówki, włosy na klacie kręcą ci się naturalnie. (na ciebie) Weź, spytaj, co on tu zrobi z kostki bulionowej i drożdżówki ze zdechłą pszczołą. 
A: Billy.... (Billy wyciągnął jeszcze słoik z żywym karpiem) powiedz nam, jakie menu przygotowałeś dla nas na dziś?
Billy: A wiecie, ostatnio leżę sobie w łóżku, rano było, bo dochodziła 12, ledwo co zdążyłem oko otworzyć i ruszyć wargą, a tu nagle dzwonek. Więc wstałem z tego łóżka, otworzyłem, a tam sąsiadka. Wiecie, gdyby jeszcze jej córka to pół biedy. I ona do mnie, że ma pytanie: czy zupa w proszku musi się zagotować***. (w kamerę) pozdrawiam serdecznie moją sąsiadkę: Pani Krystyno, jeśli pani ogląda ten program, zaraz pani zobaczy, jak się robi zupę w proszku, a jeśli pani nie ogląda, to niech sobie pani ten odcinek nagra.
K (zabrałam talerz): Dobra, to daj tę drożdżówkę, bo dla gości się przyda, chociaż jak wiadomo - postawimy na stole, każdy będzie uważał, że nie wypada żreć na wizji, więc nie sięgnie, a my potem w papier i do domu. Przynajmniej będę miała czym ugościć... Przecież do mnie nie przychodzą goście. Ciul z gośćmi. Sama zjem. 
Billy (rozcina opakowanie zupy): Ja mogę przyjść. (warga w górę)
K: Nie, nie możesz. (spojrzałam kątem oka, uśmiech sam ciśnie się na usta) Dobra, na razie. Przyjdziemy za pół godziny podać przepis naszym widzom. (w kamerę) Wyświetli się on na nowej planszy, którą zrobił nam grafik komputerowy pan Chomik.
Billy: Ale przepis jest bardzo...
K: Za pół godziny! Cholera! (zabrałam drożdżówkę i na ciebie) Do części salonowej, jak mi nie chcesz siniaka nabić****!
A (do kamery) Dzisiejszym gościem na salonach jest znany amerykański projektant mody, który swoją firmę Forrester Creations odziedziczył po ojcu, jeden z największych biznesmenów z całego świata, zdobywca najwiekszej ilości Złotych Malin, a jego ostatnią nagrodą była Telekamera w kategorii "Drewniak Roku" - Ricz Forrester! (kamera na niego)
Ricz (noga na noge, macha, lekki uśmieh) Hello, my Logan, ups, pomyłka. Hello, DAK. Oj, to też nie to. (dzwoni do mamy) Mamo, co ja miałem powiedzieć jak już wejdę? Aha, aha... No.. papatki, całuski mua mua mua. (odłożył) Cześć dziewczyny.
K: Witamy cię, Riczu. Może drożdżóweczkę?
Ricz: A chętnie. Ta drożdżówka ma bardzo ciekawą fakturę, ta śliweczka ma piękny odcień purpury, ostatnio taki widziałem w 32 odcinku "Triumfu...", kiedy Larry przygryzł wargę, aż mu się lekko udusiła i wypłynął piękny fiołkowy fiolet. Bardzo miła w dotyku... Zupełnie jak aksamit, który Thorne zamówił w 2001, specjalnie na garsonkę ślubną dla mojej mamy, jednakże popieprzyły mu się okazje i mama musiała brać ślub w czerni. Na szczęście nie zamówił dwóch świec i katafalku, bo mama mogłaby dostać zawału, rozpłakać się, a najpewniej wyklęłaby go i usunęła siłą z rodziny, dając mu jeszcze Brooke do kompletu. (zjadł drożdżówkę) Oczywiście do kompletu wypoczynkowego, Brooke z niczym nie komponuje się tak zjawiskowo, jak ze skrzynią na pościel.
A: Co ty mówisz, przecież podobno ją kochasz.
Ricz (oblizuje palce) Kochana, jak ja mogę ją kochać. Przynajmniej na razie. Przecież niedawno dowiedziałem się, że moim ojcem jest kochanek matki, a bratem kochanek Brooke. (ręka na twarz) Nie wiem jak się z tego wygrzebię. Muszę iść do Taylor, poproszę ją o rękę po raz nie wiem który, mama będzie bardzo zadowolona... Hmmm... może tym razem dla urozmaicenia poproszę ją o nogę. Daj mi nogie, daj mi nogie,daj mi nogieeee... Chociaż.. Cholera, mówię wam - ja to mam życie. Brooke - miłośniczka ogniska sypialnianego, wiecie zawsze miałem wyjście awaryjne w postaci Taylor.. No, ale odkąd wciska sobie botoks w usta mam wrażenie, jakbym spał na poduszce puchowej.
K (jem drożdżówkę): To ty śpisz na jej twarzy?
Ricz: Nie żebym to robił z premedytacją... Po prostu śpi mi się lepiej. Te poduszki z telezakupów Mango, które mają wyprofilowany kształt specjalnie dostosowany do mojego kręgosłupa i karku... To jakiś szajs. Chociaż jak je zamawiałem, to uprzedzali, że dla kogoś z brakiem załamania w karku i w części lędźwiowej to nawet łóżko wodne nie pomoże, powiedzieli, żeby lepiej nie wydawać pieniędzy i spać na ziemi, bo nawet nie odczuję twardości podłoża. Ale niestety nie mogę. W naszym pałacu w Beverly Hills marmury są zbyt krzywe. Bąbelek powietrza w poziomicy nie dość, że nie jest na środku, to nawet nie wychylił się zza plastiku.
A: Dobrze, a może przedstawisz nam swoją najlepszą modelkę i tym samym najnowszy projekt? (do kamery) Proszę państwa, tylko u nas: Ricz Forester, jego tap madl i tap prodżekt!
Ricz (wstał): Poproszę o aplauz! (weszła Stefa w bamboszach, garsonie z poduchami na ramionach i obowiązkowo brochą) Łuuuhuuuu! (klaszcze) Oh, mother! Nie miałaś zakładać tej broszki. Psuje mi cały efekt mojego najnowszego dzieła. (usiadł obrażony)
Stefa: Synku, wiesz że jestem związana. Ta broszka należała do mojej mamy siostry córki koleżanki koleżanki brata teściowej z poprzedniego małżeństwa. Bądź wyrozumiały. (poprawia brochę) Witam was, dziewczyny.
Ricz (wstaje): Dobra! Ekhm. Proszę Państwa, oto najnowszy projekt firmy Forrester Creations...
Stefa: Zapamiętajcie: to nie projekt z Sypialni Brooke!
Ricz: Widzimy tu przepiękne bawełniane spodnie na kant i elegancką garsonkę z poduszkami wypchanymi piórem przepiórki, a absolutnym zaskoczeniem jest ten kolor: afrykańska oliwka.
Stefa (obkręca się): Jak widać, klasyka, elegancja, szyk, czar i inne bardzo pochlebne słowa na temat mój oraz projektu mego syna. Czego nie można powiedzieć o jego blond kochance, ta kobieta zrobi wszystko żeby wepchnąć się do jego wieśniackiej pastelowej pościeli, mając na celu spłodzenie kolejnego dziecka. Znając życie, w trakcie trwania ciąży pójdzie jeszcze do trzech innych gachów i będzie mieć antyczny dylemat: czyje to dziecko. (na Ricza) Synu, oznajmiam ci! Na pewno nie twoje! Jej jajnik i twój plemnik nie są kompatybilne! Komórka tej krowy jest zbyt utleniona, a ty przecież przyciemniasz fryzurę henną!
Ricz: Oh, mother... Musisz to teraz rozwlekać?! Czy zawsze będziesz prowadzić te żenujące rozprawy na mój temat? Zrozum! To, że odwiedzam cię co drugi dzień, każde święta spędzam z tobą, w nocy dzwonię, płacząc do słuchawki, z kciukiem w buzi, a ty przyjeżdżasz, żeby opowiedzieć mi bajkę o Calineczce, dać szklankę mleka i pluszowego Yodę z "Gwiezdnych Wojen" to naprawdę nie oznacza, że jestem maminsynkiem! Bo nie jestem, rozumiesz?!
Stefa (głaszcze go po plecach): No już, już... Jak będziemy wracać, kupię ci mleko czekoladowe, O.K.?
Ricz (ociera łzy): Dołóż jeszcze jaśka w Olinka Okrąglinka i wybaczam.
A (na Karcię mina ;| i w kamerę) Dobrze, zostawiamy tu na kanapie Ricza, który nie jest maminsynkiem i jego matkę-modelkę i przechodzimy do kącika "Rodzinnego", gdzie czekają już na nas Osvaldo i Victoria Sandoval. Są przykładem udanego małżeństwa, ona prowadzi dom mody w Meksyku, a on jako wybitnie uzdolniony aktor niedawno kupił teatr. (siadam) Moi drodzy, opowiedzcie nam trochę o swoim małżeństwie.
Osvaldo: Na początku chciałbym powiedzieć, że pracuję dla TELEVISY. (do kamery) Guiermo, pozdrawiam cię, przyjacielu!
Victoria: Czy ty możesz przestać mówić o pracy chociaż przez chwilę?
Osvaldo: Kochanie, wiesz, że to dla mnie bardzo ważne, ale nie tak, jak ty.
Victoria: Daruj sobie. Robiłam dla ciebie wszystko: od rana do wieczora pracowałam, czasem nawet nie nocowałam w domu, a ty znalazłeś sobie kochankę.
Osvaldo: Kochanie, ona nic dla mnie nie znaczyła. Zawsze kochałem tylko ciebie.
Victoria: Nie chcę tego słuchać, zniknij z mojego życia. Nigdy ci nie wybaczę.
Osvaldo: Ale dzisiaj rano obiecałaś dać mi jeszcze jedną szansę.
Victoria: Niestety, to niemożliwe. Spakuj się i opuść mój dom.
Osvaldo: Zróbmy to chociaż dla naszej córki, Fer. Ona to bardzo przeżywa.
Victoria: Fer jest już duża i zrozumie. Osvaldo, nie zmienię zdania.
Osvaldo: Dobrze, nie będę cię już więcej błagał.
Vistoria: Jakie to proste! Zrezygnować ze mnie i naszej miłości.
Osvaldo: Więc daj mi tę ostatnią szansę. Zrób to dla nas. Obiecuję ci, że będę sobie nakładał hennę na brwi systematycznie.
Victoria: Nie. Nie mogę...
Osvaldo: Jeśli nie chcesz zrobić tego dla nas i Fer... zrób to dla naszego ogrodnika..
Victoria: Dobrze. Dam ci tę ostatnią szansę.
Ridge przybiegł do was: Ah to tak! Zaprosiłyście mnie (gestykulacja wyciągniętą ręką, palec wskazujący odgrywa tu dużą rolę), a teraz zachwalacie obce domy mody!
Victoria: Proszę wybaczyć, ale ja poświęciłam bardzo wiele dla rozwoju mojej kariery, Osvaldo wie coś na ten temat, więc proszę mi nie insynuować, że jestem jakąś podrzędną krawcową!
Osvaldo: Victorio... Nie denerwuj się, błagam...
Victoria (na niego): A ty myślisz, że nie widzę, że wodzisz wzrokiem za modelką tego sztywniaka?!
Ricz: OOOO! Wypraszam sobie, sztywniakiem jest mój brat, kiedy schodzi biodrami w dół podczas Macareny! Ja jestem drewniakiem, zapracowałem na ten zaszczytny tytuł, gdyż od 87 roku nie robię nic innego, tylko mam na twarzy wypisaną kostnicę na 15-ście osób!
Osvaldo do Stefy: Piękna zieleń.
Victoria łzy w oczach: Piękną zielenią nazwałeś kiedyś moją plamę na spódnicy, kiedy wyrżnęłam na boisku podczas meczu: my kontra dom mody Spectra.
Ricz: I wygrali z wami, bo mieli kopie naszych projektów! A wasz projektant, Pipino to jakiś chałturnik!
Pipino (wbiega do studia, cały w materiale): O przepraszam, ty nadęty bucu! Pipino przynajmniej zna swoją wartość, a ty jesteś marną podróbą Calvina Kleina!
Ricz: A ty uczyłeś się szyć u Gucciego!
Pipino: No niee.... No niee.... Co za zniewaga! A ty pikujesz torby u Chanel!
Ricz: Jak ja torby u Chanel, to ty szyłeś kostiumy Backstreet Boys u Versace!
Pipino: Tak?! A ty jesteś odpowiedzialny za finansową klapę filmu "Operacja Hamburger", bo nawet nie umiałeś dobrze umieścić szwów na plasterku sera i wyciąłeś za mały otwór na głowę w bułce, tak, że aktor nie mógł się przecisnąć!
Osvaldo: Nie kłóćmy się.
Victoria (odwrót na niego): Myślisz, że nie widzę, co się dzieje między tobą a Stefą?! Dlaczego sprzedałeś swoje udziały w firmie?
Osvaldo: Bo chciałem kupić teatr! I wiem, że jestem twoim dłużnikiem, nie tylko w kwestii pieniędzy, ale również w tej ważniejszej, gdyż dałaś mi ostatnią szansę...
Victoria: Ale straciłeś ją, patrząc łapczywie na tą siwą z brochą!
Stefa: No wiesz, nie przesadzajmy. W końcu, Osvaldo do mnie też nic nie brakuje... Bardzo porządny mężczyzna.
Osvaldo: Dziękuję, jesteś taka niewinna, nie zmieniaj się.
Ricz (duszony zasłoną przez Pipino): Niewinna? To on nie wie, że ja jestem twoim nieślubnym dzieckiem?!
Victoria (podchodzi do Osvaldo): Najpierw upokorzyłeś mnie przed całą śmietanką towarzyską, sypiając z moją makijażystką, a teraz zaczniesz romansować z tą starą modelką?
Stefa: Oh, bo się zaczerwienię.
Osvaldo: Ależ kochanie...
Victoria: Milcz! Oświadczam ci, że jeszcze dzisiaj dzwonię do moich prawników! (stanęła przed kamerą, dłoń przed siebie) ŻĄDAM ROZWODU!
Osvaldo: Gwiazdko! Jesteś moim niebem, moim życiem...
Victoria: Pewnie sobie znajdziesz kolejną lafiryndę!
Stefa: Oj, ja znam taką jedną. Najlepszy seks w sypialni u Brooke. I trójkąty też są. TANIO! Podać numer?
Victoria: Jeszcze się okaże, że mnie zdradzasz z jakimś facetem!
Pipino (obwiązany materiałem, przyciska Ricza nogą do podłogi): To ona nic nie wie?
Victoria (płacz): Osvaldo! To koniec! Definitywny! (wybiegła)
Osvaldo: Zaczekaj! (biegnie za nią) Mogę się z tobą zabrać samochodem? Oddam ci za benzynę!
A (na ciebie <lol>) To może zobaczmy co dzieje się w kuchni?
K (idę do kuchni z talerzami po drożdżówce): Cześć Billy. Ja sobie tu pozmywam, a ty nam podaj przepis na zupkę w proszku. Tylko powoli, bo ludzie muszą zanotować ten magiczny kod (zmywam).
Billy: Oczywiście. JEDNA ZUPKA. Akurat mam dla przykładu Amino. Ale kupcie lepiej Doprawionego Skurczybyka Knorra. (ręka ugięta w łokciu, dłoń zaciśnięta w pięść) Większy rock n' roll!
K (podeszłam do niego): A jak robimy zupkę?
Billy: Otwieramy opakowanie, następnie wyjmujemy makaron, jak widać zgrzebnie scalony w kostkę. Miażdżymy go. Można to zrobić: (wylicza na palcach) dłońmi, walnąć o stół i zebrać z podłogi zmiotką, rzucić o ścianę, zrzucić z okna - ale to za dużo roboty, bo trzeba uprzednio zrzucić na dół miskę, rozwalić młotkiem, rozciąć sekatorem, potraktować prądem elektrycznym - ale nie działa, próbowałem kiedyś wsadzić dwa najbardziej wystające z kostki makarony do kontaktu, lecz zero reakcji. Potem wysypujemy z tajemniczej srebrnej paczuszki przyprawę, a właściwie esencję całej zupki na makaron. Następnie wlewamy wodę do czajnika, czekamy aż się zagotuje, w czasie oczekiwania na wrzątek możemy zrobić kocioł w domu, niekoniecznie z udziałem wrzątku, gdy woda się zagotuje tudzież dojdzie - coś jak w kotle, możemy zalewać makaron. Kiedy już nasiąknie i zrobi się paciaja, możemy spożywać w pokoju. Tudzież gdziekolwiek nam to odpowiada, nawet na parapecie, jeśli sąsiedzi z bloku nie będą darli twarzy, że pomidorowa ścieka nam z makaronu na ich szyby, no ale...
K: To, co Billy, wpadniesz na drożdzówkę? Tzn. niewiele zostało, ale kupię w drodze do domu, ogólnie mam na zewnątrz bloku fajne parapety, więc możemy zastosować twój przepis. Mam też strasznych sąsiadów i możemy im nachlapać zupą na okna. Bo ja cię strrrrasznie przepraszam, za moje wejście, przegięłam.
Billy: Dooobra, masz zupę, zjedz. Ale nie mogę dziś przyjść, bo niestety, jestem już umówiony. (podchodzi do niego Stefa, on obejmuje ją ramieniem) Rock N' Roll! (Stefa robi "różki")
K (z makaronem wystającym z twarzy, mina WTF, zjadłam, podeszłam do ciebie): Zaprośmy może na przegląd prasy, a Billy z heavymetalową Stefą niech odjadą na stalowym rumaku, na którym ja miałam jechać! Jednak każda Stefa może być heavymetalowa*****.
A: Taaaak... (patrzymy przez okno jak odjeżdzają na Harley'u) jeśli się ją dopicuje w stylu heavymetalowym.
Ricz: (otwiera okno) Matka! Tylko nie zniszcz garsony! (do kamery) Dziś z państwem się już żegnam, muszę przyjąć dostawę nowych materiałów i zacząć z tatą pracę nad kolekcją: Toaleta Stefy. Do zobaczenia!
A: (siadamy na kanapie, biorę do ręki gazetę) Drodzy widzowie, sprawdźmy co dzieje się w szerokim świecie plotek, show biznesu i skandali. (luknęłam na pierwszą scenę) "Severus Snape poszukiwany. Wczoraj w porze wieczornej uciekł na łódce z Hogwartu, zabierając ze sobą cały zapas eliksiru wielosokowego i parasolkę gajowemu Hagridowi. Plotki donoszą, że gdy Rihanna się o tym dowiedziała zwolniła Jay-Z z klipu do swojej piosenki 'Umbrella' i chce nagrać nowy klip u boku czarodzieja".
K: Widzisz! Ale niech ona lepiej na niego nie liczy. Bo ja jej walnę parasolką przez łeb albo kurczakiem z przeceny w Realu przez brzuch, jak z reklamy Nicorette. Uwaga. Ja znalazłam coś takiego: "Skandal!" Ekhm... "Sebastian Bach odmawia farbowania włosów. Jak twierdzi, 'Po rozmowie z moją kumpelą, Ann, która oznajmiła mi, że jestem trochę babowaty, postanowiłem nie farbować włosów, zetnę je również na 2 mm i zaciągnę się do marynarki wojennej Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii, aby tam pod wodzą Elki walczyć o niepodległość narodu, a także korzystać z uroków życia marynarza. Mam nadzieję, że w końcu odnajdę słynny port o nazwie... USB'".
A: O NIE! NIE NIE NIE! (ryk) Jak on może! (ledwo co wyciagnełam telefon i przyciskam jak Anka z "... Zastępczej", pociągam nosem) Halo? Sebuś? Nie ścinaj włosów! Co? Jesteś u fryzjera? Dobrze, błagam cię, niech ona ci nałoży farbę. Ja ci będę te włosy miętoliła tak długo, aż będą tłuste. A będę to robiła tak efektywnie, że będą tłuste już po 5 minutach. Co? Już to zrobiła? To co famę puszczasz do gazet! (rozłączyłam się) Tak mnie wnerwił, wiesz?****** (zabrałam ci gazetę) Co tu jeszcze... No masz, "Taylor nabotoksowana. Ostatnio widziano ją jak latała nad L.A. przyczepiona sznurkiem do ręki pewnego mężczyzny. Z zeznań świadków był to Rysiek z Klanu, który myślał, że kupił balona dla swojej córki Kasi."
K (czytam dalej): "Zauważamy jednak, że w małżeństwie Rysiów dzieje się coraz gorzej. Jak donosi osoba z ich otoczenia, Grażynce nie podoba się sposób, w jaki Rysiek nauczył dzieci aplikować mydło na rączki. Poza tym, po balona dla Kasi wybrał się sam, co może sugerować, że nie uzgadnia już zakupów z własną żoną i kupuje prezenty dla dzieci na własną rękę." Patrząc na to, że ma Taylor uwiązaną u nadgarstka - trafili w dziesiątkę. (przewróciłam stronę) "DRAMAT! Mick Jagger przez 45 lat ukrywał to, że jego usta to tak naprawdę przeszczepione wargi suma. Sam Jagger oświadcza: "Moje partnerki odstraszał trochę zapach, ale zawsze mówiłem, że mama dała mi do szkoły kanapki a paprykarzem. Dziwne, że nie dziwiło ich to, że szkołę skończyłem kupę lat temu, a Uniwersytetu Trzeciego Wieku nie możemy tu zaliczyć, gdyż wyrzucono mnie, kiedy wyrwałem się w trakcie zajęć z moim kolegą Stanisławem z Zielonej Góry, 74 lata, nadciśnienie do dyskoteki Blue Paradise i przyłapali mnie na sfałszowanym dowodzie. Nie uwierzyli, że mam 18 lat. To dziwne, bo wszyscy mówią, że wyglądam dość staro jak na swój wiek". 
A: (palce do buzi) A zobacz tutaj obok! "Roland Pieczkowski ogłosił, że wybiera się do Hollywood. "Mam na koncie wiele owocnych występów w branży muzycznej, bywam trochę w polskim show biznesie, a teraz czas na show biznes zagraniczny. Mam nadzieję, że dostanę autograf od mojego idola Elvis'a Presley'a, dla którego przygotowałem cover jego piosenki "Love Me Tender". Myślę, że przekonam wszystkich do siebie wersją rockową piosenki Gabriela Fleszara - "Bilet do nieba". Gdy spytaliśmy się go czy już wie co na siebie włoży opowiedział bez wahania: "Na pewno dwie pary okularów żeby było fantazyjnie i oryginalnie".
K: A spójrz tutaj: "A.J. McLean przeziębił sobie pęcherz podczas paradowania na majtach na koncercie w Londynie. Oliwy do ognia dolewa fakt, że chłopaki schowali przed nim cały zapas Furaginu..." (słyszę hałasy) Ann! Spójrz! Czy to nie Lars Ulrich?!
Lars wbiega do studia: Zostałyście oficjalnie pozwane! Nie słyszę o sobie nic w tym programie - pozywam was!
K: Ale przecież powiedziałam Lars Ulrich!
Lars: Za to też was pozywam! Pozywam to całe cholerne studio, wasze nędzne ubrania...
K: O przepraszam! Ja mam na sobie najnowszą zimową kolekcję (całą) od Bluszczyński & Wierzbowski, a Ann wymyślną instalację z łazienkowych przyborów zatytułowaną Powiew Higieny!
Lars: Też was za to pozywam! Pozywam was za brochę Stefy i za zaczesane do góry brwi Osvaldo! K*rwa mać, nie wypłacicie mi się! A kulminacją jest to, że wykorzystałyście mój wizerunek w swej nędznej czołówce - za którą was pozywam - do swego nędznego programu - za który też was pozywam!
K: Ale przecież jesteś tam w szlafroku, masz przecudowne włosy, które dziś w rankingu z udziałem Bacha, Axla i Johna Bongiovi umieściłam na drugim miejscu. Wyglądasz tam świetnie!
Lars: A co ty myślisz?! Siebie też pozwę. Głupi nie jestem.
K (padłam na kanapę): Ann, ratuj.
A: Ale co ja mogę... Ja go umieściłam na ostatnim miejscu. (palce do buzi)
Lars: Pozywam cię za to! Jak mogłaś, moje włosy są świetne, nawet nie wiesz jak się nimi zarzuca. No właśnie, nie wiesz i za to też cię pozywam.
Reżyser: Panie Lars, odsuń się pan od kamery, bo zasłaniasz pan widok, a właśnie kamerujemy jako reklamę pańskie spodnie New Yorker.
Lars: (wymierzył na niego palec wskazujący) Jesteś pozwany. Jakim prawem mnie kamerujesz, co? (zabiera mu kamerę) Dawaj to! Oddawaj! Jak powiem Annie Marii Wesołowskiej co żeście tu ze mną zrobili to wam da trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. I jeszcze prokurator da wam niezłą przemowę końcową. (kamera trzask o podłogę) To ja spadam, na razie! Cholerne badziewia, nawet pożądnej kamery nie umiecie kupić. (stanął w drzwiach) Za to też was pozywam!
A: Ehkm... To by było na tyle w dzisiejszym programie, ale nie przegapcie kolejnego, bo w niiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiim...
K: A w nim: potrawy z jajek czyli: jak się gotuje prawidłowo jajko na twardo, 63 sposoby na jajko z użyciem... nie nie nie, nie niebezpiecznego narzędzia tylko majonezu. Chociaż w lato, jak postoi dłużej... Ekhm... Będą także gry i zabawy SMSowe, już zapraszamy do udziału w naszej sondzie: czy uważasz, że Lars nas świetnie pozwał? Ja właśnie wysyłam SMSa o treści TAK pod numer 0000, to nic, że koszt SMSa 10,28. Przeżyję, w końcu dostałam zapas chińskich zupek od faceta, który złamał mi serce. Tak więc, w tym szalonym stylu żegnamy się z wami, ja - Karcia....
A: I ja - Ann. Żegnamy się z wami, ale nie zapominajcie o nas. Przysyłajcie także listy z nurtującymi was pytaniami, skargami lub pomysłami na adres naszej redakcji, który właśnie teraz pojawił się na dolnym pasku. Najciekawsze listy będą czytane w programie na żywo. Na razie!


P.S.: Nasze wypociny to fikcja, proszę nie związywać się z charakterem i zachowaniem postaci. Wszelkie podobieństwo fizyczne - możliwie nieprzypadkowe, lecz cała treść to wymysły i interpretacja własnych chorych wizji.



* -"Rejs"
** -"Miodowe Lata", odc. "Alina i blondyna"
*** -"Miodowe Lata", odc. "Mur czyli zemsta"
**** -"Miodowe Lata", odc. "Smak wolności"
*****-"Miodowe Lata", odc. "Dola Idola"
******-"Miodowe Lata", odc. "Bar Szybkiej Obsługi"


Ann i Karcia

1 komentarz:

  1. Hela:
    Stefa: Synku, wiesz że jestem związana. Ta broszka należała do mojej mamy siostry córki koleżanki koleżanki brata teściowej z poprzedniego małżeństwa. - czyli do kogo , bo zgubiłam wątek :D

    Mam bardzo dobry sposób na rozgniatanie makaronu z zupki chińskiej amino . Nie trzeba wyjmować makaronu z opakowania , wystarczy całą dłoń położyć na opakowaniu i z całej siły kilka razy nacisnąć .

    OdpowiedzUsuń